Rozdział 21/89

382 31 5
                                    

***** Dwa miesiące później - lipiec 2004r - *****

W końcu wakacje. Trochę więcej luzu. Praca na zmiany też wyczerpuje, ale w połączeniu ze szkołą jest koszmarem. Teraz miałem trochę więcej czasu dla siebie, a przede wszystkim dla swoich przyjaciół.

Andrzej od powrotu z gór stał się jakiś inny. Często do mnie dzwonił i rozmawiał ze mną, bywało że nawet godzinę. Próbowałem dowiedzieć się jak tam układa się im z Anetą, ale zawsze mnie jakoś zbywał kiedy poruszałem ten temat. Postanowiłem go więc o to nie pytać.

Klaudia po powrocie z Zamościa, cała była w skowronkach. Co prawda byliśmy tam tylko dwa dni, ale chyba to wystarczyło by poczuła się szczęśliwą, oczywiście tłumacząc wszem i wobec, że to wiosna ma na nią taki wspaniały wpływ. Wiosna wiosną, a teraz mamy już lato, a ona nadal wciąż była zakręcona jak woda gazowana w butelce. Rozmawialiśmy codziennie, podobnie jednak jak z Andrzejem spędzając dużo czasu przy telefonie. Na spotkanie się brakowało mi czasu.

Agata pokłóciła się z Piotrem, który podpadł jej na jakimś weselu, zabawiając się rzekomo zbyt ostro z jakąś dziewczyną. Znając Agatę i jej słowo "ostro" najprawdopodobniej Piotr złamał zasadę i zatańczył kilka razy z jakąś dziewczyną na weselu i to wystarczyło. Póki co więc zawiało u nich chłodem i Agata kilkakrotnie próbowała się mi wyżalić dzwoniąc do mnie. Bardzo chciała się ze mną spotkać, ale podobnie jak z pozostałymi osobami odmawiałem tłumacząc się brakiem czasu.

Beata, po jej związku początkowo szybko zaczętym z powodu ciąży z Bartkiem, po związku po którym mało kto liczył na coś stałego i dobrego, okazało się, że z nas wszystkich ma chyba najbardziej poukładane życie. Rozmawiając z nią emanowała szczęściem, nie mogąc się nachwalić na Bartka, a przede wszystkim zadowolona z rozwoju małego Wojtka, który właśnie za kilka dni miał skończyć dwa latka.

Magda z którą jakiś czas temu łączyło nas trochę, okazało się, że interesuje się chłopakiem, który podobnie jak ona uczył się w tej samej szkole i grał na wiolonczeli. Jego długie , kruczowłose i kręcone włosy, z tego co wiem były obiektem wzdychań niejednej dziewczyny, on jednak upatrzył sobie "moją" Madziulę.
Łukasz, ten dziwny facet zdobył mój numer telefonu i często pisał sms-y, takie niby bez celu, chociaż w podtekście wyczułem, że chyba chciał się dowiedzieć co słychać u Andrzeja, który jak przypuszczałem chyba zaczął go zaniedbywać.
Teraz miałem czas, a właściwie nieco go więcej, aby w wakacje te wszystkie znajomości poodnawiać. Nim to się jednak stało, jak grom z jasnego nieba spadła na mnie wiadomość, że moja matka Grażyna wychodzi za mąż. Było to przewidywalne już od jakiegoś czasu, ale teraz ta stanowcza decyzja sama mnie zadziwiła. Postanowiła wyprowadzić się z naszego mieszkania, zabierając oczywiście też Wiktorię wcześniej wychodząc za mąż za pana Leona, mojego przyszywanego "tatusia". Lipiec był dobrym miesiącem na ślub jak uważali, a zaraz po nim miała nastąpić przeprowadzka. Nie urządzali jakiegoś przyjęcia, a sama ceremonia zaślubin ograniczyła się do zwykłej urzędowej formalności w postaci podpisania stosownych dokumentów w obecności świadków i kilku najbliższych osób z obu rodzin. Gdy więc nastała pora wyprowadzki, znów miałem trochę zajęcia, okazało się bowiem, że oprócz ciuchów, które chyba zmieściłyby się tylko w Tira, z domu trzeba było zabrać niektóre przedmioty, chociażby zastawy, talerze, garnki i takie tam inne przedmioty. To co Grażyna zabrała, ja musiałem dokupić, zresztą gdy wyprowadziła się już na dobre, postanowiłem wyremontować całe odziedziczone i wykupione przeze mnie mieszkanie po swojemu. A ponieważ nie wiem skąd , może po ojcu który był tokarzem i stolarzem, miałem do tego dryg, sam zaprojektowałem i wykonałem dwie szafy wnękowe na całe ściany, zarówno w sypialni jak i korytarzu, w których zamiast tradycyjnych drzwi, były wielkie lustra, dodające efektu przestronności i w ogóle fajnego wyglądu. Te w sypialni które były w drzwiach i na suficie stały się obiektem wzdychań każdej odwiedzającej mnie w domu koleżanki. Nie wiecie przypadkiem dlaczego? ...
Gdy przyszła pora na kupno, nowej kuchenki gazowej, zlewu, zmywarki , lodówki, czy pralki, postanowiłem zadzwonić po pomoc w wyborze. Zastanawiałem się, kogo o to poprosić. Andrzej, jako facet, chyba niewiele by mi doradził. Potrzebowałem do tego kobiety, nie po to by ze mną dźwigała zakupione sprzęty, ale by mi doradziła co wizualnie jest ładne. Wybór padł na Klaudię. Umówiłem się z nią na wtorek, który akurat miałem wolny.
Dzień wcześniej zadzwonił do mnie Andrzej, który wiedząc, że mam już wolne, zaproponował wyjście na piwo. Ponieważ byłem po nocce, niekoniecznie miałem ochotę gdzieś wychodzić. Wprosił się więc do mnie do domu. Przystałem na to, nie umawiając dokładnie godziny. I rzeczywiście pojawił się, ale nie wieczorem, ale już po południu, gdy jeszcze leżałem sobie po nocce w łóżku, co prawda nie śpiąc już , ale czytając sobie jakiś thriller. Z plecaka wyjął sześciopak piwa na który zareagowałem śmiechem.

Live 3حيث تعيش القصص. اكتشف الآن