Rozdział 4

2.1K 59 29
                                    


Idę jak najszybciej po swoje rzeczy. Nie wiem, czego ten gość ode mnie chce, a ja właśnie... właśnie się o niego ocierałam. O matko przenajświętsza, co ja zrobiłam?

Wchodzę po schodach na balkon. W loży zostawiłam swoją torebkę. Gdy wychodzę na górę, zerkam automatycznie w miejsce, z którego uciekłam. Mężczyzna kieruje się w stronę wyjścia.

Zabieram swoje rzeczy i czekam kilka minut, żeby mieć pewność, że jak wyjdę to go nie spotkam. Po upływie tego czasu schodzę na dół i rozglądam się za moimi towarzyszami. Siedzą przy barze i pewnie zamawiają kolejne drinki. Podchodzę do nich.

- Ja już uciekam. – Informuję w pośpiechu.

Mia odwraca się do mnie z niezadowoleniem w oczach.

- Jak to? Już? – Pyta.

Przeczesuję nerwowo włosy i zerkam na telefon. 1:15.

- Jutro idę do pracy, więc muszę się wyspać. – Rzucam kolejne kłamstwo.

Mia przybliża się do mnie i zatrzaskuje mnie w pożegnalnym uścisku.

- W takim razie leć do domu. Jak wrócisz to koniecznie daj znać. – Mówi mi do ucha, żeby nie musieć krzyczeć. – Jutro wolne od szkoły, a ty harujesz dziewczyno.

Puszczam ją i żegnam się z Travisem. Na odchodne dodaję:

- Kasa się sama nie zarobi. Lecę bo taksówka już na mnie czeka.

Prawdą jest, że nie zamówiłam jeszcze pieprzonej taksówki. Wychodzę przed klub i wyciągam telefon. Zamawiam taksówkę przez specjalną aplikacje, licząc na to, że pojawi się, jak najszybciej. Dopiero teraz dostrzegam, że ubranie samej sukienki, było głupim pomysłem, ponieważ zaczynam mieć gęsią skórkę od zimn, jakie panuje na zewnątrz. Wyciągam papierosa, chwytam go między wargi i odpalam ogień. Ulga przychodzi natychmiast, a lekkie ukłucie w płucach mnie otrzeźwia.

Po prawej stronie widzę starszego pana, który idzie chodnikiem. Zapewne to bezdomny. Nikt o tej porze nie szedłby na spacer po mieście. Poza tym wygląda na zmęczonego i zaniedbanego. Gdy mnie zauważa rzucam mu lekki uśmiech, żeby poprawić mu humor. Nieznajomy odwzajemnia go i kieruje się w moją stronę.

- Pani tu sama? – Czerwona lampka automatycznie zaświeca się w mojej głowie. To nietypowe pytanie dla obcego na rozpoczęcie rozmowy.

Staram się tym nie przejmować. On tyko chce być miły.

- Ze znajomymi. A pan? – Pytam delikatnie.

Mężczyzna rozgląda się po okolicy z delikatnym zadowoleniem.

- Ja...szukam tak pięknej pani jak ty. – Odpowiada powracając do mnie wzrokiem. Skręca mnie w środku z obrzydzenia. – Nie widzę tu pani znajomych. – Rzuca podchodząc powoli o krok bliżej.

Spinam się. Pijana, czy nie pijana, każdy by zauważył jakie ma zamiary. Cofam się o krok do tyłu.

- Zaraz będą. – Rzucam krótko.

Jego wzrok przenosi się z moich oczu, na moje piersi. Dzięki Bogu nie mam dużego dekoltu. Zakrywam dłonią widoczną skórę. Jednak on nie widzi w tym problemu i podchodzi o kolejny krok bliżej. Czuję okropny smród alkoholu pomieszanego z brakiem higieny. Podnosi dłoń. Zmierza nią do moich piersi robiąc następny krok. O jeden krok za dużo. Odpycham go od siebie i mijając go mówię:

- Proszę się odczepić, nie jestem zainteresowana. – Rzucam i odchodzę kawałek dalej, aby być poza jego zasięgiem.

- Przecież takie panie jak ty, lubią się oddać innym. – Mówi z uśmiechem na twarzy.

Sweet Secrets [18+}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz