Rozdział 12

1.7K 41 3
                                    

Obejmuję jego twarz moimi dłońmi.

- To strasznie miłe. – Mówię, gdy kąciki moich ust się podnoszą.

Mason kładzie dłonie na moich biodrach. Początkowo nie jestem świadoma co zamierza zrobić. Jednak, gdy zaczyna kłaść nacisk, to zdaję sobie sprawę, że próbuje mnie odsunąć. Dezorientacja oplata mój umysł. Nie pozwalam mu na to, by mnie zepchnął. Wbrew mojej woli, jest on silniejszy, przez co bez problemu zsuwa mnie, ze swoich kolan.

- Dlaczego mnie odpychasz? – Pytam, trzymając go mocno za szyję. Jego wyraz twarzy niczego nie wyraża, tak samo, jak jego słowa.

- Tak będzie lepiej. – Odpowiada cichym głosem.

Podnoszę brew. Doskonale zdaję sobie sprawę, że tak będzie lepiej. Dla nas wszystkich. Mimo wszystko chciałam usłyszeć jakiekolwiek wyjaśnienia odnośnie jego zachowania.

- Dlaczego? - Czuję, jak mój głos zaczyna się łamać, a niewidzialna ręka zaciska się na moim gardle, zabierając mi możliwość oddechu.

Jednak on mi nie odpowiada. Patrzy na mnie nie okazując najmniejszej emocji. Prycham.

Ukłucie w sercu jest okropnym uczuciem.

- Znam powód, ale chce to usłyszeć z twoich ust. – Mówię, starając się aby mój głos brzmiał silnie i zdecydowanie. – Byłam dla ciebie jednorazową pociechą?

Cisza...

Łzy stają mi w oczach. Patrzę na niego, ale on... nawet drgnie.

Niby prawda była oczywista. Myślałam o tym cały czas i spodziewałam się takiej sytuacji. Pomimo wszystko, gdy uderzyła we mnie rzeczywistość...to jednak zabolało. Bardziej niż powinno i zdecydowanie mocniej niż się tego spodziewałam.

- Odpowiedz Mason. – Mówię przez zaciśnięte zęby. Złość przejmuje nade mną kontrolę. Nienawidzę okazywać komukolwiek słabości. Nie tak zostałam wychowana, aby okazywać innym moje upodlenie w postaci marnych łez.

Natomiast on, wydaje się być za ścianą. Za czymkolwiek, co zabierałoby mu zmysł słuchu.

- Wiesz co? Wcale się nie dziwię, dlaczego Sam cię nienawidzi. – Rzucam.

Sama się zastanawiam z jakiego powodu obrzucam go taką złością. Obydwoje zawiniliśmy, przez co wina jest obustronna. Jednak, nie wiedzieć czemu, wyżywam się na nim, jakby to tylko on był winny. Podświadomość podpowiada mi, że to potrzeba wymuszenia atencji. Własne ciało mi tak podpowiada. Nie słucham się go. Po prostu czuję się zraniona.

Odwracam się w stronę schodów i nie zastanawiając się nad swoimi czynami, kieruje się po stopniach do góry. Słyszę, jak mężczyzna za mną wstaje gwałtownie z krzesła.

- Olivio...

Przystaję. Odwracam się w jego stronę, a pojedyncza, samotna łza, właśnie rozpoczęła ścieżkę na moim policzku. Uczucie upokorzenia i wykorzystania jest cholernie wstydliwe. Bezpieczeństwo, jakie poczułam w jego ramionach, okazało się złudzeniem.

Jak wszystko wokół niego.

- Pierdol się, Mason.

Nie czekając na jego reakcje, ruszam dalej, zostawiając za sobą jego demony, które chciały mnie pochłonąć.

***

Nie przespałam nocy. Z jednej strony, czuwałam nad Sam, a z drugiej próbowałam zniwelować uczucie wykorzystania, które nawet nie było uzasadnione. Gdy tylko Sam się obudziła, czekałam na nią ze śniadaniem w postaci tostów z dużą ilością sera. Od zawsze je uwielbiała. Na szczęście, przygotowując je rano, nie spotkałam się z przyczyną mojej nieprzespanej nocy.

Podczas, gdy Sam spała, ja oczywiście się ogarnęłam, żeby nie wyglądać przy niej, jak trup. To ona potrzebuje bliskości i troski, nie ja. Choć szczerze mówiąc, nawet na nią nie zasłużyłam. Jedyne, czym mogłabym zostać obdarowana, to nagrodą największej oszustki i najgorszej przyjaciółki w jednym.

- Jak się czujesz? – Pytam zajadającej Sam. Zwalczona przez nią anoreksja zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Teraz w stresowych sytuacjach, zamiast się głodzić (co doprowadziło do jej anoreksji), zajada stres.

Siedzimy na łóżku, opierając się o zagłówek. Wykorzystując, iż Sam spożywa śniadanie, wyszukuję ciekawego serialu na netflixie.

- Bywało lepiej. – Odpowiada markotnie.

Spoglądam na nią. Wygląda o wiele lepiej, niż wczoraj. Spała dwanaście godzin, więc zdziwiłabym się, gdyby było inaczej. Zniknęły jej te okropne wory pod oczami, przez co w końcu nie wygląda jak trup.

- Chcesz o tym porozmawiać? – Pytam spokojnie. – Jeżeli nie chcesz, to oczywiście nie będę naciskać.

Sam przełyka kęs i popija sokiem.

- Myślę, że muszę z kimś o tym porozmawiać. Jak widać, jesteś najlepszą kandydatką do tego. – Mruczy pod nosem. – Ten cały, dziwny detektyw,... - Dla podkreślenia swoich słów wymachuje tostem w powietrzu tworząc zabawne kółka. - ...przedstawił się jako Taylor Miller. Nie mówił za dużo. Chciał rozmawiać z ojcem, ale on go unika, co wcale nie powinno mnie dziwić. Nigdy nie chciał o niej rozmawiać. – Tłumaczy. Nie odzywam się ani słowem, gdyż boje się, że ją rozproszę i nie będzie chciała z siebie tego wyrzucić. – Nasze spotkanie trwało strasznie krótko. Stwierdził, że skoro ojciec nie chce mieć nic z tym wspólnego, to ja będę odbierać informacje o postępach śledztwa.

- Z własnej woli się zgodziłaś? – Pytam.

Sam bierze głęboki wdech.

- Nie jest to do końca legalne. Osoba dorosła powinna odbierać takie informacje. Jednak, ten cały Taylor powiedział, że sprawa jest ważna i skomplikowana, więc wołałby, żebym to ja odbierała te informacje.

Marszczę brwi.

- Niby dlaczego ty?

- Olivia, nie mam pojęcia. – Patrzy na mnie zrezygnowanym wzrokiem. – Pytał wstępnie, czy mama miała jakiś wrogów i tym podobne.

- A miała? – Patrzę jej głęboko w oczy.

- Coś ty, oszalałaś? – Mówi wyraźnie się spinając. Decyduje się nie drążyć tej kwestii.

Poprawiam się nerwowo w miejscu.

- I co teraz? Masz jakiś kontakt z nim?

Sam wstaje i kieruje się do łazienki, by wykonać poranną toaletę. Idę za nią, kontynuując rozmowę.

- Mam się z nim spotkać. Da mi znać SMS-em o dokładniejszym terminie i miejscu. – Mówi myjąc ręce. Patrzy na mnie w odbiciu w lustrze i ewidentnie się nad czymś zastanawia.

- Co? Mam coś na twarzy? – Pytam zdezorientowana.

- Zastanawiam się, czy nie mogłabyś pójść tam ze mną. – Mówi.

Moje usta od razu formują się w wielką literę „o". Opieram się z bezsilności o framugę, zakładając ręce na piersi. Zastanawiam się, czy żartuje.

- Nie sądzę. Nie jestem z rodziny, ani nikim dla niej bliskim. – Mówię, przełykając nerwowo ślinę.

- Oj uwierz, jesteś jak rodzina. – Ciepło rozlewa się w moim sercu. – Poza tym, co z tego, czy jest to legalne, czy nie? Ja też nie powinnam na tej rozmowie być.

Czyli jednak nie żartuje.

- W takim razie zabieram się z tobą. Mason wie?

Odwraca się w moją stronę, opierając się o umywalkę za nią i podnosi jedną brew do góry.

- A jak myślisz? – Pyta.

Odpowiedź doskonale znam.

Sweet Secrets [18+}Where stories live. Discover now