41

67 9 5
                                    

Cross
I tak mijały mi godziny w pracy. Wypełniając dokumenty trzymałem mojego chłopaka na własnych kolanach, które już dawno mi ścierpły o ile to możliwe w moim przypadku. Bo wiecie... jestem z kości... heh... he...
- Zgłodniałeemm... - uśmiechnąłem się lekko gładząc jego plecy wolną ręką.
- Możesz zjeść moje drugie śniadanie - sięgnąłem po torbę i wyjąłem z niej pudełko ze zrobionym jedzeniem. Pulpety z sosem i ziemniaki dalej były ciepłe.
- To jest śniadanie...? To wygląda jak obiad... - wzruszyłem ramionami, a Kill obrócił się dalej mnie tuląc.
- Killer... - spojrzał mi w oczy - Jeśli chcesz jeść to ze mnie schodzisz - zamrugał parę razy oczami.
- Więc umrę z głodu... - westchnął "smutno" i mocniej się we mnie wtulił - A jak umrę będę cię nawiedzać jako duch! - bardzo śmieszne... - I tylko będziesz słyszał w kółko! Nie zadbałem o swojego najwspanialszego, najukochańszego i najpiękniejszego chłopaka Killer'a... - 
- Ty mi się nie śpiesz tak z umieraniem i zjedz ten posiłek nim ostygnie - warknął coś pod nosem, ale nie zwróciłem na to uwagi. Zamiast tego podniosłem się niemal nie łapiąc równowagi i zbliżyłem do stoliczka odkładając go na krzesło. Następnie podałem jedzenie i ucałowałem w czoło - Smacznego Kill - uśmiechnąłem się, gdy na jego policzkach pojawiły się dwa rumieńce. Dwa wspaniałe rumieńce, które kocham.
- A co ty zjesz..? - spojrzał na mnie marszcząc brwi.
- Zjem jak wrócimy do domu - chciałem wrócić na miejsce, jednak nim mi się to udało jego dłonie objęły mnie i posadziły na swoich nogach.
- Czy w związku nie należy dbać o siebie nawzajem..? - hardo patrzył mi w oczy - Daj mi, więc również zatroszczyć się o ciebie - zbliżył do nas opakowanie i wepchnął mi do buzi pierwszy kęs, przez który niemal się nie udławiłem. 

Killer
Dbanie o Cross'a jest super! Chyba mogę się przyzwyczaić.
- Powiedz aaa! - ten z uśmiechem przewrócił oczami i otworzył usta z cichym aaa. Włożyłem widelec do jego buzi i mu ją zamknąłem. I to byłoby na tyle z naszego posiłku. Jaka szkoda.
- Wracam do pracy - powiedział po przełknięciu wstając z moich nóg i usiadł za biurkiem. Nie mam pojęcia jak on mnie może tak mieć przez godziny. Mnie już ścierpły kości.
- Jutro też będziesz do tak późna..? - westchnął cicho i skinął głową. Czyli jutro też będę się nudził... Ugh... Współczuje samemu sobie... - A kiedy będziesz w domu? - spytałem, lecz odpowiedzi nie otrzymałem. Zbyt się skupił na papierku w dłoniach. Cóż. W takim razie pozwiedzam sobie ten budynek.
Wyszedłem z gabinetu i rozejrzałem się. Wszyscy są tu czymś zajęci. Nie mógłbym pracować w tak nudnej robocie... ale przynajmniej Cross dużo zarabia. Dzięki temu ma wszystkiego pod dostatkiem. ...i wydaje te pieniądze na mnie, Betty i dzieciaka... Czy ja jestem darmozjadem..? Przecież ja nawet nie pozmywam naczyń w mieszkaniu... Ugh... czuje się teraz okropnie. Dlaczego takie myśli przychodzą sobie od tak?!
- Przepraszam? Killer tak? - odwróciłem się w stronę tego całego... eemmmm... jak mu tam? Żółtek?
- Ta... - uśmiechnął się do mnie.
- Wybacz, że przeszkadzam, ale czy mógłbyś wyświadczyć mi przysługę? - co..?
- Ja? Jaką niby? - wyprostował się.
- Ink nie pozwala mi wychodzić samemu z budynku, a chciałbym pójść na zakupy... Mógłbyś pójść ze mną? - zakupy..? Hmm...
- A ten tandetny malarz pozwoli ci ze mną wyjść w ogóle? - z tego co wiem niezbyt się polubiliśmy.
- Powiedział, że muszę pójść z kimś, a ty jesteś kimś Killer - kimś na pewno... 
- Sam nie wiem... Zakupy są nudne... Czego konkretnie chcesz? - czy zabrzmiałem niemiło? Mam nadzieję...
- Cóż... Muszę zajrzeć do jednego sklepu... Nie jest daleko! Poza tym nie masz niczego czego potrzebujesz? - czego potrzebuje..? Emm... 
- W porządku. Pójdę z tobą o ile mój facet się zgodzi! - skinął głową i zniknął za drzwiami z napisem dyrektor. Czyli zapewne tandetny malarz. Okej... więc teraz wystarczy spytać mojego kościaka.
Bez pukania wszedłem do jego gabinetu.
- Puk puk kochanie! - uśmiechnąłem się szeroko, a jego wzrok z jednej sekundy stał się rozbawiony z lekką nutką ulgi.
- Przez chwilę się bałem, że coś zrobiłeś... - podszedłem do niego i usiadłem na kolanach.
- Ja nigdy - zaśmiałem się - A tak serio tamten pisklak chce iść ze mną na zakupy. Mogę? - przez pierwszą sekundę mój Crossy próbował zrozumieć o kogo chodzi.
- Dream? - skinąłem głową - Nie zabronię ci - uśmiechnął się - Jak skończę szybciej to po ciebie podjadę - no tak. Mój mężczyzna ma prawo jazdy - Chcesz coś kupić? - he?
- A co? Chcesz mi dać pieniądze? - zamiast odpowiedzi dostrzegłem wyjmowany w moją stronę plik banknotów - E-ej... - odepchnąłem jego dłoń - Mam jeszcze coś ze swoich... - 
- A masz je przy sobie? - ... - Więc masz - czuję się źle z tymi pieniędzmi... 
- Nie chce cię wykorzystywać w tym celu... - jego dłoń znalazła się na mojej czaszce i ostrożnie zbliżyła do siebie zamykając w czułym i potrzebnym mi uścisku.
- Nie czuj się z tym źle. Poza tym rzadko chodzisz gdziekolwiek, więc jak już idziesz to kup sobie coś - ucałował mnie w czoło - A rozmowę na temat pieniędzy dokończymy w domu - zszedłem z niego.
- Dobrze... - pocałowałem go w usta co od razu odwzajemnił - P-pójdę już... - i wyszedłem jak szybko jak wszedłem. 
Muszę znaleźć pracę... podwoje starania. Dorzucę się do rachunków i zacznę coś robić. Inaczej na zawsze będę pasożytem! 

***

Mini reklama ^^
Rozpoczęłam rysowanego aska ^^

Zapraszam <3

Hałaśliwy Sąsiad||CRILLERWhere stories live. Discover now