Rozdział 31

698 60 10
                                    


Starałam się ukryć zadowolenie, chociaż uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy. Ariok był niezaprzeczalnie potężny, co w obecnej sytuacji było mi na rękę. Nie wiedziałam, jak wiele jest w stanie zrobić, ale jego stoicka postawa i pewność co do tego, że jest w stanie pokonać Lucyfera, sprawiły że na chwilę opuścił mnie niepokój. Jednakże był demonem, więc zakładałam, że zażąda czegoś w zamian. W pierwszej chwili pomyślałam, że być może zmusi mnie do zabicia Hakaela, a ja nie do końca byłam pewna tego, czy byłabym w stanie to zrobić.

– Zakładam, że pomożesz mi pod jakimś warunkiem – zaczęłam ostrożnie.

Ariok milczał przez chwilę, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią. W końcu przerwał narastającą wokół nas ciszę.

– Myślałem o tym, by podać ci jakiś warunek, ale za bardzo zależy mi na tym, by to anielskie ścierwo zniknęło z tego świata. Nie chcę dokładać ci problemów, bo i tak masz ich już sporo – rzucił.

– Chcesz mi powiedzieć, że zrobisz to z dobroci serca? – wybałuszyłam na niego oczy.

Demon roześmiał się cicho i pokręcił głową, sadowiąc się wygodniej na drewnianym, skrzypiącym krześle.

– Nie, Elliso. Nie sprawiam nikomu takich prezentów. Jestem demonem, a nie Świętym Mikołajem – ton głosu wskazywał, że jest rozbawiony.

– Zatem, czego chcesz w zamian?

Bałam się jego odpowiedzi, ale zabicie Lucyfera było dla mnie najważniejsze w tej chwili. Demon wyczuwał chyba moje obawy, bo nie odpowiedział od razu, a jedynie wpatrywał się w moją twarz, uśmiechając się delikatnie. Czułam narastające zniecierpliwienie i strach. Zastanawiałam się też, czy jest świadom tego, że ponad naszymi głowami znajduje się uwięziony Hakael. Po chwilowym milczeniu, które dla mnie było wiecznością, Ariok w końcu się odezwał.

– Teraz nie chcę niczego. Wiem, że trzymasz tu swojego ukochanego. Czuję jego obecność, więc mógłbym zażądać jego śmierci od razu...

– Więc dlaczego nie pójdziesz na górę i nie zabijesz go? – przerwałam mu.

– Chcę zemsty, nie egzekucji. Teraz, gdy w nim szaleją piekielne moce, a ty jesteś na niego wściekła, zemsta nie dałaby mi radości. Mówiłem ci, że chcę patrzeć na to, jak miota się sam ze sobą, targany emocjami, których nie będzie w stanie powstrzymać. Pozwolę na to, by wypadki szły własnymi torami z moją niewielką pomocą, gdy już pozbędziesz się Lucyfera – wyjaśnił z satysfakcją.

Nieco ulżył mi fakt, że nie kazał mi od razu iść na poddasze i zabić Hakaela. Miałam czas, by wymyślić inne rozwiązanie na całą tę sytuację.

– W takim razie, może skupimy się na Lucyferze – starałam się zmienić temat. – Wiesz, gdzie on jest?

Ariok połknął haczyk albo pozwolił mi tak myśleć, bo odchylił się na oparcie krzesła i westchnął.

– Lucyfer jest w piekle. Zabarykadował się w ustronnym miejscu, stawiając na straży grupę popleczników. To silne demony, więc na razie nie ma do niego dostępu – wyjaśnił.

– A jak chcesz go zabić? – zaciekawiłam się.

Skoro przyszedł do mnie z propozycją, uznałam że i na to ma gotową odpowiedź.

– To będzie trudne, ale jest wykonalne. Mam w zanadrzu eliksir, który pozbawi go mocy. Lucyfer stanie się po nim człowiekiem, więc będzie go można zabić tak samo łatwo, jak ciebie, gdybym tego chciał – dodał, uśmiechając się do mnie szeroko.

Testament: Ostateczne spotkanieWhere stories live. Discover now