Rozdział 50/118

305 31 6
                                    

- I co teraz powiesz? - zapytałem, gdy w końcu obejmowałem moją na wpół rozebraną dziewczynę w łazience.

- Kocham cię - odpowiedziała niewinnym głosikiem całując moje usta.
Pomogłem zdjąć jej staniki przez moment zająłem się jej piersiami. Na moment, ponieważ zauważyłem jakie wywołałem dreszcze swoim dotykiem.

- Chodźmy pod prysznic bo tu jest zimno. - zdecydowałem w końcu. Tak też zrobiliśmy. Po chwili w wielkiej kabinie zrobiło się ciepło, a nasze wychłodzone ciała rozgrzały się na tyle, że mogliśmy ograniczyć wodę do minimum. Wykorzystałem moment i nabrałem różanego żelu w którym myła się Klaudia i zacząłem nacierać na jej ciało rozsmarowując i pieszcząc zarazem każdy jego centymetr. Co jakiś czas słyszałem jej pisk gdy docierałem do miejsc w którym miała intensywniejsze łaskotki. Gdy dotarłem do jej kobiecości zmyłem żel z ręki i uklęknąwszy przed nią zacząłem ją myć swoim językiem. Pisnęła z rozkoszy przez moment stojąc nieruchomo, ale tylko przez moment, ponieważ za chwilę nabijała się swoją cipką na mój język. Trwało to kilka chwil i stwierdziwszy że jest juz odpowiednio umyta puściłem wodę i zmyłem z niej powstałą wyżej pianę. Gdy to zrobiłem widziałem w jej oczach, że miała ochotę zabawić się moim tygrysem, ale wyprzedziłem jej zamiary łapiąc za uda i podnosząc ją niczym piórko do góry. Przestraszyła się na moment, łapiąc mnie swoimi rękoma szybko za szyję. Ale mnie o to chodziło, aby mi pomogła właśnie w ten sposób. Bez problemu swoim nabrzmiałym penisem wszedłem w jej szparkę. Moje biodra otuliła swoimi nogami, a ja zacząłem w nią napierać. Ciepła woda lała się nam po naszych ciałach dodając dodatkowej rozkoszy. Pulsowałem w niej czując jej gorąco, a zarazem bliskość jej rozgrzanego ciała, piersi, które dotykały moich sutków, oraz ust , które w tym momencie "zjadały i pieściły" mój język. Nie raz zastanawiałem się jak to jest, że ludzie nie muszą się tego uczyć, uczyć się seksu, ale mają to chyba już w genach podobnie jak z nauką chodzenia czy mówienia. Czułem jak Klaudia dochodzi pierwsza przede mną zawieszając się niemal bezwładnie na mnie i powodując, że w końcu poczułem jej ciężar. Zrobiłem więc jeszcze kilka dość intensywniejszych ruchów w jej środku i czując że eksploduję uciekłem z jej wnętrza przypominając sobie nagle, że kochaliśmy się bez zabezpieczenia.

- Co się stało? - zapytała kiedy dość szybko z niej uciekłem.

- Zapomniałem o czymś - odpowiedziałem z zakłopotaniem. Domyśliła się widząc mego nie ubranego penisa.

- To nic - odpowiedziała ześlizgując się ze mnie, oraz kucając w takiej pozycji, że mój członek znalazł się na wysokości jej ust. Po raz drugi tego dnia cały mój ładunek pozostawiłem w jej ustach.

***** Następnego dnia *****

Noc minęła szybko i wierzcie mi nie była to znów spokojna noc. Jeśli ktoś pomyślał, że grzecznie spaliśmy to grubo się myli. No ale ileż można opisywać czegoś co w końcu w kochającym się związku jest rzeczą oczywistą, a intensywność tego, no cóż zależy od możliwości, chęci i wychowania partnerów. Póki co chęci były wielkie, możliwości również, a wychowanie ... no cóż śmieszne by było liczenie jakichś dni płodnych, niepłodnych czy nie zabezpieczenie się tylko dlatego, że jakiś pan w czarnej sukience czerpie zyski z narodzin, chrztu, komunii, bierzmowania, ślubu czy śmierci i chciałby by jak najwięcej dlatego rodziło sie dzieci. Kochaliśmy sie więc po Bożemu bo Bóg nie miał na pewno nic do tego czy wylewam swoje nasienie prosto w szparkę mojej dziewczyny, czy na jej piersi, brzuch, czy usta. I na szczęście Klaudia myślała podobnie jak ja.
Cały poranek minął na naszym pakowaniu się, ale pomimo tego mieliśmy czas również na czułości. Niby niechcący zaczepiałem Klaudię, a ona również niechcący odwzajemniała moje zaczepki coraz śmielszymi buziakami czy pieszczotami o których gdyby wspomniał ktoś sześć dni temu pomyślałbym, że sobie żartuje. Tak więc wcale nie śpiesząc się spakowaliśmy się w końcu i po zapakowaniu bagaży w moim samochodzie, oraz pożegnaniu się z naszymi gospodarzami, ruszyliśmy w drogę powrotną do Puław. Tym razem już nie zatrzymywaliśmy się nigdzie jadąc niemalże non stop do celu podróży, czyli do naszego domu, a właściwie ku rozpaczy mojej i Klaudii, do domów dwóch.

***** Kilka godzin później - Puławy *****

- Przyjdziesz później? - zapytała dziewczyna, kiedy próbowaliśmy się rozstać.

- Tak. Muszę porozmawiać z rodzicami - odpowiedziałem. Umówiliśmy się, że pierścionek, który dostała wręczę jej oficjalnie podczas spóźnionego obiadu. Głupie to, ale ... jej rodzice poczuliby się niedocenieni gdybym pominął ich rolę i takie ble ble ble. Tak więc nie miałem wyjścia tylko najzwyczajniej na świecie poprosić rodziców o jej rękę. Dziwne i sztuczne są te obyczaje jak większość obrzędów w naszym kraju. Ale cóż.

- Wypakuję się, przebiorę i wracam kochanie - odpowiedziałem całując na pożegnanie Klaudię.

- Zwariuję bez ciebie tutaj - smutnym głosem skwitowała dziewczyna. Pocałowałem ją jeszcze raz i pozostawiłem jej zdanie bez komentarza.

- Niedługo wracam - odpowiedziałem i wsiadłszy do samochodu odjechałem.

W domu rzeczywiście wypakowałem ciuchy sortując je kolorami i część wrzucając od razu do pralki i nastawiając pranie. Podlałem szybko kwiatki, które na pewno ucieszyły się z łyka świeżej wody, wziąłem prysznic i zacząłem szykować ubranie. Nim to zrobiłem doprowadzając się do ładu, oraz prasując koszulę pranie które nastawiłem w trybie eco zdążyło się już wyprać. Rozwiesiłem je więc na tarasie i zacząłem się na poważnie zbierać. Zadzwoniłem do kwiaciarni zamawiając telefonicznie dużą wiązankę bordowych róż, oraz dwie mniejsze, jak zawsze dla teściowej i Darii. Pierścionek - pomyślałem przypominając sobie o najważniejszym tego wieczoru przedmiocie. W końcu gotowy, ubrany w białą koszulę wypuszczoną z czarnych rurek i intensywnie bordową w kolorze róż marynarkę wsiadłem do taksówki którą zamówiłem.
Rodzice Klaudii o niczym nie wiedząc zaprosili mnie na spóźniony obiad, podczas którego miały być pierogi ruskie. Śmiałem się z tego w myślach, bo gdyby wiedzieli ... to ... Trzeba przyznać jednak, że obiad był wyśmienity, chociaż czułem z każdą kolejną minutą coraz większe zdenerwowanie. Dobrze, że domyślny teść postawił flaszkę z koniakiem, dzięki czemu po trzech kieliszkach nabrałem śmiałości.

- Dziękujemy za prezenty - po wysłuchaniu mojej i Klaudii relacji z pobytu, oczywiście nie do końca szczegółowej, powiedziała Danuta.

- Mam jeszcze jeden prezent - zacząłem - Klaudia widziała go już w Zakopanem. Ale chciałem też pokazać go państwu. Poprosiłem Klaudię o zamieszkanie ze mną i wręczyłem jej ten pierścionek. Czy nie macie nic przeciwko temu by Klaudia została moją żoną? - zapytałem, a cisza która nastała była tak duża, że słychać było burczenie w jak zawsze niezapchanym jedzeniem brzuchu Darii. Miny Tadeusza i Danuty były bezcenne. Przez moment miałem wrażenie, że usłyszę NIE - i co wtedy? Nie zastanawiałem się nawet nad taką ewentualnością.

- No to witaj synu w rodzinie - usłyszałem w końcu Tadeusza, który wstał i objął mnie swoimi ramionami, po czym polał kolejną porcję alkoholu.

- Gdybym wiedziała, naszykowałabym coś innego - tłumaczyła się Danuta, ale nas już to nie obchodziło siedząc i całując się z Klaudią. I właściwie nic nie mogło zepsuć tego wieczora. Nic?

- Cześć Kuba. Muszę z tobą porozmawiać. Najlepiej dziś wieczorem. To ważne. - usłyszałem w telefonie głos Andrzeja.

Live 3Where stories live. Discover now