3

110 12 2
                                    

Przez kolejne parę dni było spokojnie. Żadnych hałasów. Tylko i wyłącznie przyjemna dla ucha cisza.
- Ej Cross! - oderwałem wzrok z patelni spoglądając na Charę - Wiesz, że twoja skrzynka pocztowa niemal pęka? - że co? Nie zapłaciłem jakiś rachunków? 
- Nie pomyliłeś czasem skrzynki? - westchnąłem podchodząc do kluczy.
- Nie ma mowy bym pomylił tak charakterystyczną skrzynkę pocztową - zaśmiał się głośno. Trochę za głośno...
- Charakterystyczną? - co to ma niby znaczyć?
- Pójdziesz, a zobaczysz! - wziąłem przedmiot w dłonie.
- Przypilnuj sosu... - wyszedłem z mieszkania lekko zaciekawiony daną sytuacją. 
Wszedłem do windy i nacisnąłem przycisk, by do mnie przyjechała. Mam nadzieję, że nie będzie to jakiś głupi dowcip Chary. Dosyć często mnie nabiera... A ja niestety w większości przypadków daje się nabrać...
Kiedy winda się otworzyła wszedłem do środka niezbyt zwracając uwagę na osobę w niej się znajdującą. Nawet na nią nie spojrzałem, bo w końcu co mnie to obchodzi? Nacisnąłem przycisk sygnalizując, by zjechać na parter.
- Też na dół? - spytałem obracając się, ale gdy tylko to zrobiłem postać spuściła głowę w dół i skinęła nią delikatnie. Dziwny koleś... Ale teraz to nie jest ważne...
Podróż w dół minęła nam w ciszy. Ja bawiłem się kluczami, a on nawet nie wiem i niezbyt mnie to interesowało. Więc, gdy tylko drzwi się otworzyły wyszliśmy i co dziwne on zaczął iść za mną... ale może po prostu też chce gdzieś wyjść? Kto wie...
Podeszliśmy do skrzynek pocztowych, a moim oczom ukazało się pełno listów... Nie patrzyłem do tej puszki tydzień, a już mam tyle tego? Ostrożnie przekręciłem kluczyk w zamku i otworzyłem ją. Wyciągnąłem je wszystkie i aż dziwne była tam także czekolada! Uśmiech sam wymalował mi się na twarzy. W końcu kto nie kocha czekolady? Od razu ją otworzyłem i odgryzłem kawałek rozkoszując się jej smakiem. Jest cudowna. 
Zamknąłem skrzyknę i poprawiając wszystkie listy zacząłem znów kierować się w stronę windy. Zanim, jednak nacisnąłem przycisk ktoś inny zrobił to za mnie. I nawet na to samo piętro! Jestem naprawdę wdzięczny, bo gdybym się źle poruszył jestem pewien, że wszystkie te kartki, wyleciały, by mi z rąk. I tak wszedłem do windy, ale ku mojemu zdziwieniu obok mnie stanęła ta sama osoba co przed chwilą... Okryta w kaptur nie patrząca w moją stronę. 
Jak wcześniej nikt z nas się nie odezwał, a po dotarciu na miejsce wyszliśmy. Za pomocą łokcia otworzyłem drzwi i wszedłem do środka kopiąc drewnianą płytę, by następnie ta się zamknęła. 
- Wróciłeś? - wszedłem do salonu i rzuciłem wszystko na kanapę - O cholera. Jest tego więcej niż sądziłem! - Chara usiadł tu obok listów i zaczął przeglądać - Ten twój, ten twój, ten twój... - i zaczął tasować listy to do siebie to do mnie. Niezbyt zwróciłem na to uwagę w przeciwieństwie do dość mocnego smrodu znaczącego tylko jedno...
- Miałeś przypilnować sosu! - i tak oto nie wiem jakim cudem kuchenka była włączona na maksymalną temperaturę, a sos który wcześniej tylko delikatnie wrzał teraz nawet nie istnieje...
Wyłączyłem urządzenie i spojrzałem wkurzony na dzieciaka. Nie dziwię się, że nikt z rodziny nie chciał go przyjąć pod swój dach...

***

Kogo obchodzi, że jest 02:30?
XDD

Hałaśliwy Sąsiad||CRILLERWhere stories live. Discover now