Rozdział 2

2.6K 57 10
                                    


Z oddali widzę mojego aniołka. Siedzi przy stoliku w czarnej sukience na ramiączkach i przegląda coś w telefonie. Zielone światło. Przechodzę przez pasy i zmierzam ku wejściu do kawiarni. Pociągam za klamkę i przechodzę przez próg. Sam podnosi wzrok i patrzy w moją stronę. Jej kąciki ust automatycznie sięgają oczu. Tak samo jak ja, podchodzi szybkim krokiem i obejmuje mnie ściskając z całej siły.

- Jak ja za tobą tęskniłam. – Mruczy w moje włosy.

- Oj nie uwierzysz, że ja bardziej. Wyglądasz cudownie. – Odrywam się od niej i spoglądam na nią z góry. – Urosłaś nawet.

Prycha i szturcha mnie w ramię. Ma dobry humor, a w jej przypadku to bardzo dobry znak.

- Przepraszam za wczoraj. Ruch był ogromny, a na dodatek padł mi telefon. – Kontynuuję.

- Rozumiem. – Odpowiada rzeczowo. Spogląda na mnie i wyraźnie się nad czymś zastanawia. – Po pierwsze, to ścięłaś włosy. A po drugie, to dziwne, aplikacja pokazywała, że wiadomości doszły do ciebie bez problemu.

Automatycznie się spinam. Nie znoszę okłamywania kogokolwiek, tym bardziej Sam, ale nie chcę zawracać jej głowy wczorajszym dniem. Gdybym je opowiedziała wczorajszą sytuację, to zapewne by mnie wyśmiała i stwierdziła, że kiepski ze mnie komik.

- Wiesz, jak to bywa z aplikacjami. Nigdy nie wiadomo, jak to działa. – Ciągnę dalej moje małe kłamstwo.

Sam najwidoczniej nie zauważa nic podejrzanego w mojej wypowiedzi, bo bez żadnego problemu odwraca się i zajmuje miejsce przy stoliku.

- Siadaj. Mamy tyle rzeczy do omówienia. – Zachęca. – Zamówiłam ci już mrożoną herbatę.

Wzruszenie targa moim sercem.

- Pamiętasz co lubię? – Pytam rozczulona, z uśmiechem na ustach.

- Nie, po prostu wybrałam cokolwiek. – Odgryza się z głupim zadowoleniem na twarzy. – Jak tam w pracy? Nie masz jeszcze dość?

O żeby wiedziała, jak bardzo mam dość. Od wczoraj nie mogę przestać myśleć o tym mężczyźnie. Dodatkowo, dzisiaj znowu mam na drugą zmianę.

Tak bardzo chciałabym jej opowiedzieć o sytuacji z wczoraj. Ale nie mogę tego zrobić. Na pewno nie teraz. Muszę mieć pewność, że u niej wszystko w porządku, oraz, że zebrała się po śmierci swojej matki. Mam nadzieję, że już sobie radzi. Nie chce jej plątać w głowie głupią historią, która i tak pewnie jest nakręcona przez mój własny umysł.

- Płacą na bieżąco. Nie mam na co marudzić. – Rzucam. – Jak się czujesz?

Prawdziwy uśmiech znika z jej ust. Zastępuję go coś, na kształt grymasu.

- Dobrze. – Ewidentnie się spięła.

- Sam. Naprawdę pytam. Nie kłam mnie prosto w oczy. – Mówię stanowczo.

Ciężkie westchnienie ucieka jej z ust. Spogląda na swoje paznokcie, bawiąc się nimi ta, aby uniknąć mojego przenikliwego wzroku.

- Po prostu mi jej brakuje. Cholernie mi jej brakuje. W domu jest pusto bez niej. Ojca ciągle nie ma, bo rzucił się w wir pracy. A nawet, jeśli jest, to tylko na chwilę. – Zdecydowanie wiem jak to jest. – Zamknął się w sobie. Mało rozmawiamy, o ile w ogóle można to nazwać rozmową.

- Co masz na myśli? – Pytam łapiąc za szklankę z herbatą. Zimno napoju ochładza moje dłonie, przez co automatycznie się otrzeźwiam.

- Większość naszych rozmów są pełne napięcia i zazwyczaj są to rozmowy o szkole. Wiem, że to też ważny temat, ale chciałabym z nim otwarcie porozmawiać o tym, co się dzieje. Boję się, że po czasie, jedyne co nas będzie łączyć, to ta sama krew i miejsce zamieszkania.

- Chcesz o tym porozmawiać? Jeśli ciężko ci się o tym mówi, to nie będę naciskać. – Próbuję ją uspokoić.

- Będzie jeszcze czas, żeby o tym rozmawiać. Mogę z tobą się zabierać do szkoły? – Zmienia temat.

No tak, przecież sam nie tylko się przeprowadziła, ale i zmieniła szkołę.

- Oczywiście. Tylko żebym nie musiała czekać godzinę, gdy księżniczka zaśpi. – Rzucam, próbując rozluźnić atmosferę.

- Z moim porannym wyglądem, to bliżej mi do ropuchy, niż księżniczki.

Parskam śmiechem. Przynajmniej jej humor pozostał taki sam.

***

Wieczorem, siedząc w pracy, wymieniam się wiadomościami z Sam. W zasadzie robimy to cały czas. Jej przeprowadzka wiele zmienia. W końcu nie będę musiała z nią rozmawiać przez telefon, tylko będę mogła robić to na żywo. Zawsze rozmowa w prawdziwym życiu wygląda inaczej, niż wirtualnie. Co najważniejsze...będę mogła mieć ją na oku, żeby nie wpadła w jakieś problemy. Nie przeżyłam nigdy czegoś takiego, jak stracenie rodzica. Szczególnie tak nagle. Jej mama zmarła w wyniku wypadku samochodowego. Z tego co wiem, hamulce jej nie zadziałały i wjechała czołowo w tira. Wolałam nie pytać Sam o szczegóły, szczególnie, gdy krzyczała w amoku przez telefon, że nienawidzi swojego życia.

- Olivia, doniesiesz flaszkę do stolika przy wyjściu? – Emma raczyła okazać nam swoją łaskę i przyszła dziś do pracy. Jestem pełna podziwu, jakim cudem jeszcze tu pracuje.

- Jasne, już idę. – Unoszę kąciki ust w sztucznym uśmiechu. Zdecydowanie powinnam dostać za to nagrodę Oscara. – Z lodówki? I jakiej firmy?

- Firma obojętna, ale z lodówki. Chociaż wiesz co? Weź jak najdroższą. Wątpię, żeby takim ludziom było szkoda pieniędzy na alkohol.

Chwytam wódkę z wyższej półki, wkładam ją do kubła z lodem i ruszam w stronę odpowiedniego stolika. Podnoszę wzrok i widzę mężczyznę siedzącego tyłem do mnie. Szerokie ramiona, ciemne włosy, czarny garnitur.

O nie, nie, nie.

Mężczyzna powoli odwraca się w moją stronę. Czas jakby się zatrzymał, a ja widzę to w spowolnionym tempie. Czuję przerażenie w sercu. Ale...mężczyzna odwrócił się z pijanym uśmiechem na twarzy.

To nie on. Boże, któregoś dnia dostanę zawału w tej pracy.

Otrząsam się z letargu i podchodzę z kolejnym, wymuszonym uśmiechem na twarzy. Stawiam alkohol na stoliku i szybkim wzrokiem spoglądam na każdego z obecnych. Nie ma tu go. Dzięki, kurwa, Bogu.

Wracam do baru i przyjmuję zamówienie od młodej klientki. Obok mnie robi Emma, która spogląda na mnie kątem oka.

- Olivia. – Szturcha mnie w ramię. Gdy odwracam się do niej z niemym pytaniem w oczach, pyta. – Wszystko w porządku? Masz rozbiegany wzrok i jesteś dosyć blada.

Odwracam wzrok na kufle przede mną. Muszę się skupić.

- Wszystko w porządku. Trochę źle się czuje. – Przysięgam, że za te wszystkie kłamstwa już mam rezerwacje w piekle.

- Weź jutro wolne. Damy radę z Ivy. – Proponuje Emma.

Podnoszę na nią zaskoczone spojrzenie.

- A mogłabym? – Pytam głupio. Nie ukrywam, że po całym tygodniu najchętniej bym odespała wszystkie te dni.

- Pewnie, że tak. Dam tylko znać szefowej, a Ivy na pewno nie będzie mieć nic przeciwko.

Szefowa rzadko bywa u nas w klubie. Ma całą ich sieć w całym LA, z tego powodu rzadko do nas zagląda. Jeżeli przyjeżdża, to tylko po to, żeby zorientować się, czy wszystko jest w porządku, po czym szybko się zmywa.

- Dziękuję ci bardzo. Obiecuję, że wrócę na następny weekend zdrowa jak ryba.

Emma posyła mi rozbawiony uśmiech

- Trzymam za słowo.

W tygodniu pracuje jeszcze inna pracownica, Madison. Na weekend zastępuję ją ja, gdyż ona ma małe dziecko. Zazdroszczę temu bobasowi, że jego mama jest w stanie wziąć dla niego wolne.

Chwytam ze telefon i sprawnie wybieram konwersację z Sam.

Olivia: Jutro mam wolne. Wynagrodzę ci piątkowy wieczór.

Na odpowiedź nie muszę długo czekać.

Sam: Klub?

Olivia: Klub.

Sweet Secrets [18+}Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang