Rozdział 42

586 44 8
                                    


Hakael skinął głową, a wyraz jego twarzy zdradzał zdenerwowanie moimi rewelacjami.

– Skąd to wiesz? Może to fałszywa informacja – zagadnął, jakby miał nadzieję, że przytaknę.

– Od Tamaela, a on wie od Gabriela, więc myślę że źródło jest, aż nadto wiarygodne – wyjaśniłam.

Demon znów popadł w zadumę i przez chwilę myślałam, że nie zamierza powiedzieć nic więcej, ale w końcu się odezwał.

– Pamiętasz dom, w którym trzymał cię Tom? – zagaił, przywołując w moich wspomnieniach ruderę, z której uciekłam dzięki Merlinowi.

Ostrożnie skinęłam głową.

– Byłem tam z Lucyferem. Miejsce jest oddalone od wszystkiego, więc to tam udaliśmy się przed wizytą na weselu Sam. Być może, tam jest trzymany Haiot. Nie mam pewności, ale żadne inne miejsce, nie przychodzi mi do głowy – wyjaśnił.

– Dziękuję – odparłam i skierowałam się do wyjścia.

Nie zdążyłam jednak dojść nawet do schodów, gdy Hakael znów się odezwał.

– Nie chcesz chyba iść tam sama? Może mógłbym ci pomóc... – urwał, widząc moją minę.

Postąpiłam kilka kroków, by ponownie znaleźć się bliżej niego.

– Nie wypuszczę cię stąd. Jeszcze nie. Zresztą, nie ufam ci już. Nie wiem, czego mogłabym się po tobie spodziewać, gdybyś poszedł tam ze mną – rzuciłam.

Demon wydawał się być zawiedziony, ale nie odpowiedział na mój protest. W zamian, znów podjął temat mojego samotnego pójścia do oddalonej od reszty świata rudery.

– Powiedz, że nie pójdziesz tam sama.

Zastanowiłam się przez chwilę, bo rzecz jasna, taki zamiar miałam. Jednak jego mina upewniła mnie, że nie powinnam mówić prawdy.

– Jeśli to cię uspokoi, to nie. Nie pójdę tam sama – skłamałam.

Hakael przyglądał się mojej twarzy, podczas gdy ja starałam się zachować na niej całkowitą obojętność.

– Wiem, że kłamiesz. Zbyt dobrze cię znam... – oznajmił w końcu, zrezygnowanym tonem.

Teraz, to już naprawdę było mi go żal.

– Nie martw się. Wrócę tu – uśmiechnęłam się i puściłam mu oczko, po czym zbiegłam po drewnianych stopniach.

W zasadzie, miałam zamiar od razu odwiedzić to gruzowisko , ale postanowiłam, że najpierw powinnam zająć się dodatkowymi znakami, które miałam zamiar nałożyć na dom. W końcu, jak powiedział Ariok, Lucyfer mógł mieć na swoich usługach inne istoty, które z demonami nie miały nic wspólnego. Nie mogłam ryzykować, że pod moją nieobecność, jakieś nieproszone indywiduum odwiedzi moje włości, zabierając stąd coś lub krzywdząc Klarę lub, co jeszcze gorsze, uwalniając Hakaela. Zbiegając po schodach, sięgnęłam po telefon i wykręciłam numer Olivii. Po kilku sygnałach, usłyszałam cichy głos staruszki.

– Halo.

– Jesteś u siebie? – zapytałam, sięgając po kluczyki samochodu.

– Tak, a co się stało? – zapytała od razu, z góry zakładając, że coś od niej chcę.

I w gruncie rzeczy, miała rację.

– Potrzebuję wszystkiego, co masz na temat symboli ochronnych – wyrzuciłam, zatrzaskując za sobą drzwi od domu i kierując się do rozklekotanego auta.

Testament: Ostateczne spotkanieWhere stories live. Discover now