Rozdział 36

680 21 2
                                    

- Dobra koniec tego. - Wtrąca Mia, która podchodzi do Sam i odciąga ją ode mnie. Nie odwracam od niej wzroku. Nie potrafię. I ona również nie odrywa ode mnie pustego spojrzenia. Odchodzi powolnym krokiem, gdy Mia ją prowadzi z dala ode mnie. Wokół nas panuje przeraźliwa cisza. Jednak w powietrzu wisi miliard niewypowiedzianych słów, które prawdopodobnie nigdy nie wypłyną z naszych ust. - Zaczynamy.

Co kurwa zaczynamy?

Mia podchodzi do mnie i obraca moje krzesło o sto osiemdziesiąt stopni. Przede mną znajduje się...tablica. Zajebiście, ogromna tablica. Skanuję szybkim wzrokiem wszystkie zdjęcia, mapy i podpisy, które na niej widnieją. Czerwone sznurki sprawiają, że wygląda ona, jak z typowego filmu o kryminale. Dosłownie. Próbuję pojąć o co chodzi. Na środku znajduje się zdjęcie...Lindy Smith. Mama Sam, a inaczej - żona Masona. Zmarła żona. Zdjęcie podpisane "Linda Smith, lat 37." Obok niego widnieje karteczka z objaśnieniami:

"Zmarła w wieku 37 lat, poprzez zderzenie czołowe przy prędkości ok.40mp/h, brak działania poduszek oraz hamulców. Za przyczynę wypadku uznano uszkodzenie przewodu hamulcowego, który przy oględzinach faktycznie był uszkodzony. Nie mniej jednak, nie zmienia to faktu, że mógł zostać poszarpany w trakcie uderzenia, a wcześniej zostać ucięty. Wdanych samochodu widnieje zapis, że tydzień wcześniej miała naprawiane hamulce w warsztacie samochodowym. Układ był sprawny przez tydzień i nagle się zepsuł? Przy pierwszym zakręcie? Poza tym poduszka powietrzna nie zareagowała. Dlaczego? Odpowiedź brzmi: ktoś wymontował czujnik, który przy zderzeniu aktywuje poduszkę"

A poniżej widnieje dopisek:

"Przy około 38 mp/h, po zderzeniu czołowym z nieruchomą przeszkodą, występuje prawie stuprocentowa pewność zgonu. Jednak nie zawsze. Sprawca specjalnie uszkodził przewód hamulcowy."

Mam jebane deja vu. Ktoś kiedyś wypowiedział te słowa. Analizuję dalej. Kolejna czerwona nić prowadzi do...Masona.

"Mason Smith, lat 36. Szanowany prokurator z wieloma siedzibami i sukcesami. Właściciel i zarządca "Lawyers Of Justice - Smith Company." SPRAWCA?"

Poniżej kolejna nić prowadząca...do mnie. Moje zdjęcie z niedawna. Zapewne nie starsze niż kilka miesięcy.

"Olivia Williams, lat 18. Asystentka Masona i przy okazji prywatna dziwka."

Auć.

"Czy powiązana? Czy zna prawdę?"

Jednak nić przy moim zdjęciu jest innego koloru - białego. Ktoś to dopiął później od pozostałych danych. Skanuję dalej.

Na samym dole, w koszulkach na dokumenty przypięte są 3 przedmioty. Pierwszym z nich jest dokument, a dokładniej potwierdzenie przelewu na kwotę 500 000 dolarów. Próbuję odczytać nazwisko odbiorcy, jednak siedzę za daleko i nie jestem wstanie tego zobaczyć. Drugim przedmiot jest mały, kwadratowy i czarny. Nie mam pojęcia co to jest. Tak samo z trzecim przedmiotem. Jest to jakiś przewód, który jest dosyć zabrudzony. Jednak nie mam pojęcia co to.

- Już pooglądałaś? - Szyderczy głos dosięga mnie zza moich pleców. To Sam.

Słyszę kroki. Dziewczyna powolnym krokiem podchodzi do mnie. Automatycznie się spinam w obawie przed uderzeniem. Dziewczyna staje obok mnie. Widzę to kątem oka. Nie odważę się odwrócić do niej. W zasadzie, to nie odrywam wzroku od tablicy przede mną. Nie pojmuję co to do cholery jest. Sam kładzie delikatnie dłoń na czubku mojej głowy. Ani drgnę. Pochyla się powolnie do mojego ucha. Wciąż nie zabierając dłoni.

- Spróbuj oderwać od niej wzrok, to urwę ci łeb. - Szepcze. - Albo porwę twoją matkę, zrozumiano?

Przytakuje głową.

Sweet Secrets [18+}Where stories live. Discover now