Rozdział 32, cz. 1

871 27 4
                                    


Nikotyna biegnąca w dół mojego gardła sprawia, że czuję lekkie pieczenie, które koi moje spięte mięśnie. Otwieram oczy i widzę piękne, niebieskie niebo, które ozdabiają chmury wyglądające, jakby się święciły. Słońce dzisiaj wyjątkowo mocno grzeje, czym staram się delektować.

Jednak nie udaje mi się długo tym nacieszyć. Ciemny cień opada na moją twarz, zasłaniając słoneczko. Podnoszę wzrok i zerkam na mój cień. O mało nie parskam śmiechem. W zasadzie jest on, jak cień. Wszędzie podąża za mną, a w przypadkach takich, jak teraz, gdy robi się gorąco przychodzi on i osłania mnie przed gorącymi promieniami.

- Mówiłem, żebyś tego nie paliła. - Dąsa pod nosem, po czym wyciąga mojego papierosa z pomiędzy warg.

Dupek.

- Już ci mówiłem, co możesz robić z tym niewyparzonym językiem.

Cholera powiedziałam to na głos?

Mason opiera się obok mnie. Stoimy obok jego samochodu, który zaparkowany jest za rogiem szkoły. Spoglądam na mężczyznę obok, który wygląda, jak prawdziwy Bóg, gdy opiera się o pojazd w ten nonszalancki sposób i zaciąga nikotyną.

- Co tam się stało? - Zadaje pytanie, które miałam nadzieję, że nie usłyszę zbyt prędko.

Przełykam ślinę. Odpowiadam nie spoglądając na niego:

- Ona wie. O wszystkim. – Mówię na wydechu.

Mason przez chwile nic nie odpowiada. Gdy zerkam na niego widzę, jak marszczy brwi w zastanowieniu.

- Sprecyzuj. - Mówi, po czym kolejny raz zaciąga się papierosem.

- O nas. - Odpowiadam zdawkowo.

Na twarzy Masona pojawia się dziwny wyraz, którego nie jestem w stanie zdefiniować.

- Chujowo. - Stwierdza.

Marszczę brwi. Tyle ma mi do powiedzenia?

- Nie zapytasz o nic więcej?

Mason spogląda na mnie z głupim uśmiechem.

- W zasadzie to wiem co tam się stało. - Mówi, po czym wyrzuca niedopałek na ziemię. Zabawne jest widzieć prawnika, która śmieci i to w dodatku na terenie szkoły. Nie wspomnę już o demoralizacji, która ma tu miejsce.

Miałam po wyjściu z gabinetu wrócić na lekcje. Jednak stwierdziłam, że pójdę dopiero na kolejną, bo tamta już się rozpoczęła. W dodatku stwierdziłam, że ominę matematykę, co dawało swoje plusy. Masona wezwała jeszcze dyrektorka, która chciała z nim osobiście porozmawiać. Korzystając z okazji złapałam od jakiegoś chłopaka papierosa i go spożytkowałam.

Zapomniałabym o jednym.

Wychodząc z gabinetu ujrzałam Sam, która czekała przed wejściem. Co prawda nie wyglądała już, jak żywa reklama produkcji sałaty lodowej, ale jej mina wyrażała więcej, niż tysiąc słów. Dosłownie. Zazdrość, gniew, wstyd, ale również strach. Najwyraźniej się nie spodziewała, że tuż za mną będzie kroczył mój bohater. Mój mężczyzna. Mój diabeł i anioł w jednym.

Moje wszystko.

Czułam się jak bohaterka jakiegoś filmu, gdy za mną: małą, drobną, ale i z pazurem i pewnością siebie dziewczyną, szedł on: prawdziwy Bóg. Najpotężniejszy. Z przewagą nad wszystkimi. I to nie tylko fizyczną, ale i psychiczną.

- Dyrektorka pokazała mi nagranie z kamer. Spektakularne przedstawienie, ale i nie do końca przemyślane. - Mówi Mason wyrywając mnie z zamyślenia.

Sweet Secrets [18+}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz