Rozdział 11

1.8K 50 3
                                    

Jest cudowna pogoda, więc zdecydowaliśmy się, aby zjeść na świeżym powietrzu. Siedzimy więc w standardowym gronie przed szkołą i wcinamy lunch. Minęły dwa dni od pamiętnego nocowania w domu Sam. Jeśli chodzi o Mię, to niech mi niebiosa uwierzą, zachowuje się kompletnie normalnie. To wcale nie tak, że prawie wypadły jej oczy, gdy zobaczyła Masona w niedzielny poranek. Nie rozmawiałam z nią na ten temat i póki co nie zamierzam. I tak by się wszystkiego wyparła, a na dodatek wszystko powiedziałaby Sam, przez co wszelkie niedopowiedzenia byłyby z mojej winy. Natomiast, w sprawie Masona, to utrzymujemy delikatny kontakt. Ograniczam go do totalnego minimum, z wiadomych powodów. Od czasu, do czasu wymienimy się SMS-em, i oczywiście nie mogę pominąć faktu, że codziennie pisze mi wiadomość na dzień dobry i na dobranoc, co jest cholernie miłe. Niemniej jednak nie dzwonimy do siebie i nie spotkaliśmy się od tamtego czasu. I niech tak pozostanie.

- Uwierzycie, że ta pinda od angielskiego dała mi szmatę? – Oburza się Mia. – Przecież dla tego zadania przepisałam cały internet. – Kontynuuje.

Wcale nie jest mi jej szkoda. Nie mam pojęcia, jak podpadła pani Brown, skoro jest ona naprawdę jedną z niewielu nauczycieli, którzy bezpodstawnie nie oceniają nisko uczniów. Może jej mąż również spodobał się Mii i stąd wynikła ta ocena, co wcale by mnie nie zdziwiło.

Słyszę wibracje. To telefon Sam. Wyciąga go i z dezorientacją w oczach zerka na ekran.

- Sorki, jakiś dziwny numer. – Tłumaczy, wstając i odchodzi kilka kroków od nas, by w samotności odebrać połączenie.

My jednak wracamy do tematu pani Brown.

- Musiałaś ją czymś wkurzyć. – Zaznaczam Mii. – Bez powodu by cię tak nie oceniła. – Mruczę, popijając sok.

Ta przewraca oczami i opiera się o Travisa. Biedny chłopak nie przejrzał jeszcze na oczy. Zastanawiam się, czy nie powinnam go poinformować o minionych wydarzeniach. Jednak, jeśli Mia zachowała się tak niespecjalnie, a ja po prostu to wyolbrzymiam, to ja wyjdę na idiotkę. Po co w zasadzie się tym przejmuję? To nie mój ojciec, ani nie mój związek. Nie będę się wtrącać mimo, że czuję jak zazdrość mnie gryzie na samą myśl o tym, że Mason mógłby patrzeć na nią w podobny sposób, jak na mnie.

- Po prostu jest zazdrosna, że jestem piękna i młoda. – Mówi tak piskliwym głosem, że skrępowanie aż mnie wyżera w środku. – Prawda kochanie? – Pyta swojego pantofla, którego gładzi po kręconych, ciemnych włosach. Ten tylko kiwa głową.

Wszyscy odwracamy wzrok w stronę Sam, która dosiada się do nas z ponurą miną. Od razu zauważam, że coś jest nie tak. Zapadnięte kąciki ust i zmęczony wzrok pokazują mi to idealnie.

- Wszystko w porządku? – Pytam z troską w głosie, kładąc moją dłoń na jej ramię, by dodać jej trochę otuchy. Od razu wyczuwam, że cała jest spięta. Zamyka pudełko śniadaniowe i chowa je do torebki.

- Tak, to nikt ważny. – Odpowiada. Widzi mój zły wzrok, gdy patrzę, jak chowa śniadanie. Przewraca oczami i mówi: - Dokończę je później, w porządku?

Coś jest ewidentnie nie tak. Ślepy by zauważył. Zerkam na zegarek wywieszony nad wejściem do szkoły. Do końca przerwy pozostało kilka minut. Wszyscy zbieramy swoje rzeczy i kierujemy się w stronę drzwi wejściowych.

***

Sam przez cały dzień jest bardzo nerwowa. Nie odpisuje mi bardzo długo, gdzie u niej na odpowiedź nie trzeba czekać dłużej, niż pięć minut. Wróciliśmy ze szkoły kilka godzin temu. Na dodatek nie ma dzisiaj żadnych zajęć dodatkowych, co świadczy o tym, że na pewno jest w domu i nie zajmuje się niczym ważnym. Długo nie myśląc, zamawiam taksówkę, by po dwudziestu minutach stać pod drzwiami jej mieszkania i pukać. Ku mojemu zaskoczeniu drzwi otwiera Mason.

Sweet Secrets [18+}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz