15

69 9 5
                                    

Po zjedzonym śniadaniu zostawiłem dzieciakom kartkę na stole o schowanym śniadaniu. Sam ubrałem się i wyszedłem z mieszkania. Zerknąłem na sąsiednie drzwi. Podszedłem do nich i zadzwoniłem. Nikt nie otworzył, więc sam je otworzyłem. Wszedłem do środka i skierowałem się w stronę kuchni. Zostawiłem naleśniki z czekoladą w lodówce i ją zamknąłem. Sam nie wiem co robić. Odczuwam spory niepokój... n-nie żeby Killer mnie w jakiś sposób obchodził... po prostu... ugh... nawet nie mam wymówki... Może do niego zadzwonię? ... nie mam jego numeru... on ma mój, ale ja nie mam jego... Zaraz.. może gdzieś tu będzie zapisany? Wiem, że to głupie, ale warto spróbować.

Po kilkunastu minutach szukania, niczego nie znalazłem... Co prawda nie wchodziłem do sypialni, ale nie wiem czy chce tam wchodzić... W sensie... To naruszenie prywatności... .....mówi to osoba, która wchodzi do jego mieszkania bez pytania, i która już tam wchodziła... Jezu...
Tak, więc wszedłem do jego sypialni i rozejrzałem się. Na podłodze były porozrzucane jakieś małe buteleczki. Podniosłem jedną. Miała w sobie jakiś dziwny czarny napój, który już chyba wcześniej tu widziałem...
- Co tu robisz? - odwróciłem się upuszczając fiolkę, przez co ta rozbiła się na drobny mak.
- Wybacz... - schyliłem się zbierając szkło.
- Wyjdź - podniosłem na niego wzrok. Nigdy wcześniej nie mówił do mnie takim tonem - I oddaj klucz do mojego mieszkania - c-co..?
- Coś nie tak..? - rano zachowywał się zupełnie inaczej.
Chciałem do niego podejść, ale tym samym momencie rzucił się na mnie przewracając na łóżko. Niemal natychmiast złapałem jego nadgarstki i obróciłem przygniatając do łóżka i unieszkodliwiając. 
- Co się z tobą dzieje? - patrzyłem na jego pełne czerni oczy. Wyglądał... tak pusto. Po prostu pusto... - Killer... - nim zdążyłem zareagować objął moją talię nogami wywracając i dominując nade mną pozycją. 
- Wyjdź... - poczułem ostrze przykładane do moich kręgów szyjnych.
- E-ej..! - przestałem się miotać. Patrzyłem na jego pustą twarz. Czułem przerażenie. On w każdej chwili mógł mi coś zrobić. 
W pewnym momencie w jego oczach pojawiły się dwa imitujące tęczówki okręgi. Zamrugał parę razy a następnie upuścił sztylet trzymany w dłoni. Wykorzystałem to i zmieniłem naszą pozycję. Znów przyciskałem jego nadgarstki do materaca.
- Co ty robisz?! - nie kontrolowałem emocji. Naprawdę się bałem.
- Cóż... Tak jakby powiedziałem byś wyszedł - uśmiechnął się lekko a moje dłonie mocniej zacisnęły się na jego nadgarstkach.
- Dzisiaj rano zachowywałeś się idiotycznie a teraz groziłeś mi nożem do cholery! Co jest z tobą nie tak!? - oddaliłem się wstając.
- Idiotycznie..? Ranisz me uczucia Cross... Byłem po prostu trochę emocjonalny... - emocjonalny..? Emocjonalny?!
- A jak masz zamiar wytłumaczyć to, że niemal mnie zabiłeś?! - podniósł się do siadu.
- Nie zabiłbym cię... - odwrócił wzrok.
- Mam cię dość... - wyszedłem z tej pieprzonej sypialni. Nim, jednak dotarłem do drzwi wyjściowych poczułem dłonie obejmujące mnie w talii - Odsuń się! - i wtedy pod wpływem chwili. Uderzyłem go. Tak po prostu. Odwróciłem się i patrząc na niego zacisnąłem dłoń wykonując cios w policzek... 
- Niezły cios... - zrobiłem krok w tył patrząc na niego w zaskoczeniu. 
- Killer ja... - znów się zbliżyłem, ale wtedy i on wykonał uderzenie. 
- Teraz jesteśmy kwita... - wyplułem fioletową krew jaka pojawiła mi się w ustach - A teraz skoro nic nie jesteśmy sobie winni... Oddaj klucze do mojego mieszkania... - wyciągnął w moją stronę dłoń - Nie będę włączał muzyki w nocy jeśli cię to martwi. I nie rób mi już jedzenia - zakryłem sobie usta, by nie dać wypłynąć większej ilości życiodajnego płynu - Umowa stoi? - uśmiechnął się w moją stronę jakby to było nic. Sam nie wiem dlaczego, ale... naprawdę mnie to zabolało. 
Przetarłem usta w rękaw mojego swetra i wyciągnąłem klucze.
- Mieliśmy być przyjaciółmi... - oddałem mu jego własność - Sam tak mówiłeś co nie..? - dlaczego on mnie tak bardzo obchodzi..? - Ale skoro nie chcesz nimi być... To nie martw się... będę miał cię gdzieś... - to nie to co chciałbym powiedzieć, ale... to powinienem powiedzieć... przynajmniej tak myślę...
- Wszystko się kończy Cross. Poza tym nigdy nie dałbyś rady być moim przyjacielem. Sorka - zacisnąłem dłonie.
- A żebyś zdechł... - i wyszedłem z jego domu czując ogrom negatywnych emocji...

***

I teraz przejdziemy do
bardziej lubianej przeze mnie części
tej książki :D

Hałaśliwy Sąsiad||CRILLERWhere stories live. Discover now