Rozdział 22/90

407 34 11
                                    

- Tak, możesz - odpowiedziałem po chwili namysłu. Usiadł obok mnie na pościeli opierając swoją głowę o postawioną w pionie poduszkę.

- Kuuuuba - rozpoczął - miałbym do ciebie pytanie. Od niedawna ... mieszkasz tu sam. Ja mam w domu .. ostatnio różnie ... starzy ... rozumiesz. Chciałbym ciebie zapytać ... czy nie mógłbym ... czy nie mógłbym u ciebie ... zamieszkać na jakiś czas. - wydusił w końcu to z siebie. Spojrzałem na niego, trochę zaskoczony jego prośbą, w końcu mieszkał w mieszkaniu czteropokojowym, tylko z rodzicami i starszą o dwa lata siostrą.

- Jakub ... proszę . Zrobię wszystko ... będę gotował ... prał ... sprzątał ... co tylko chcesz - prosił.

- Taaa ... całował ... tulił ... dotykał ... kochał się ze mną - odpowiedziałem, podchwytując jego pomysł, wiedząc jak skończy się takie wspólne pomieszkiwanie dłużej niż jedną noc z Andrzejem.

- Jeśli tylko chcesz - z wyraźną radością i ożywieniem odrzekł Andrzej.

- Nie Endriu, ja tego nie chcę ... gdybym mógł tobie zaufać, że do tego ... co wymieniłem nie dojdzie ... to może ... zgodziłbym się. Niestety nie raz dowiodłeś, że nie mogę tobie w tym zaufać - odpowiedziałem.

- Kuba ... obiecuję ... to się nigdy ... nie powtórzy. Jesteś dla mnie kolegą ... przyjacielem ... bratem i ... nikim więcej - odpowiedział z rezygnacją w głosie. Spojrzałem na jego smutną minę. Chciałbym dać mu szansę, chociaż ... szczerze, miałem inne plany co do swojego mieszkania, rzadko byłem w domu, byłem poukładany, a on ... on był jaki był, bałaganiarzem po którym ciągle musiałbym sprzątać.

- Zastanowię się, ok? Ale nie rób sobie nadziei ... bo raczej dostaniesz odpowiedź negatywną - odpowiedziałem siedzącemu obok mnie chłopakowi.

- Spoko, rozumiem... ale przemyśl to dobrze - odrzekł Andrzej.

- Zaskoczyłeś mnie dzisiaj, ale obawiam się, że to było jednorazowe ... po prostu ... chciałeś coś ode mnie - dodałem szczerze, popijając piwo. Nic nie odpowiedział, otwierając kolejną puszkę z piwem.

- Obejrzymy coś? - zapytał, jakby chciał zmienić temat naszej rozmowy.

- Spoko ... a masz jakieś propozycje? - zapytałem.

- Ty tu jesteś szefem ... ty decyduj - odpowiedział opierając swoją głowę o moje ramię.

Obejrzeliśmy po raz kolejny Matrixa leżąc, lub siedząc w milczeniu i popijając piwo. Po filmie, leżący tuż obok mnie Andrzej, chociaż niechętnie, pożegnał się ze mną i poszedł do swego domu.

***** Następnego dnia *****

Rano zerwałem się zaspawszy po wczorajszym odprężającym wieczorze zakrapianym nieco piwkiem. Szybko więc ogarnąłem się, wpadając na moment pod prysznic, szykując śniadanie i zjadając je w biegu, oraz ubierając coś w miarę luźnego z powodu zapowiadanych na ten dzień upałów. Wyszedłem z domu, uprzednio dzwoniąc do Klaudii i upewniając się czy dzisiejsze spotkanie jest aktualne. W niecałe 20 minut byłem już pod jej blokiem naprawdę idąc dość intensywnie. Czekała już na mnie, gotowa do wyjścia. Po cieplutkim przywitaniu, wyszliśmy trzymając się za łapki, w stronę centrum, kierując się do wszelkich możliwych sklepów AGD. Idąc dość dużo rozmawialiśmy o ostatnich kilku dniach, podczas których nie widzieliśmy się. Opowiedziała jak wypadła wizyta u hematologa, na której była w ubiegłym tygodniu w Lublinie, razem z mamą. wspomniała coś o tomografii komputerowej którą miała mieć na początku sierpnia i której bardzo się bała, nie w sensie prześwietlenia, a raczej bardziej wyników których bała się odkąd miała pierwszą operację. Pocieszałem ją jak umiałem, przy okazji żartując sobie i opowiadając różne śmieszne historyjki. Tak doszliśmy do pierwszego sklepu, w którym miałem nadzieję, że znajdziemy coś nie tylko ładnego, ale pasującego wymiarami do mojej umeblowanej już kuchni.

- To weź tą - wskazała na lodówkę Whirpool która przede wszystkim mieściła się wymiarowo pod szafki wiszące wyżej. Też mi się podobała, więc zdecydowałem się ją zamówić. Podobnie było z kuchenką gazową, którą w całości chciałem na gaz. Zamówiłem więc oba produkty, wpłacając odpowiednią zaliczkę.

- Przyniosłaś mi szczęście - uśmiechnąłem się do dziewczyny, gdy wyszliśmy ze sklepu. Odwzajemniła mój uśmiech, łapiąc mnie za rękę i przyglądając się uważnie mym oczom.

- Idziemy na spacer? A może do herbaciarni? - zapytałem, wiedząc jak bardzo lubi różne herbaty i tego typu klimaty.

- Naprawdę chcesz? - zapytała z radością. Uwielbiała chodzić do parku, gdzie w zabytkowym budynku, w bardzo miłej, romantycznej atmosferze podawano w pięknych, porcelanowych dzbanuszkach najróżniejsze herbaty, dodając do tego swojskiej roboty cudny wafelek.

- Tak ... należy się dziś tobie - odpowiedziałem, zabierając dziewczynę na herbatę.

Siedząc i popijając drugą już herbatkę (pierwszy i drugi dzbanuszek wzięliśmy na spółkę, chcąc spróbować kilku) opowiadałem Klaudii o wczorajszej propozycji Andrzeja.

- I co zgodziłeś się? - spytała się, marszcząc brwi.

- Właściwie nie ... nie byłem pewny ... tak bardzo prosił ... nie chciałem mu wczoraj mówić wprost ... ale...

- Ale? - spojrzała na mnie przerywając mi.

- Ale ... nie zgodzę się - skończyłem rozpoczęte zdanie. Złapała mnie za rękę robiąc w tym momencie maślane oczy.

- Źle byś na tym wyszedł kochanie - powiedziała słodkim głosikiem.

- Wiem, maleńka - odpowiedziałem dotykając swoim czołem jej czoła i ocierając moim noskiem o jej nosek.

- Maleńka? - zapytała nieco zdziwiona.

- Nie podoba ci się? -

- Podoba ... tylko ... nigdy tak do mnie nie mówiłeś - odparła.

- Kiedyś musi być ten pierwszy raz, nieprawdaż? - zapytałem uśmiechając się do niej.

- Tak ... dziękuję tobie Kubuś ... jesteś taki kochany ... tak mi przy tobie dobrze ... bezpiecznie. - rzekła, uśmiechając się i dotykając swymi ustami mojego policzka i muskając go nimi.

- Ja też tobie dziękuję ... za wszystko ... i za to, że jesteś - odpowiedziałem.

- Jestem , jestem .. a właściwie kim dla ciebie jestem? - zapytała nagle. Zastanowiłem się przez moment co mam jej odpowiedzieć. nagle wpadłem na pomysł, wiedząc co lubi.

- Chodź! - krzyknąłem, łapiąc ją za rękę. Przestraszyła się na moment, ale dała się przeze mnie poprowadzić. Wyszliśmy do parku - parku w którym kiedyś spotkaliśmy wieczorem Andrzeja z Łukaszem. Trzymałem ją za rękę i szliśmy w kierunku łachy wiślanej. Gdy stanęliśmy na wysokiej górce ukazującej pod nami cudowny widok stanąłem obok niej, łapiąc ją za talię i przysuwając do siebie.

- Ty jesteś dla mnie tym właśnie niebem ... słońcem które w przeciwieństwie do tego nigdy nie zachodzi ... jesteś dla mnie chlebem, bez którego nie mogę się na co dzień obyć ... jesteś dla mnie południem, tym pięknym wieczorem i nocą, a także dniem ... jesteś dla mnie wszystkim, bo ja po prostu ... kocham cię. - wyszeptałem jej prosto do ucha i pocałowałem patrząc jak z jej oczu zaczynają płynąć łzy.

Live 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz