6

104 12 6
                                    

- Więc... jeśli będę robił dla ciebie obiady to nie będziesz w żaden sposób mi przeszkadzał tak? - skinął głową uśmiechając się - Okej... mogę na to przystać... - lepsze to wyjście aniżeli inne...
- Więc jesteśmy umówieni! - zaklaskał w dłonie wstając - Jeśli chcesz możesz robić je u siebie lub korzystać z mojej kuchni! - rzucił w moją stronę jakiś przedmiot, który zręcznie złapałem - Nieźle! - spojrzałem na dłonie w których były... klucze? 
- Po co mi to..? - mój wzrok powrócił na jego wręcz odpychającą osobę.
- Po co? Byś mógł przynosić mi posiłki nawet, gdy mnie nie będzie! - puścił mi oczko, ale niezbyt na to zareagowałem. 
- Nie boisz się, że cię okradnę..? - co prawda nie jestem taką osobą, ale na jego miejscu nie robiłbym tak ryzykownych rzeczy.
- Okradniesz? Z daleka widać, że masz coś na swojej kartotece chłopie - spiąłem się lekko - Wątpię, więc byś próbował robić coś przeciw prawu - wstał z kanapy - Dlatego też nie boję się o to, że zadzwonisz na policję w razie, gdybym coś zrobił~ - przełknąłem ślinę, a jego osoba była tuż przede mną i opierała dłoń tuż obok mojej głowy.
- Nawet jeśli czegoś spróbujesz mam kontakty dzięki, którym poniesiesz konsekwencje - patrzyliśmy sobie w oczy.
- Ah tak? - zbliżył twarz do mojej - Nie wyglądasz na osobę, której jak coś nie wyjdzie idzie się żalić przyjaciołom. Znam się na potworach jak i ludziach. Nie przyznasz się do porażki na głos. Będziesz próbował się mnie pozbyć na własną rękę, ale gdy nie będzie ci się to udawać spróbujesz być dla mnie miły, co z kolei wykorzystam i wytresuję cię jak psa, który będzie mnie wielbił jak swego boga - dotknął mojego policzka na co odepchnąłem go na metr.
- Nie mam zamiaru się ciebie pozbyć... - wstałem - Nawet jeśli jesteś świrusem... Każdy ma prawo do mieszkania w tym budynku. Chce jedynie byś ściszył tą muzykę, przez którą nie mogę spać... Jeśli chcesz bym ci za to gotował to w porządku, jeśli jednak przekroczysz granice nie zawaham się podjąć drastycznych kroków... - spojrzałem na drzwi - A teraz wybacz, ale muszę się czymś jeszcze zająć... Dziękuję za posiłek... - ruszyłem w ich stronę.
- Coś czuję, że się zakolegujemy Cross~ - nie sądzę... - Do jutra! - wyszedłem z jego mieszkania zerkając na klucze w moich dłoniach. Jak można ufać osobie tak bardzo nieznajomej? Zwykły idiota, nic więcej...
Wszedłem do siebie zauważając oglądającego telewizor Charę. Można, by rzec, że od kiedy się wprowadził moje życie stało się cięższe. Czasami, jednak potrafi miło zaskoczyć. Dlatego jeszcze z nim wytrzymuję...
- Gdzie byłeś? I wytłumaczysz mi w końcu o co chodziło z twoim wcześniejszym pytaniem?! - usiadłem obok niego zmęczony.
- Innym razem... Daj mi po prostu odpocząć Chara... Proszę - przełączyłem kanał na jakieś kreskówki. 
- Chyba serio jest z tobą źle... - chłopak popatrzył to na mnie to na telewizor - Chcesz coś do jedzenia? - prychnąłem rozbawiony.
- Mówiąc do jedzenia masz na myśli danie mi czegokolwiek z lodówki? - zaśmiał się.
- Oj no chciałem zrobić coś miłego - uśmiechnął się.
- W takim razie podaj mi czekoladę - skinął głową i poszedł do kuchni. Wrócił, jednak po krótkiej chwili podając mi tabliczkę. Bardzo chętnie wgryzłem się w nią i zacząłem rozkoszować smakiem.
- Cross... bo od jakiś pięciu sekund jestem ciekaw... - zerknąłem na niego - Czy będąc szkieletem masz chuja? - ........właśnie dlatego go nienawidzę...

Hałaśliwy Sąsiad||CRILLERWhere stories live. Discover now