Rozdział 37/105

310 25 5
                                    

Wychodząc z kina w dość dobrych humorkach, skierowaliśmy się w kierunku naszych domów. Kamila złapała mnie pod rękę i zaczęła opowiadać o wydarzeniach które miały miejsce przez ostatnie dziesięć dni jej nieobecności. Między innymi wspomniała o swoim byłym chłopaku, który dwukrotnie pod wpływam alkoholu, nieświadomy tego, że nie ma jej w Puławach, dobijał się do drzwi domu w którym mieszkała razem z rodzicami. Raz ojciec Kamili nie mogąc sobie poradzić z natrętem wzywał policję. I tak spokojnie, nie śpiesząc się, w tę dość ciepłą sierpniową noc zbliżaliśmy się do celu naszego spaceru - do domu Kamili. Mieszkała niedaleko lasu, w ładnym domku jednorodzinnym, w dość ślicznym otoczeniu, dużo ładniejszym od moich osiedlowych okolic. Nagle chwyciła mnie za rękę i stanęła.

- Alan! - przestraszyła się, wskazując idącego w oddali chłopaka. Przez moment, świadomy tego co mi o nim opowiadała poczułem się niepewnie. Ale co tam, przecież nas nie zabije - pomyślałem.

- To on? Chodź! - zapytałem, zarazem łapiąc Kamilę za rękę i ruszając w kierunku nadchodzącego chłopaka. On również nas dojrzał. Jakby przez moment zaskoczony, najpierw zwolnił, a teraz przyśpieszył kroku.

- Cześć kochany kotku - powiedział kiedy już był od nas na odległość kilku kroków. Oceniłem swoje ewentualne szanse, mierząc wzrokiem potencjalnego przeciwnika. Był niższy ode mnie, za to nieźle przypakowany, więc moje szanse były nikłe gdyby miało dojść do jakiejkolwiek konfrontacji siłowej. Do tego najwyraźniej był pijany.

- Cześć Alan - usłyszałem głos dziewczyny idącej tuż obok mnie. Znałem go z widzenia. Chodził kiedyś do tej samej szkoły co i ja, zazwyczaj jednak nie utrzymywałem kontaktów z ludźmi starszymi ode mnie, którzy sami zresztą chodząc do szkoły traktowali młodszych od siebie jak powietrze.
Zbliżył się niebezpiecznie blisko do Kamili, którą w tym momencie zasłoniłem próbując ją bronić właściwie nie wiedząc przed czym, nie znając bowiem zamiarów chłopaka.

- Spierdalaj chuju od mojej dziewczyny. Chcę się z nią przywitać - nieco bełkotliwym głosem, ale dość ostro i wyraźnie dał mi do zrozumienia co powinienem zrobić. Nie ustępowałem, zarazem jednak nie wywołując jakiegokolwiek pretekstu do bójki.

- Odejdź spokojnie. Kamila ...

- Kuba, zaczekaj. Chwilę z nim porozmawiam. - przerwała Kamila prosząc bym na chwilę odszedł i na nią zaczekał. Niechętnie, ale przystałem na to, przyglądając się w pewnej odległości na dość impulsywną rozmowę dwóch do niedawna kochających się osób. Niewiele trwała ich rozmowa, gdyż po kilku zaledwie minutach dziewczyna odwróciła się od mięśniaka i dość szybko ruszyła w mym kierunku. Gdy podeszła czułem jak drży nie mogąc się przez moment opanować.

- Przepraszam Kuba, nie chciałam cię w to mieszać. To moja sprawa i dlatego musiałam z nim porozmawiać. On by cię tu zabił. Znam go. - tłumaczyła się. Poczułem się trochę dziwnie słysząc jakie ma mniemanie o mnie i mych możliwościach fizycznych, z drugiej strony musiałem jej przyznać rację. Ona znając go załatwiła to na tyle pozytywnie, że szliśmy znów obok siebie cali i zdrowi, gdybym ja wkroczył do akcji, zapewne skończyło by się to o wiele gorzej, nie ukrywam, że szczególnie dla mnie. Byliśmy już o krok od jej domu.

- Dziękuję Kuba - usłyszałem, a jakby w nagrodę za to, że byłem z nią tego wieczora zbliżyła się do mnie i jak to miała w zwyczaju na moment, dosłownie moment pocałowała mnie w usta. Nie wiem jak to robiła, ale tego pocałunku nie da się zapomnieć. Wpiła się w moje usta, zarazem kręcąc tak swoim języczkiem, że przez moment zapomniałem o Bożym świecie. Gdy pierwsze emocje opadły i miałbym chęć odwdzięczyć się jej tym samym, ona była już daleko, pozostawiając mnie samego przed domem jej rodziców.

***** Andrzej *****

Wyszliśmy razem z Anetą z pubu, pozostawiając jej chłoptasia samego przy stoliku. Próbował się rzucać, ale łapiąc go za bluzę jedną ręką i przyciągając wręcz do siebie wybiłem mu jego pomysł dość szybko z głowy.

- Siedź tu pajacu spokojnie i łapy precz od Anety. Inaczej cię znajdę. - zagroziłem, przestraszonemu już w tym momencie chłopakowi. Puściłem go, czekając na rozwój wypadków, ale ten opadł na krzesło. Frajer - pomyślałem o chłopaku, który nie potrafił nawet bronić swojej dziewczyny. Na świecie pełno takich frajerów.
Szliśmy więc razem właściwie nie wiedząc dokąd i gdzie. Aneta mieszkała poza Puławami, ja jej do siebie do domu raczej nie mogłem zaprosić. Chociaż - pomyślałem. Miałem na nią olbrzymią ochotę, podobnie zresztą jak ona od dawna na mnie. Działka ojca - pomyślałem, wiedząc co mam zrobić. Noc była ciepła, a wejście po cichu do domu i zabranie kluczy od działki ojca, na której był dość duży domek nie stanowił żadnego problemu. Tak też zrobiłem.
Po chwili byłem już z powrotem razem z kluczami. Droga na działkę zajęła nam zaledwie kilka minut, gdyż Aneta świadoma tego co za chwilę się stanie, sama nie zwalniała kroku, a wręcz go przyśpieszała. Gdy dostaliśmy się do domku rzuciłem się na nią, jak wampir czujący świeżą krew. Nasz skromny jak na gorący sierpniowy dzień, a teraz noc ubiór szybko znalazł się na podłodze. Czerpaliśmy satysfakcję ze swej nagości, koncentrując się jednak na najbardziej intymnych miejscach naszych ciał.

- Weź mnie. Kochaj się ze mną - usłyszałem, proszący wręcz głos Anety, która rozchylając swoje nogi i odsłaniając swoją kobiecość, wręcz zapraszała mnie do tego. Przywarłem do niej, obejmując ją swymi rękoma i wchodząc dość szybko swoją stojącą jak na baczność pałką w jej środek. Zamknęła oczy, a z jej ust wydobył się dźwięk świadczący o jej wielkim odprężeniu i emocjach. Chciałem być ostry i szybki, ale jakoś zarazem po raz pierwszy nie mogłem być taki. To nie Agata - pomyślałem o dawnej kochance, którą potrafiłem dość ostro posuwać, tak ostro, że nazajutrz nie mogła chodzić. To nie Łukasz - z którym kochałem się znów w zupełnie inny sposób. To nie Jakub - z którym w ogóle się nie kochałem, zadowalając się w dwóch, trzech przypadkach jego penisem. To jest Aneta - pomyślałem. Z nią było jakoś inaczej. Czułem zadowolenie z naszego zbliżenia. Chciałem być ostry a zarazem delikatny. Ona też to wyczuwała, udostępniając mi wszystko co mogła zaoferować. Spragniony seksu doszedłem dość szybko w jej wnętrzu, pozostawiając w niej cały swój ładunek. Dyszała ciężko a jej drżące ciało wskazywało na przeżytą przed chwilą rozkosz. Wyszedłem z niej, kładąc się obok. Dochodząca do siebie dziewczyna, jakby dopiero teraz zaczęła logicznie myśleć.

- Nie zabezpieczałeś się? - zapytała patrząc na mego przyjaciela, który nie przypominał już w tej chwili tego dużego penisa z przed kilku minut.

- Przecież wiesz, że nie. Myślałem, że widziałaś. A co? Dlaczego pytasz? - odpowiedziałem, zarazem pytając, gdyż Aneta zaniepokoiła mnie swym wcześniejszym pytaniem.

- Ja też się nie zabezpieczyłam - odpowiedziała.

- Jak to? Chcesz mi powiedzieć, że nie bierzesz tabletek? - zapytałem, niedowierzając w to co usłyszałem.

- Tak. A co, twoim zdaniem to tylko kobieta ma odpowiadać za to? Było mnie zapytać, a nie pierzyć do końca z finałem w mym środku. - odpowiedziała zdenerwowana Aneta.
No to nagotowałem kiślu - pomyślałem o tym co się stało przed chwilą. Miała rację, ale będąc tak napaleni na siebie nikt z nas o tym nie pomyślał. I takim oto sposobem czarując chwila stała się dla nas koszmarem.

Live 3Where stories live. Discover now