8

84 8 3
                                    

Po powrocie do domu na szybko zrobiłem obiad. Skoro Chara nie wraca dzisiaj do domu to znaczy, że przynajmniej mogę zrobić mniejszy posiłek. Chociaż nie wiem też jak dużo jedzenia je tamten... Zaraz. Co mnie to obchodzi? Mam mu po prostu zanieść danie i mieć z głowy. Ale niestety będę też musiał porozmawiać na temat mojego numeru. Tak, więc jak tylko zjem pójdę do nieg-
W myśleniu przeszkodziło mi pukanie do drzwi. Podszedłem do nich i otworzyłem. Wtem zostałem delikatnie popchnięty, a do mojego mieszkania wszedł... no cóż... ten którego widzieć nie chce.
- Jak ty długo z pracy wracasz! - rozejrzał się - Ale tu jasno... Mógłbym rzec, że do nieba trafiłem - zaśmiał się i wszedł do mojej kuchni nim udało mi się go powstrzymać.
- Ej! Proszę wyjść z mojego domu! - zamknąłem drzwi i pobiegłem za nim.
- Czekam na obiad od dwóch godzin. Jestem mega głodny - podniósł pokrywkę od garnka i się uśmiechnął - Pachnie bosko! No to jak? Jemy? - ...
- Ty jesz u siebie - warknąłem cicho i pokazałem mu na drzwi.
- Jeśli mnie wyprosisz puszczę na cały głośnik moje ulubione porno - uśmiechnął się chytrze, a moje policzki pokryły się fioletem - Boże jakiś ty uroczy! - zaczął się histerycznie śmiać, a ja niechętnie zacząłem nakrywać do stołu - Więc jednak mam zostać. Miło z twojej strony - zajął miejsce przy stole i opierając policzek o dłoń obserwował mnie.
Starając się o tym nie myśleć zacząłem nakładać mu jedzenie na talerz, a następnie sobie. Z uśmiechem zaczął jeść oczywiście nie zamykając przy tym ust. Nie będę go porównywał do zwierząt, bo nawet one zachowują więcej kultury niż to wynaturzenie...
- Co do... telefonu - zacząłem po przełknięciu kęsa - Chciałbym byś usunął numer jaki otrzymałeś od Chary i więcej nie przychodził do mojego mieszkania - skończyłem kontynuując posiłek.
- Oj sąsiedzie. Nie mam zamiaru tego robić. Ani pierwszego. Ani drugiego - popił obiad herbatą jaką zrobiłem dla siebie.
- To naruszenie prywatności - wstał od stołu i zbliżył się do mnie.
- Naprawdę myślisz, że mnie to obchodzi? - usiadł tuż obok.
- Przepraszam, ale skoro już zjadłeś proszę o wyjście z mojego domu - wstałem i wziąłem jego pusty już talerz. 
- A gdzie ci tak śpieszno sąsiedzie? - nie wyglądał na takiego szczęśliwego jak wcześniej.
- To nie powinno cie obchodzić. A teraz wyjdź - wskazałem na drzwi, a on wstał i wkładając dłonie do kieszeni dresów zaczął wychodzić.
- Jeszcze będziesz musiał mi zrobić kolację - i wyszedł trzaskając drzwiami. Za kogo on się ma?!

Po dokładnym uszykowaniu się wyszedłem z mojego mieszkania i wsiadłem do auta jadąc w umówione spotkanie z szefem. Z-znaczy Ink'iem. 
Gdy tylko zajechałem na miejsce dostrzegłem jego auta przed restauracją. Musiał za mną czekać, ale jest jeszcze pięć minut, przed naszym spotkaniem.
Wysiadłem z auta i truchtem podbiegłem przed budynek. W środku ukazał mi się bardzo staroświecki jak i drogi wygląd. Nie przypominam sobie, by spotkania z pracownikami były aż tak wykwintne... 
- Dobry wieczór mogę prosić o pańskie nazwisko? - zerknąłem na niską panią króliczek uśmiechającą się zachęcająco w moją stronę.
- Cross X... - wyszeptałem, ale całe szczęście mnie usłyszała.
- Dobrze. Jest pan na liście. Proszę za mną - i zaczęła mnie prowadzić w nieznanym mi kierunku. Najpierw weszliśmy na wielką salę, a następnie ruszyliśmy w stronę jakiś drzwi - Tutaj mamy salę dla klientów drugiego stopnia - chciałem o coś spytać, ale się powstrzymałem - A to prywatna sala dla pierwszego stopnia - otworzyła mi drzwi, a ja wszedłem. 
- Crossy!~ - poczułem jak ktoś uwiesza mi się na szyi. Był to oczywiście Ink, który wręcz pulsował ogromem szczęściem - Cieszę się, że jednak przyszedłeś - jak miałbym nie przyjść na spotkanie z moim szefem..? 
- C-cóż... - posadził mnie na krześle i z uśmiechem nalał chyba wino - Szefie..? Czy te spotkanie jest naprawdę na temat pracy..? - spojrzał na mnie ze zdziwioną miną.
- Cóż. Nie. Przecież mówiłem ci, że to randka - lekko się zarumieniłem.
- D-dobry żart szefie... - patrzył mi dalej w oczy. Nie podoba mi się to.
- Słuchaj Cross - odłożył butelkę i zbliżył do mnie. Czuję się przytłoczony i otoczony mimo, że prócz nas nie ma tu nikogo... - Mam dla ciebie propozycję - podał mi kieliszek wina - I grzechem byłoby jej odmówić~ - 

Hałaśliwy Sąsiad||CRILLERWhere stories live. Discover now