Rozdział 37

664 32 4
                                    

MASON

Pustka w jej oczach sprawia, że sam zaczynam się gubić. Widok jej, siedzącej przed tą jebaną tablica łamie mi serce, o którego istnieniu nie wiedziałem jeszcze kilkanaście minut temu. A było to, dopóki nie zobaczyłem mojego małego aniołka siedzącego przed dowodami, przez które pójdę siedzieć. I już o tym wiem. I wiecie co? Z całą świadomością jestem na to gotowy.

Ona wie. A ja nie mogę nic z tym zrobić. Nie mogę się wytłumaczyć. Powiedzieć jej wszystko co leży mi na sercu. W oczach ich wszystkich jestem jebanym mordercą, który zasługuje na gnicie w więzieniu.

Jak mogłem być tak głupi ? Jak mogłem być tak zaślepiony? Jak mogłem to tak spierdolić?

Straciłem czujność. Straciłem intuicję, przytomność umysłu. Straciłem kurwa własną córkę. I straciłem ją. Na chwilę oderwałem się od szarej rzeczywistości i żyłem chwilą. Żyłem radością. Aż dopadły mnie demony przeszłości.

Linda– matka Sam...i także moja była żona, była narkomanką i alkoholiczką. Choć moja córka nie odczuwała tego tak dosadnie, bo ciągle zabierałem ją gdziekolwiek ze sobą, albo sprawiałem jej jakiekolwiek aktywności poza domem, byle nie widziała co się tak na prawdę dzieje. Nie ukrywam, że po jej śmierci byłem zdziwiony żałobą Sam. Tak naprawdę tej matki nie miała. Jednak nic nie mogło jej tego zastąpić. Stąd wynikła decyzja o przeprowadzce. Mojej karierze to nie przeszkadzało, a jej wręcz pomogło. Zaczęła od nowa. W końcu się uśmiechała. Bolało mnie, że ten uśmiechnie był skierowany do mnie. Jednak to zawsze była jakaś forma uśmiechu. Aż do dziś. Teraz widze złamaną dziewczynę, którą zaistniała sytuacja zdecydowanie przerasta. Złamałem własną córkę. Dziewczynę, która nosiłem na rękach. Z którą jeździłem na lody o smaku waty cukrowej. Choć sam smak był ohydny, a cukier zgrzytał pod zębami, to i tak były cudowne. Ze względu na nią.

Z Linda nie planowaliśmy dziecka. Linda specjalnie zapomniała o pigułce, żeby przez ciążę mnie przy sobie zatrzymać. Było to w momencie, gdy chciałem od niej odejść. Jednego wieczoru wróciłem przeraźliwie zmęczony po delegacji. Jedna szklanka whisky okazała się silniejsza, niż zwykle. Przyszła ona i...tak wyszło, że miesiąc później okazało się, że będę ojcem. I kompletnie mnie to nie ucieszyło. Byłem wściekły. Tak bardzo, kurwa, wściekły. Do momentu, gdy Samantha pierwszy raz powiedziała "tata". To było jej pierwsze słowo. A później straciłem dla niej głowę.

Teraz moja własna córka stała się moim katem. I wcale nie mam jej tego za złe. Odebrałem jej matkę. Choć jej życie było gówno warte. I moja kochana córka jeszcze nie wie, że nie sprawiłem jej śmierci bez powodu. Przez używki lądowała w kasynie, gdzie przegrywała wszystkie pieniądze. Sprawnie zorientowałem się, co się działo, więc odciąłem ją od środków. Jedyne, co, a raczej kto, pozostał jej na tamten moment do sprzedania – była jej własna córka. Jej córka, którą nosiła pod sercem stała się dla niej towarem. Wyrobem, którego chciała się pozbyć. Najgorsze jest to ,że nawet nie wiem dokąd by trafiła. Moja córka mogłaby wylądować w burdelu, a nawet równie dobrze mogłaby ocknąć się w klatce, w której sprzedaliby ja na handlu żywym towarem.

Nie żałuję, że ją zabiłem. Choć nei zrobiłem tego bezpośrednio, to i tak zrobiłbym to jeszcze raz. Dla niej zrobiłbym wszystko. I wytłumaczę jej to, gdy tylko da mi na to szansę. Pójdę do więzienia, aby ona czuła się bezpieczna. Powiem w sądzie całą prawdę i nie będę patrzeć na karierę, ani na opinie ludzi. Zrobię wszystko. Ale pod jedynym warunkiem. Niech da Olivii drugą szansę. Nie chcę, aby przeze mnie straciła kolejną bliską jej osobę. Jak ją spotkałem...kurwa oszołomiła mnie swoją pięknością. I przysięgam na Boga, że nie wiedziałem kim jest.

Jej uroda. Jej wdzięk. To coś, czego żaden śmiertelnik na tej ziemi nie posiada. Nikt nie zachwyca I oszałamia tak, jak ona. Jak Olivia. Olivia jest cudem, którego miałem zaszczyt zobaczyć, podziwiać I dotykać. Do niczego, ani nikogo nie da się tego przyrównać.

Sweet Secrets [18+}Where stories live. Discover now