Rozdział 35

681 23 3
                                    

Ciemność. Wszędzie jest ciemność. Tępy, kujący ból przeszywa moje ciało. Jestem taka bezsilna.

Próbuje otworzyć powieki. Gdy tylko minimalne promienie światła próbują się przedrzeć do mnie sprawia mi to ból. Jęk utrapienia ucieka mi z ust. Chcę dotknąć rękoma powiek, żeby zasłonić ten blask, ale coś mi na to nie pozwala. Szarpie rękoma. Sprawia mi to kolejną dawkę bólu. Czuję otarcia na nadgarstkach, to znaczy, że jestem przywiązana. Próbuje szarpać nogami, jednak skutek jest ten sam. Sądząc po mojej pozycji to jestem przywiązana do krzesła. Próbuje więc zwrócić uwagę na inne zmysły.

Węch. Nie wyczuwam żadnego zapachu.

Słuch. Nic. Kompletna cisza.

Jedyne co mi zostaje to spróbować otworzyć powieki.

Ściskam wargi w wąską linię, by uśmierzyć ból. Usilnie powoli otwieram powieki. Blask światła stara się mnie powstrzymać. Czuję się, jakbym spała wieki. Jednak nie poddaje się. Łzy spływają mi po policzkach, prawdopodobnie mieszając się z krwią, której fakturę czuję na twarzy. Staram się nie skupiać na tym bólu. Muszę zająć czymś umysł. Szarpie rękoma, aby skupić się na bólu pochodzącego z moich nadgarstków. Czuję ciepło. Dotarłam do krwi.

I w końcu mi się udaje.

Rozchylam powieki. Pospiesznie mrugam, aby dać moim oczom czas na przyzwyczajenie się do otoczenia.

Ito, co widzę mrozi mi krew w żyłach.

Siedzę na krześle, do którego jestem przywiązana. Moje ubrania są poszarpane, a miejscami dostrzegam ślady krwistej czerwieni. Nade mną wisi lampa, z której światło pada centralnie na mnie. Ku mojemu zdziwieniu, nie jestem tu sama.

I to jest najgorsze.

Naprzeciwko mnie znajduje sie drugie krzesło, a na nim...siedzi Sam. Poobijana. Prawdopodobnie nieprzytomna. Przywiązana taśmą. Nad jej głową znajduje się druga lampa. To, co przykuwa mój uwagę to jej specyficzny ubiór. Zamiast lekkich, dziewczęcych ubrań, które zazwyczaj nosi, jest ubrana cała na czarno. O chuj tu chodzi ? Czemu ona jest unieruchomiona taśmą, a ja liną?

Rozglądam się po pomieszczeniu, aby zobaczyć co nas otacza. Za Sam znajdują się jedne drzwi. Kolejne są po lewej, a obok nich...lustro. Prawdopodobnie weneckie.

Ściany są jasne, szare. To pomieszczenie przypomina mi typowy pokój przesłuchań.

-Sam... - Cichy warkot wydobywa się ze mnie. Mówienie sprawia mi ból. Moje gardło jest wyschnięte na wiór, przez co mówienie jest praktycznie niemożliwe. Jednak nie mogę jej zostawić. Muszę mieć pewność, że jest cała.

Oddech zaczyna mi przyspieszać. Panika wspina mi sie w górę gardła. Zaczynam podskakiwać na krześle, aby przysunąć się bliżej niej. Jednak nic mi to nie daje. Krzesło niebezpiecznie zaczyna się przechylać. W momencie, gdy znajduje się na krawędzi upadku - otrzeźwia mnie i w ostatniej chwili z całej siły odchylam głowę do tyłu, jednocześnie ratując siebie przed niemiłym spotkaniem z betonem.

Podnoszę wzrok na dziewczynę przede mną. Mojego anioła. Wygląda tak spokojnie. W porównaniu do mnie nie ma podartych ubrań, ani tak licznych obrażeń. Jednak mimo wszystko, jej widok sprawia, że nasuwa mi się pytanie. Co z Masonem?

-Sam...

Kaszlę, poprzez wywołany ból gardła. A ona kompletnie nie reaguje. Ani drgnęła.

-KURWA SAM! - Krzyczę z całej siły.

Zero jakiejkolwiek reakcji.

Ponownie rozglądam się po pomieszczeniu. Muszę jej pomóc.

-POMOCY! - Krzyczę w niebo głosy, zdzierając sobie coraz bardziej gardło.

Sweet Secrets [18+}Where stories live. Discover now