Rozdział 8

2K 52 5
                                    

Sobota. Zdecydowałam, że nie zostawię dziewczyn samych z nocowaniem. Z tego powodu wzięłam pierwszą zmianę w pracy. Plus jest taki, że na pierwszej zmianie jest mały ruch, przez co większość czasu nic nie robię. W zasadzie tylko poleruję kufle i od czasu, do czasu kogoś obsłużę. Zmianę kończę o siedemnastej, czyli za niecałe pół godziny.

Odwracam się do szafki za mną, żeby odłożyć wypolerowane kufle. Aż się błyszczą. Wracam z powrotem w stronę baru, żeby chwycić kolejną partię kufli. Widzę kątem oka zbliżającego się do mnie klienta. Podnoszę wzrok patrząc na nikogo innego, niż Masona w swoim, niezawodnym garniturze.

- Dzień dobry Olivio. - Mówi, opierając łokcie na barze i wbijając we mnie wzrok.

- Dzień dobry Panie Smith. – Odpowiadam ignorując jego spojrzenie. - W czym mogę pomóc? – Rzucam, po czym odkładam kolejną partię. Po odłożeniu naczyń, zajmuję się czymkolwiek byle nie wracać wzrokiem do niego. Kątem oka widzę, jak się we mnie wpatruje.

- Jest szefowa? – Moja podejrzliwość wzrasta. Patrzę na niego i krzyżuję ramiona na piersi.

- Była. Rano. – Opowiadam krótko. Mason natomiast przekrzywia wzrok i analizuje mój wyraz twarzy. – Coś przekazać? – Pytam, podnosząc brwi.

- Tak. Przekaż, że prawnicy nie mają czasu. – No tak, przecież Sam mówiła mi, że jej ojciec współpracuje z moją szefową. Po chwili namysłu, doszłam do wniosku, że skoro Mason przychodzi do Liliany, czyli szefowej, to oznacza, że... nie będzie go w mieszkaniu. Może jednak to nocowanie nie było głupim pomysłem.

- Jasne. – Mówię zimnym głosem. – To wszystko?

Jego podejrzliwy wzrok obserwuje moje oczy. Po chwili jednak Mason prostuje się i posyłając mi ostatnie spojrzenie, kieruje się na zewnątrz.

***

Wyciągam z szafy niewielką torbę i rzucam nią na łóżko. Elektroniczny zegarek na mojej szafce nocnej wskazuje godzinę 19:21. Umówiłyśmy się z dziewczynami na godzinę 20, więc zdecydowanie muszę się sprężyć. Pakuję piżamę, kosmetyki, ładowarkę, portfel, papierosy i co najważniejsze: wódkę. Nie mam zamiaru dużo pić, z powodu pracy, ale o suchym pysku również nie zamierzam siedzieć.

Po powrocie z pracy zdążyłam wziąć prysznic, pomalować się, ubrać i zjeść z mamą obiad. O dziwo, nie miała nic przeciwko mojej jednodniowej wyprowadzce, co rzadko się zdarza. Matula zdecydowanie woli, gdy ktoś śpi u mnie, niż ja u kogoś. Może i byłoby to dla mnie wygodniejsze, ale bez przesady. Nie chcę mamie zakłócać snu, przez nawalone nastolatki. Masona nie będzie, więc spanie u Sam, jest nam na rękę.

Przed dwudziestą dzwonię do Sam, będąc tuż pod drzwiami jej mieszkania.

- Miałam w planie zapukać, ale słysząc bas, przez który telepią się drzwi, więc zdecydowałam, że lepiej będzie, jak zadzwonię. – Markocę do telefonu.

- Co mówisz? – Pyta idiotycznie Sam. Ani trochę mnie to nie dziwi.

Właśnie...wpadłam na cudowny plan. Chrząkam, aby oczyścić gardło i nadać mojemu głosowi wyraźniejszości.

- Policjanci stoją pod twoimi drzwiami. – Krzyczę do telefonu z udawanym przerażeniem.

- O japier... - Sygnał się urywa, a po sekundzie słyszę, że muzyka zostaje wyłączona.

Drzwi się otwierają, a za nich wyłania się zdyszana Sam. Gdy biedna zdaje sobie sprawę, jak została wrobiona, jej oczy robią się gniewne. Ja tylko wybucham śmiechem. Sam robi się cała czerwona, a ja z kolei zginam się w pół ze śmiechu. Po chwili opamiętania podnoszę się, aby ujrzeć rozwścieczoną Sam.

Sweet Secrets [18+}Where stories live. Discover now