Rozdział 33

842 26 7
                                    

XXX


Krople lecące z nieba opadają mi na twarz, którą mam skierowaną w stronę nieba. Ludzie przebiegają wokół mnie, uciekając przed deszczem, który runął z nieba zaskakując wszystkich przechodniów. O tej porze, gdy wszystkie zakamarki bez światła są ciemne, ludzie wracają z wieżowców, czy wychodzą do ludzi. Pośród nich stoję ja - w miejscu gdzie nie dociera błysk światła latarni, czy przejeżdżających samochodów. W czarnych, zakrywających ubraniach zlewam się z tłem - efekt zamierzony. Jedyne, co mnie wyróżnia, to długie blond włosy, które zdecydowanie są już za długie. Wyglądam jak czarny kot z Miraculum.


Już z daleka dostrzegam te przycięte, piękne włosy. Ścięła je całkiem niedawno, a one już odrastają. Zawsze biła ode mnie zazdrość w kwestii jej wyglądu. Wyższa, kręcone włosy i hipnotyzujące oczy.


Parskam pod nosem.


Wygląda jak żywy anioł, co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Z tego też powodu zawsze miała wystarczająco uwagi innych mężczyzn. Aż tu proszę, złowiła starego wdowca. A w dodatku nową pracę.


O mało zawał mnie nie dopadł, gdy doszła do mnie informacja o wszystkim, co się dzieje z Olivia Williams i jej życiem. Choć odkrycie tej informacji stało się całkowitym przypadkiem. Nawet nadmierny wysiłek nie był potrzebny. Kruszynka miała pecha, że rozwiązując sprawę morderstwa jej niedoszłej, zmarłej "szwagierki"? Chyba tak to można nazwać. Napotkaliśmy mały kabaret w postaci romansu. Z ojcem jej własnej przyjaciółki, wdowcem, którego zmarła żona była matką jego córki.


Pojebane czyż nie ?


Wszyscy są zaślepieni jej spokojem i pokornym podejściem do życia. I oczywiście tym, że jej tatuś jest całkiem podobny, jak jej kochanek. Biznesem z wielkimi osiągnięciami i firmą. No i jej matka, której więcej nie ma, niż jest.


Aniołek miał pecha, a tak konkretnie to mało rozumu. Obściskiwanie się w samochodzie kilkanaście razy. Wspólny pokój w hotelu, lepsze traktowanie wśród pracowników i najgorsza z wszystkich szczegółów - jebanie się w jego domu, gdzie mieszka jej przyjaciółka. To jest dopiero pojebane.


Jeszcze bardziej pojebany jest fakt, że pracuje za plecami Masona z detektywem, któremu dostarcza informacji na jego temat.


Oszczędzę jednak szczegółów, jak zdobywa te informacje.


Spoglądam, jak mój mały, słodki sekret wysiada z taksówki. Nie ukrywam, że ten fakt mnie lekko zdziwił, bo zazwyczaj przywozi ją on. Mason, pierdolony, Smith. Kobieta ubrana w beżowy płaszcz, a pod spodem zapewne czarne jeansy i czarna góra z długim rękawem. Jej styl się zmienił dla niego. Ze sweterków, bądź w lecie - zwiewnych sukienek, przerzuciła się na elegancki ubiór. W dłoni trzyma standardowo mrożoną herbatę, którą pije nawet w zimie. Kawę też popija, ale to tylko w sytuacjach, kiedy jej energia drastycznie spada.


Gdy tylko jej sylwetka przekracza próg ogromnego wieżowca, wyciągam telefon, na którym mam aplikacje z dostępem do kamer. Hasło do niego było wbrew banalnie proste - ten sam pin co do sejfu.


I to nie sejfu pieniężnego.


To w chuj zabawne, ze tak potężny człowiek jest tak, kurwa głupi.

Sweet Secrets [18+}Where stories live. Discover now