Rozdział 12

903 107 19
                                    

Kilka sekund później, staliśmy już we trójkę w korytarzu domu, w którym mieszkałam. Demon, którego przytrzymywał Hakael, zaczął nerwowo rozglądać się po wnętrzu, w którym się znalazł. Nie dane mu było jednak obejrzeć wszystkiego dokładnie, bo anioł szarpnął jego ciałem zmuszając do wejścia na schody. W milczeniu ruszyłam za nimi. Wiedziałam, że idziemy na poddasze i samo wspomnienie tego miejsca sprawiło, że poczułam ucisk w żołądku. Od pamiętnej nocy, gdy moja babka mnie tam zamknęła, unikałam tego miejsca, jak ognia. Bałam się nawet patrzeć w kierunku drzwi, które prowadziły na ten przeklęty strych. Jednakże teraz nie miałam powodów do obaw, więc musiałam zacisnąć zęby i wejść tam razem z nimi. Drogę pokonaliśmy w dość krótkim czasie i już kilka minut później stawiałam nogę na pierwszym stopniu. Znów poczułam ten sam zapach, który pamiętałam, budząc się zakuta w łańcuchy. Gdy pokonałam wszystkie stopnie, ponownie ujrzałam betonowy blok, na którym spoczywało ciało Luke'a, a tuż obok, na podłodze, dostrzegłam ledwie widoczny ślad po kręgu, w którym kiedyś spłonęło ciało mojej babki. Widząc mój przerażony wzrok, Hakael odchrząknął zwracając tym moją uwagę. Spojrzałam w jego kierunku.

- Ell, podaj mi to krzesło. - Odezwał się, chcąc mnie czymś zająć, bym nie myślała o przeszłości.

Skinęłam głową i podeszłam do starego, zakurzonego siedziska. Było pokryte pajęczynami, a jedna z jego nóg była krótsza od reszty, więc mebel nie stał stabilnie na podłodze. Nie zawracałam sobie jednak tym głowy i bez chwili namysłu, przyciągnęłam go bliżej, szurając po posadzce i wzbijając w powietrze obłok kurzu i brudu. Gdy krzesło znalazło się obok Tom'a, który do tej chwili stał w milczeniu, Hakael usadził go na nim. Gdy tylko anioł zajął się umieszczaniem symboli ochronnych, by nasz więzień był całkowicie unieruchomiony, demon wyrwał do przodu, chcąc nam uciec. Nie udało mu się to, bo podstawiłam mu nogę, a on sam runął na podłogę z wielkim hukiem. Mógł ruszać nogami, ale jego ręce wciąż były pod wpływem zaklęcia, więc nie mając się jak podeprzeć podczas upadku, wybił sobie górną jedynkę, wypluwając ją wraz z krwią tuż pod moje nogi.

- Brawo, Ell. - Rzucił Hakael, podnosząc głos, by przekrzyczeć jęczącego z bólu demona.

- Dziękuję. - Dodałam, kłaniając się, jak po występie i posyłając aniołowi uśmiech.

Gdy ten skończył nakładać zaklęcia, podszedł do Tom'a i chwytając go za ramiona, podniósł go do góry, by chwilę później usadzić go na rozchwianym krześle. Demon był związany i pozbawiony możliwości ruchu, a przy tym ufajdany własną krwią i śliną, które wypluł podczas upadku.

Sapiąc i jęcząc z bólu, rzucał nam złowrogie spojrzenia. Wiedziałam, że jest wściekły, ale teraz, z wybitym zębem i unieruchomiony, przyprawiał mnie raczej o śmiech, aniżeli strach.

- I co teraz? - Bąknął w końcu demon.

- Teraz, ty posiedzisz tu, a my zejdziemy na dół. - Rzucił Hakael, stając obok mnie i obejmując mnie ramieniem, po czym chcąc rozzłościć go bardziej, spojrzał na mnie i dodał. - A może pojedziemy na kolację do restauracji?

Spojrzałam na niego, jak na wariata. Nie wiedziałam, czy mówił poważnie, czy też chciał jedynie rozsierdzić naszego gościa.

- Yyy... Jeśli chcesz. - Odparłam po chwili namysłu.

- Świetnie. - Powiedział i znów spojrzał w stronę demona. - To ty zostaniesz i popilnujesz domu, a my jedziemy. - Uśmiech, jaki mu posłał, chyba najbardziej go zdenerwował.

- Pieprzcie się! - Wrzasnął Tom, ukazując nam rząd żółtych zębów, w którym brakowało jednego z nich.

- To później. - Palnął Hakael, puszczając demonowi oczko.

Testament: Ostateczne spotkanieWhere stories live. Discover now