Rozdział 20/88

372 30 6
                                    

Niesamowite - pomyślałem o tym co dojrzałem. Tuż za kominkiem, przy stoliku, siedział Andrzej, a obok niego Aneta. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybym w tym momencie nie „złapał" ich na namiętnym, lub namiętnych pocałunkach. To trzeba by było zobaczyć by w to uwierzyć. Wyjąłem aparat i uwieczniłem ich pocałunek na zdjęciu. Tak byli sobą zajęci, że nawet nie zauważyli kiedy to zrobiłem. To chyba największy plus tego wyjazdu - jeszcze wczoraj wieczorem się do mnie dobierał, a tu proszę ... Aneta w roli głównej - pomyślałem, zadowolony, że Andrzej, może w końcu znalazł to co chciał i ja też na tym skorzystam, gdy da mi spokój nie wtrącając się do mnie i Klaudii. Postanowiłem im nie przeszkadzać, tylko zaczekać w ciszy na Patrycję, która zapewne była w toalecie i pójść do baru coś zamówić do picia i jedzenia. Nim jednak Patrycja wróciła i oni zakończyli czułości.

- Nieźle, nieźle - pochwaliłem uśmiechającą się do mnie i do siebie przed chwilą całującą się parkę.

- Zgłodniałem, patrząc tak na was jak się zjadacie - dodałem, żartując sobie z Andrzeja i Anety.

- To trzeba coś zamówić do jedzenia - poparł mnie Andrzej.

- Zamówcie coś chłopcy, a ja pójdę zobaczyć co się dzieje z Patrycją - dodała Aneta, kierując się w stronę łazienek.
Podeszliśmy do baru i po obejrzeniu menu zamówiliśmy to co każdy z nas najbardziej lubił, czyli pizzę i cztery browary.

- Gratulacje - pogratulowałem Andrzejowi, kiedy wracaliśmy na miejsce.

- Czego? ... Nie ma czego - odpowiedział jakby bez uczuć, ale widziałem, że gdzieś tam w głębi duszy się cieszy.

***** Następnego dnia ******

Następnego poranka dość szybko ogarnęliśmy się, aby wcześnie wyjechać do domu. Znów spałem sam w pokoju, przyzwyczajony już do tego, że Andrzej dzielił łóżko z Anetą. Dzielił, dzielił i wydzielił - pomyślałem, mając na myśli ich wczorajszy pocałunek. Widać było w ich zachowaniu, że coś między nimi zaszło, coś co ich do siebie bardzo zbliżyło i szczerze cieszyłem się z tego. Ciekawe co na to Łukasz? - pomyślałem o koledze Andrzeja, który bywało, że jednak czasami był dość blisko niego. Nie chciałem jednak zaprzątać sobie tym głowy. Grunt, że wszystko się póki co poukładało.

***** Kilka godzin później *****

- Dzięki dziewczyny - żegnałem się z Patrycją i Anetą, które wysiadały właśnie z samochodu. - Dzięki, za fajnie spędzony czas ... a to co złe ... nie pamiętajcie - dodałem. Pożegnały się i one, umawiając się na wieczór zdjęciowy i wspominanie wspólnego wypadu. Zostałem sam z Andrzejem, z którym ruszyliśmy w kierunku domu. Gdy dojechaliśmy i zaparkowałem samochód uścisnęliśmy sobie dłonie na pożegnanie i każdy poszedł w swoją stronę.

***** Kilka dni później *****

Wszystko co dobre szybko się kończy. Znów zaczęła się szkoła i praca, praca i szkoła. Znów brakowało na wszystko czasu, a najbardziej na wspólne spotkania z moimi przyjaciółmi. Jedyny kontakt jaki nawiązywałem i to dość późnym wieczorem, był to kontakt tylko telefoniczny, zarówno pod postacią rozmów jak i pisania sms-ów. Oczywiście najczęściej rozmawiałem z Klaudią. Nadal traktowaliśmy się jak przyjaciele, nie wspominając, ani sobie, ani innym, że może coś więcej nas łączyć niż wspomniana przed chwilą przyjaźń. Oczywiście Klaudia cały czas czekała, na to bym razem z nią pojechał do Zamościa na co oczywiście wstępnie się już dawno zgodziłem, ale nie mogłem tego zrealizować, z powodu braku choćby jednego dnia wolnego. Jak miałem wolne w pracy, szedłem do szkoły i na odwrót, po za tym pod koniec roku, nauczyciele nagle przypomnieli sobie o sprawdzianach, kartkówkach i różnych śmiesznych egzaminach, na które niestety trzeba było trochę czasu, aby się do nich przygotować. W końcu, w drugiej połowie maja, udało się mi znaleźć całe dwa dni wolnego. Powiadomiłem więc Klaudię aby szykowała się do wyjazdu. Nie mogła się wręcz tego doczekać. W końcu ten moment nadszedł. Wyjechaliśmy wcześnie rano, aby mieć jak najwięcej dnia dla siebie po przyjeździe do Zamościa, w którym nigdy wcześniej nie byłem. Po niecałych dwóch godzinach podróży byliśmy na miejscu. Poznałem Anię, ciocię Klaudii, która była młodszą siostrą jej mamy, zaledwie o 10 lat starszą od Klaudii , która podobnie jak ona była blondynką. Po przywitaniu się i zreferowaniu skąd pochodzę, co robię i gdzie mieszkam, usiedliśmy w olbrzymiej kuchni, aby napić się kawy i zjeść coś słodkiego. Ania była olbrzymią gadułą, więc już po kilkunastu minutach, wiedziałem o niej i jej tacie, a Klaudii dziadku, niemalże wszystko. Gdzie pracuje, co robi, na co dzień, jakie ma plany na przyszłość, jakie potrzeby związane z domem ... słowem wszystko. W końcu zaczęła opowiadać nam o Krzyśku, jej narzeczonym, jak go poznała, ile razem ze sobą chodzili i kiedy planują się pobrać.

- A wy chodzicie od dawna ze sobą? - zapytała nagle, patrząc jak nasze policzki stają się bordowe ze wstydu.

- Aniu ... Kuba jest moim przyjacielem ... nie chodzimy ze sobą - odpowiedziała Klaudia.

- Ja też tak mówiłam ... wszystko do czasu - rzekła Ania, spoglądając na nas badawczym wzrokiem, jakby chciała coś nim z nas wyczytać. Uśmiechnąłem się, nie wiedząc co odpowiedzieć. Podobnie jak Klaudia czułem się zakłopotany tym gradobiciem pytań, skierowanych w naszą stronę. Przeprosiłem więc dziewczyny na moment, tłumacząc się potrzebą wyjścia do toalety. Gdy z niej wyszedłem, rozmowa dotyczyła już innego tematu.

- Kubuś, idziemy na starówkę? - zapytała Klaudia, gdy wróciłem do kuchni. Nie miałem ochoty siedzieć w domu, tym bardziej, że na dworze było bardzo ciepło, więc bez zastanowienia zgodziłem się na spacer. Wychodząc z domu, oczywiście dowiedziałem się, gdzie mieszka były chłopak Klaudii, o którym wiele usłyszałem. Nie tylko się dowiedziałem, ale również zobaczyłem, ponieważ dom jego rodziców, stał obok domu Ani.
Specjalnie złapaliśmy się pod ręce i wesoło rozmawiając poszliśmy w kierunku centrum miasta. Do Starówki jak się okazało było dość daleko. Po drodze minęliśmy pizzerię o której wspomniała mi Klaudia, że robią tam świetną, ale dziwną pizzę o nazwie Jola, na której codziennie jest co innego, w zależności chyba od asortymentu jaki obecnie jest w kuchni. Następnie doszliśmy do parku, który powstał na terenach pofortecznych miasta. Mniej więcej na jego środku znajdował się staw, po którym można nawet pływać łódkami. Tutaj na moment przystanęliśmy, po to by zrobić kilka zdjęć. Najpierw ja, na tle stawu zrobiłem kilka zdjęć Klaudii, później nasze rolę się odwróciły, a na koniec chciałem zrobić kilka zdjęć razem. Ustawiłem więc samowyzwalacz i podbiegłem do Klaudii. Złapałem ją za ramiona i przechylając trochę do tyłu tak jakbyśmy się przewracali wtuliłem się do niej. Pisnęła przestraszona, ale i zadowolona.

- A kolejne zdjęcie z buziakiem - zaznaczyłem , kiedy ustawiła się najpierw sama, w nowym miejscu, na tle starych murów fortecznych.

- Chciałbyś - zaśmiała się.

- A ty nie chcesz? - zapytałem. - Dobra, nie to nie - odpowiedziałem z udawanym fochem. Ustawiłem samowyzwalacz i kiedy podszedłem do dziewczyny, stanąłem obok niej jak kołek, nie dotykając ją nawet ręką. I wtedy stało się coś nieoczekiwanego, gdyż Klaudia rzuciła się na mnie jak dzika, nieoswojona kotka dobierając się do moich ust. Mina jaką miałem na zdjęciu powinna zostać ocenzurowana.

- Jak mogłaś? - zapytałem spoglądając na świetnie naturalną, a zarazem śmieszną fotografię.

- A mogłam ... i mogę - odpowiedziała Klaudia i zbliżywszy się do mnie namiętnie pocałowała moje usta. Nasze twarze w tym momencie dzieliło tylko kilka centymetrów. Czułem jej oddech na swojej skórze. Czułem zapach jej perfum. Zapach przy którym nie umiałem się skupić i myśleć. Nagle zapragnąłem, żeby przestały nas dzielić nawet centymetry. Ona chyba pomyślała o tym samym bo jej usta znalazły się na moich w tej samej sekundzie. Na początku całowaliśmy się delikatnie. Lekko muskając się ustami. Jej ręce znalazły się na moim pasie i przyciągnęła mnie do siebie. Moje ręce owinęły się jej na karku, a palce wplotły się w jej włosy. Z czasem nasze wargi zaczęły ze sobą współpracować, całowaliśmy się coraz namiętniej. A ja chciałem, żeby ten pocałunek trwał wiecznie. Delikatnie przejechałem językiem po jej wargach. Odpłaciła mi tym samym po czym wsunęła język w moje rozchylone wargi. I nagle oderwaliśmy się od siebie. Oboje ciężko oddychaliśmy , ona jednak mnie nie puściła. Przytuliła się do mnie i położyła głowę na moim ramieniu. Gładziłem ją po włosach jedną ręką, drugą cały czas ją trzymając, jak gdybym bał się, że mi ucieknie. Ale ona najwidoczniej nie zamierzała tego zrobić. Chciała podobnie jak ja żyć chwilą , chciała być tu razem ze mną. Ja podobnie, chciałem ją czuć, jej dotyk, jej oddech.

- Jesteś niesamowicie piękna - powiedziałem, przyglądając się jej świecącym oczom. Uśmiechnęła się do mnie, nie zaprzeczając nawet, tylko rumieniąc się na twarzy.

- Dziękuję kochanie - usłyszałem po raz pierwszy słowa, dwa cudowne słowa, które utkwiły mi w pamięci, aż do dzisiaj.

Live 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz