Rozdział 9/77

376 43 12
                                    

- Bądź o 20.00 u mnie - odpisałem do Andrzeja zdając sobie sprawę, że musiało stać się coś poważnego, skoro prosił o spotkanie. Uśmiechnąłem się do Klaudii, która leżąc obok mnie przypatrywała się co robię.

- To Andrzej ... ma jakieś problemy ... chciał się spotkać dzisiaj. To mój kolega - poinformowałem Klaudię przemilczając kilka faktów, między innymi jego zaborczą miłość do mnie, albo to w jaki sposób spławiał dziewczyny które pojawiały się w moim życiu. Ponieważ o leżącej obok mnie nie myślałem w kategoriach dziewczyna - chłopak, stwierdziłem, że nie muszę jej wtajemniczać we wszystko co „dla mnie" zrobił Endriu.

- Fajnie mieć takiego kolegę ... który zawsze jest obok, gdy coś stanie się złego - odpowiedziała, podnosząc się z pozycji leżącej i siadając obok mnie. - Mogę mieć jedną prośbę do ciebie? - zapytała, tuląc się do mego ramienia i zaskakując mnie tym bardzo miło.

- Oczywiście, że możesz. Jeśli jestem tylko w stanie ją spełnić ... - odpowiedziałem, głaszcząc ją po głowie, tak jak lubiła.

- Widzisz, mój brat cioteczny ... Zbyszek żeni się ... nie mam z kim iść na ślub i wesele ... poszedłbyś ze mną? To jeszcze daleko bo po nowym roku dopiero, ale ... mówię już dziś - poprosiła, nadal tuląc się do mego ramienia. Ach te kobiety - pomyślałem - jak czegoś potrzebują potrafią poprosić -

- Nie wiem Klaudia ... nie wiem czy nie będę miał wtedy jakichś egzaminów w szkole. Jeśli nie ... to czemu ... mogę pójść z tobą - odpowiedziałem, najszczerzej jak potrafiłem.

- Dziękuję - odpowiedziała i ... stało się coś, czego się nie spodziewałem. Jej usta znalazły się koło moich ust i ... na chwilę, która nie mam pojęcia dlaczego przerodziła się w dłuższą chwilę, - dotknęły się, jakby za sprawą magnesu, dotknęły i nie chciały się rozłączyć. I pewnie ta chwila trwała by znacznie dłużej gdyby nie mama Klaudii , która w tym momencie weszła do pokoju z herbatą. Stanęła jak wryta a my ... spłoszeni jakby przyłapano nas na kradzieży, bordowi jak moja marynarka, wisząca w przedpokoju i róże stojące we flakonie zamilkliśmy pochylając głowy.

- Przyniosłam herbatę ... może zje pan z Klaudią kolację? - zapytała mama dziewczyny, starając się zachowywać normalnie. Spojrzałem na nią nadal zawstydzony i nadrabiając miną poprosiłem aby nie mówiła do mnie per pan, tylko po imieniu.

- Nie chciałbym sprawiać kłopotów - odpowiedziałem.

- Zostań! Zostań! ... proszę - usłyszałem za swoimi plecami głos Klaudii - Mamo zrób kolację ... on zostanie -

- To żaden kłopot... idę już szykować - odpowiedziała Danuta, tak właśnie przedstawiła mi się mama Klaudii. Ponownie zostaliśmy więc sami.

****** Andrzej ******

Pisząc sms-a do Kuby właściwie chciałem tylko naprawić zepsute z nim stosunki. Miałem dość samotności, brakowało mi jakichkolwiek kontaktów z ludźmi, bałem się, że nałogi, które znów dawały znać o sobie, wezmą górę i zniszczą mnie i moje życie. Więc kiedy odpowiedział, bym spotkał się z nim o 20.00 u niego w domu, niezmiernie się ucieszyłem.

****** Jakub ******

- Muszę już iść. Bardzo dziękuję za kolację, była pyszna - zwróciłem się do Danuty słowami podziękowania. - Dobranoc Klaudio - dodałem ściskając lekko jej dłoń i patrząc prosto w uśmiechnięte i wpatrzone we mnie oczy.

- Dziękuję Kuba ... dziękuję za kwiatki ... za siebie ... za to, że byłeś tu ze mną - odpowiedziała zrywając się z łóżka i przez moment zapominając o kroplówce, którą chyba najchętniej by zerwała, aby tylko móc się teraz ze mną pożegnać.

- Klaudia! Uważaj! - krzyknąłem, na szczęście w porę, gdyż opanowała się i usiadła na łóżku. Podszedłem do niej będąc już w butach i pomimo obecności Danuty przytuliłem do siebie.

- Dobranoc, śpij dobrze - powiedziałem i odwróciwszy się na pięcie wyszedłem z pokoju.

- Dziękuję panie ... Kuba - poprawiła się Danuta - Dziękuję ... ona dziś odżyła widząc tu ciebie -

- Nie ma za co, muszę już iść ... dobranoc - odpowiedziałem i wyszedłem. Wracając do domu, myślałem o tym wszystkim co dziś się wydarzyło. Przede wszystkim było mi bardzo żal Klaudii, fakt, że całe życie się męczyła był naprawdę dostatecznym argumentem na to, bym jej z całego serca współczuł. A jej zachowanie? Może było troszkę dziecinne, ale przede wszystkim była sobą, szczerze okazywała radość i inne cechy, potrzebowała też bardzo przyjaciół, albo chociażby przyjaciela, jej przyjaciela, którym po namyśle zdecydowałem się zostać.

Gdy doszedłem do domu w mega ekspresowym tempie, Andrzej już czekał. Oczywiście Grażyna o tej porze była jeszcze u swojego amanta, więc dlatego nie mógł się dostać do domu, tylko czekał pod klatką. Po przywitaniu weszliśmy do mieszkania, przemieszczając się do mojego pokoju. Andrzej rozejrzał się po nim, jakby pierwszy raz go oglądał i stwierdziwszy, że nic się nie zmieniło usiadł na tapczanie, a ja naprzeciwko niego wpatrując się w jego twarz i czekając na rozpoczęcie rozmowy. W końcu zaczął od przeprosin.

- Winny jestem tobie przeprosiny ... za Beatę, Magdę, Arka, w końcu za siebie i Łukasza, za to, że ciebie zostawiłem i bez słowa odszedłem, za to, że ciebie skrzywdziłem i uderzyłem na weselu Beaty. Nie mam nic na swoją obronę - usłyszałem skruszoną wypowiedź Andrzeja, który w tym momencie pochylił głowę i przyglądał się swoim palcom u rąk.

- Andrzej ... nie masz za co mnie przepraszać. To co się stało już nie wróci, wiem czym się kierowałeś, jakie miałeś pobudki. Wiem co czułeś do mnie, wiem, że nie była to zwykła przyjaźń, chciałeś związku ze mną, a gdy się na to nie godziłem, zazdroszcząc robiłeś różne głupstwa. Nie gniewam się już o to ... nie rób tego tylko w przyszłości. Słuchając co mówiłeś przed chwilą byłem pod wrażeniem ... bo to nie podobne do ciebie byś przepraszał. Czy coś się jeszcze stało, że przyszedłeś ... do mnie taki skruszony? - zapytałem nadal bawiącego się swoimi palcami chłopaka.

- Chciałem byś mi pomógł ... nie daję rady ... sam ze sobą ... potrzebuję kogoś ... przyjaciela, kolegi ... kogokolwiek by zapewnił towarzystwo i zapełnił czas ... czuję ... Jakub ja się staczam - odpowiedział. Spojrzałem na niego ze współczuciem. Czy ja jestem Matka Teresa z Kalkuty? Wszyscy do mnie przychodzą gdy potrzebują pomocy. Jak jest im dobrze, to nikogo nie ma- pomyślałem.

- Endriu... nie wiem czy znajdę na to czas. Pracuję i od października uczę się. Ale obiecuję, że w wolnych chwilach postaram się tobie pomóc. -

- Dziękuję - odpowiedział, podnosząc głowę i spoglądając na mnie.

- Mam tylko jeden warunek ... zero przystawiania się do mnie ... nie czuję się gejem, chociaż nie mam nic przeciwko tej orientacji. To, że razem spędziliśmy kilka chwil, które skończyły się sam wiesz jak, nie oznacza, że możesz w przyszłości próbować tego ze mną znowu. Nie chcę ... nie życzę sobie ... tylko przyjaźń, ale bez spoufalania się. -

- Będzie ciężko... szczerze... ale postaram się - odpowiedział.

- Andrzej, ja też rozmawiam z tobą szczerze. Byłeś z Agatą, Alicją, próbowałeś się dobrać do mnie, jesteś z Łukaszem ... zdecyduj się - czy ty w ogóle kogoś kochasz?- zapytałem, spoglądając na niego.

- Nie jestem już z Łukaszem ... ma kogoś innego ... pewnie masz rację, ja ... ja nie kochałem ich, ja kochałem tylko ciebie. -

Spojrzałem na niego ze współczuciem - Rozumiem Andrzej, ale ja ciebie nie kocham w ten sposób jak ty mnie. Byłeś dla mnie bratem i jeśli chcesz być nim nadal, po prostu dostosuj się do tego o co cię proszę. Inaczej ... niestety ... nie będziemy mogli się spotykać - odpowiedziałem.

- Dobrze, zgadzam się ... a swoją drogą, skąd ty dziś taki wystrojony wróciłeś? - zapytał

★★★★★

Czy wierzycie w szczerość intencji Andrzeja?

Live 3Where stories live. Discover now