Rozdział 13

1.6K 45 0
                                    


Po wczorajszym dniu spędzonym z Sam, doszłam do wniosku, że pomogę jej w sprawie morderstwa jej mamy. Może nie powinnam, bo nie byłam dla pani Smith nikim szczególnym. Nie zmienia to jednak faktu, że czuję, że to właściwe zachowanie. Chcę okazać dla Sam wsparcie, bo wiem, że dla mnie zrobiłaby dokładnie to samo.

- I jak? Co powiedział? – Pytam, gdy Sam wraca z balkonu, na którym rozmawiała z panem detektywem.

- Dzisiaj, za 2 godziny w parku na przedmieściach. Czyli tak samo, jak ostatnio. – Odpowiada.

Jesteśmy już po szkole i siedzimy u Sam w pokoju. Jest godzina 15:03, co oznacza, że na siedemnastą mamy być w parku. Detektyw Miller, napisał rano Sam, żeby w wolnej chwili się odezwała, więc zerwałyśmy się z ostaniej lekcji, żeby do niego zadzwonić.

- On nie wie, że tam będę, prawda? – Pytam orientacyjnie. Sam kładzie się, obok mnie na łóżku.

- Jeszcze nie, ale się dowie.

Sięgam po torebkę, z której wyciągam paczkę papierosów. Masona, jak zwykle nie ma, więc możemy sobie pozwolić na szybkie zaspokojenie naszego raka. Wstaję i pokazuję Sam, aby poszła za mną.

- A jeśli nie pozwoli mi tam z tobą być? – Pytam, siadając na zestawie wypoczynkowym. Sam zasiada obok mnie, podczas, gdy ja wyciągam po papierosie dla nas i podaje jej jedną sztukę. Odpalam swoją, po czym podaje jej zapalniczkę.

- To będzie miał problem. Mam wrażenie, że ta sprawa jest dla niego ważna, i... że nie lubi mojego ojca.

Parskam śmiechem.

- Wcale mu się nie dziwię. – Surowy wzrok Sam mówi, abym lepiej zamknęła buzię. – No dobra, sorry.

Zastanawiam mnie tylko jedno. Dlaczego Mason nie chce brać udziału w śledztwie. Pan Smith jest osobą, która cholernie dużo pracuje, przez co mocno zaniedbuje swoją rodzinę. Nie zmienia to faktu, że jest to sprawa, dotycząca jego żony. Wspominał ostatnio o chronieniu Sam, co nie wydaje mi się jedynym powodem. Dla Sam, wydaje się to być bardziej bolesne, niż dla niego.

- Jesteś tego pewna? – Pytam. Jednak Sam przenosi na mnie zdezorientowane spojrzenie. Biorę głęboki wdech. – Jesteś pewna, że chcesz z nim współpracować? Jesteś młoda i masz całe życie przed sobą. Sądzę, że może się to odbić na twojej psychice.

- Nic gorszego nie może się zdarzyć. – Sam zaciąga się ostatnim skrawkiem nikotyny i gasi papierosa w popielniczce. W jej spojrzeniu widać zmęczenie. – Prawda?

Z perspektywy czasu...tak bardzo bym chciała, żeby to było prawdą.

***

Siedzimy w parku wyznaczonym przez detektywa. Specjalnie usiadłyśmy na skraju parku, by mieć choć trochę prywatności. O tej godzinie jest mnóstwo spacerowiczów, przez co ciężko zauważyć kogokolwiek, kto mógłby przypominać detektywa. Czuję ogromny stres. W szczególności, gdy patrzę na Sam, jak obgryza skórki wokół paznokci. Odkąd przyjechałyśmy nie odezwała się ani słowem. Będąc szczerą, to nie ma co się jej dziwić. W końcu jest to sprawa morderstwa jej matki, którą musi sama udźwignąć na barki. Mason to prawdziwy dupek. Nie tylko jako kochanek, ale tym bardziej jako ojciec.

- To on. – Mówi Sam, wstając z ławki. Zerkam na zegarek. 17:00. Naprawdę nie żartowała, mówiąc, że jest punktualny.

Patrzę w kierunku, z którego Sam nie odrywa wzroku. Gdy mężczyzna jest kilkanaście metrów od nas, jestem w stanie stwierdzić, że wygląda w porządku. Garnitur, ułożone włosy. Gdy podchodzi do nas, do moich nozdrzy dobija się zapach jego perfum. Bardzo mocne. Przyglądam się bliżej jego twarzy. Niebieskie oczy idealnie wyglądają z blond włosami i delikatną cerą. Lekkie zmarszczki wokół oczu sugerują, że zapewne jest blisko trzydziestki.

Razem z Sam podają sobie ręce. Detektyw przenosi wzrok na mnie. Nie ukrywa zdziwienia.

- Jestem Olivia Williams, przyjaciółka Sam. – Przedstawiam się, podając rękę, którą mężczyzna ściska z dużą delikatnością.

- Taylor Miller, detektyw.

Mężczyzna puszcza moją dłoń i przenosi wzrok na Sam.

- Mówiłem coś o trzecich osobach, panno Smith. – Mówi z grymasem na twarzy.

Sam bierze głęboki oddech i przenosi na mnie wzrok.

- Jeżeli mamy współpracować, to zrobię to tylko z nią. – Mówi odważnym głosem wpatrując się w detektywa. – Mówił pan, że wolałby, abym to ja z panem współpracowała, zamiast mojego ojca. Jeśli mam się na to zgodzić, to chcę mieć ją u mego boku.

Detektyw zjeżdża mnie wzrokiem od góry, do dołu. Podnoszę na niego pewny siebie wzrok. Może zachowuje się jak gówniara, ale chcę mu pokazać, że nie pozbędzie się mnie tak łatwo.

- W porządku, ale...- Grozi mi palcem.- Muszę ostrzec, że jeśli cokolwiek pani wyniesie z naszego śledztwa, panno...?

- Williams. – Przypominam.

- Williams. Jeśli cokolwiek pani wyniesie, będę zmuszony oskarżyć panią i pannę Smith o utrudnianie śledztwa. Jasne?

- Jasne jak słońce, panie detektywie. – Mówię z uśmiechem, patrząc na moich towarzyszy.

*******

Cześć! Mam nadzieję, że książka się podoba. Zwykle nie piszę dopisków pod rozdziałami, ale chciałabym zaznaczyć jedną kwestię. Są osoby, które codziennie, po wydaniu nowego rozdziału, od razu go czytają. Bardzo mnie to cieszy, ale niestety nie zawsze będę w stanie wydać rozdział. Staram się, aby wpadały one codziennie, aczkolwiek człowiek, jest człowiekiem. Sądzę, iż jeśli mam wstawić na siłę napisany i kiepski rozdział, a mogę go poprawić i wstawić go następnego dnia, to tak właśnie zrobię. 

Miłego dnia.

Pozdrawiam <3 

xxmxoxx

Sweet Secrets [18+}Where stories live. Discover now