Rozdział 12 Nie zapomniałam

176 20 5
                                    


Następnego dnia Roger w drodze do Clubhouse'u podrzucił mnie motocyklem do rodzinnego domu. Chciałam zabrać z niego jedną ważną dla mnie rzecz, o której zapomniałam przed wyjazdem. Stojąc na podjeździe i przyglądając się opustoszałemu budynkowi, na którego elewacji czas odcisnął wyraźne piętno, przypomniał mi się dzień sprzed 9 lat, kiedy z tym samym uczuciem bezradności, żegnałam się z domem niegdyś pełnym uśmiechu, radości i rodzinnego ciepła, nim wujkowie przyjechali zabrać mnie z niego na kolejne kilka lat. Czułam, jak powoli wzbiera się we mnie niepohamowany żal, smutek, a przede wszystkim tęsknota do pozbawionych zbyt wcześnie czasów. Jednak dość szybko odgoniłam je innymi myślami, a mianowicie tym, że odkąd tata umarł, nikt nie zajmował się już domem, przez co ten z trudem opiera się jeszcze koślawo próbie czasu, z którą niestety powoli przegrywa nierówną walkę. Widać, to między innymi po wyblakłej, odpryskującej farbie, zaniedbanym podwórku, po niedziałających ogrodowych lampkach, czy popękanych krasnalach ogrodowych. Ba nawet drzwi wejściowe nie odparły wymierzonego w nich ataku, ponieważ z niegdyś ciemnego drewna dziś stały się wypłowiałym trudnym do zidentyfikowania kolorem, a za ich śladami poszły ramy okienne oraz okiennice, krążą legendy, że kiedyś szczyciły się karmelową barwą. Światła w domu pogaszone, firanki zasłonięte - miejsce zapomniane.
Ciekawe, kiedy mama ostatnio go odwiedzała? O ile w ogóle wyściubiła nosa z bezpiecznej przystani. Zapewne przysłała dziadków po resztę swoich rzeczy osobistych, a oni nie mieli ani chęci, ani ochoty, czy nawet czasu na ogarnianie bajzlu, który już dawno stracił sens istnienia. Zatem domek przy ulicy Victoria Street tak sobie stoi i niszczeje, aż w końcu przepadnie kompletnie, by na jego miejscu postawić nowy, ładny i przede wszystkich zadbany budynek, nieodstraszający przechodniów swym wyglądem. 

-Czy to czas zabrać choppera? - pomyślałam. -Niedokończony projekt, który miał nigdy więcej nie ujrzeć już światła dziennego? - wydukałam pod nosem sama do siebie, łapiąc się odruchowo za podbródek. 

Zadzwonię potem do wujków i poproszę o zabranie go na klub. Głupio, by było gdyby ktoś postanowił go ukraść, a prób włamania było kilka. Lecz za każdym razem bywały udaremnione przez czuwającymi nad nim wikingami. 
Ruszyłam w kierunku ganku, gdzie przystanęłam na chwilę, zawahałam się, przebiegła mi przez chwilę myśl, aby się wycofać, ale na szczęście jej nie posłuchałam. Wyjęłam pojedynczy klucz z tylnej kieszeni spodni, po czym włożyłam do zamka i pewnie przekręciłam. Wydał charakterystyczny dźwięk, a drzwi zaskrzypiały w momencie popchnięcia. Do nozdrzy momentalnie uderzył nieprzyjemny zapach stęchlizny, od nadmiaru kurzu wzbierało na kichanie, a panujący w pomieszczeniu zaduch przyprawiał o zawroty głowy. 
Weszłam do środka, zatrzaskując za sobą drzwi wejściowe oraz na wszelki wypadek zamykając je na zamek. Stanęłam pośrodku korytarza, tuż przed drewnianymi schodami prowadzącymi na wyższe piętro. Wzrokiem pośpiesznie obleciałam znajdujące się zasięgu oka pomieszczenia. Salon z przykrytymi białym, a raczej już szarym materiałem meblami. W oddali kuchnia, z której zabrano najpotrzebniejsze rzeczy użytku codziennego. Po prawej stronie pusta jadalnia oraz skryta za zamkniętymi drzwiami łazienka. Nie zwlekając, udałam się do swojego pokoju, mijając po drodze niegdyś męską grotę z piętrzącymi się po kątach stosami brudnych ubrań oraz pustych, nieumytych talerzowych wież wznoszących się na biurku sportsmena. 
Długo szukać mej zguby nie musiałam, gdyż doskonale wiedziałam, gdzie ukryłam swój dziennik wspomnień łamane na pamiętnik. Materac łózka okazał się najlepszą z kryjówek, bo kto wpadnie, żeby pod niego zajrzeć - przecież nikt nie chowałby swoich cennych rzeczy w tak łatwym w dostępnie miejscu, a paradoks polega na tym, że najgłupsze kryjówki czasem okazują się najrozsądniejszymi. 
Dla niektórych te kilka zapisanych kartek papieru byłoby błahostką nie wartą niczego. Jednak dla mnie ma bardzo dużą wartość sentymentalną. Chociażby z powodu znaczniej ilości zdjęć z różnych rodzinnych sytuacji, czy zapisanym wspomnień, opisów wycieczek, wspólnych wypadów i początków zakochiwania się w nowej pasji. Ta z pozoru błahostka, to dobre kilka lat zbierania, zamknięte w małym notesiku w skórzanej oprawie, otrzymanym od taty na 10 urodziny, kiedy jeszcze miałam okres zapisywania wszystkiego, jak leci, ponieważ uznałam, że w przyszłości zostanę znaną pisarką. Niestety szybko mi się odwidziała owa wizja przyszłość, więc prezent poszedł w odstawkę. Dwa lata przeleżał w dolnej szufladzie biurka, nim ponownie po niego sięgnęłam, kiedy wpadłam na pomysł prowadzenia dziennika wspomnień połączonego z pamiętnikiem, którego pomysł podsunęła mi szkolna przyjaciółka Evelyn, z którą swoją drogą utraciłam kontakt po zakończenia szkoły. 
Gdy wszystko już zabrałam i wyszłam z pokoju. Mimowolnie spojrzałam w stronę zamkniętych drzwi sypialni rodziców. Niepewnym krokiem podeszłam do nich, nacisnęłam klamkę, a moim oczom ukazał się znajomy widok. Starannie pościelone łóżku, panujący dookoła porządek, wszelkie drobiazgu na szafkach, komodach, czy toaletce mamy starannie ułożone, jak gdyby nigdy nie były ruszane, bądź niedawno układane. Ponownie poczułam smutek, na przemian z pustką. Dodatkowo, kiedy dostrzegłam ich wspólne, szczęśliwe zdjęcie z dorocznego miasteczkowego festynu na szafce nocnej po stronie łóżka mamy, uroniłam jedną, może dwie małe łezki. Dobrze może troszkę więcej i to był znak, żeby, jak najszybciej opuścić to miejsce. Zatrzasnęłam z powrotem drzwi za sobą, po czym pośpiesznie pognałam do wyjścia. Tak się śpieszyłam, że nawet nie wiem, kiedy znalazłam się na zewnątrz. Do garażu nie chciałam już zaglądać, za dużo wspomnień z nim związanych - wspóne naprawy z tatą, budowanie mojej wymarzonej maszyny i wiele, wiele innych miłych zdarzeń. Dlatego tym zajmie się wujek Roger, ponieważ obawiam się, iż ja bym nie podołała, gdy znów to wszystko by do mnie powróciło. 
Strata członka rodziny zawsze bywa bolesna i choć ja fizycznie straciłam jednego rodzica w rzeczywistości odeszła ode mnie dwójka. Nie chciałabym używać względem mamy słów, że mnie porzuciła, lecz tak to wygląda. Rozumiem po części jej wybór. Załamała się, przeżyła to najgorzej z nas wszystkich i choć dziś żyje spokojnie, nietargana emocjami, to cenę zapłaciła srogą za swój wybór. Stała się wrakiem człowieka. Nieobecna, wyprana z uczuć, żyjąca w swym małym, zamkniętym dla osób z zewnątrz świecie. Ktoś mógłby tutaj pokusić się o stwierdzenie, że kiedy 9 lat temu nas opuszczała była jeszcze świadoma czynów, jakie zamierza zaraz popełnić. I ten ktoś miałby rację. Wtedy wszyscy byliśmy za tym, aby dać jej chwilę wytchnienia. Zgodnie uważaliśmy, że dobrze zrobi jej zmiana otoczenia i niestety byliśmy w błędzie. Rozstanie matki z dziećmi miałoby być krótkotrwałe, a przeciągnęło się na tyle, że od 16 roku życia, wychowuje mnie wujek Roger, któremu równie ciężko było na początku odnaleźć się w roli ojca. W wieku 33 lat oznajmiono mu, że zaopiekuje się buntowniczą nastolatką. Dla niego zebrania szkolne, pomoce przy szkolnych projektach i zarwane przez nie noce przez moje zapominalstwo, wysłuchiwanie miłosnych uniesień i późniejsze pocieszanie po nich, odbieranie pijanej córeczki z nocnych imprez oraz ratowanie z opresji przed nachalnymi mężczyznami tam poznanymi (Przechodziłam wtedy trudniejszy okres, uważałam, że zatracenie w używkach w jakimś stopniu pozwoli wyciszyć mój ból, zapominając o stracie. Na szczęście trwało to krótko, bo wujek mnie ogarnął w czas). Wszystko to dla mężczyzny niemającego wcześniej dzieci było czymś niewyobrażalnym. Bo gdyby stopniowo przechodził przez te etapy, to prościej by w życiu miał, a tak został z dnia na dzień rzucony na głęboką wodę. Uważam, że choć delikatnych potknięć dobrze spisał się w tej roli i zresztą wciąż się spisuje, mimo faktu, iż dziś mam 25 lat, a on 42 i jest znacznie bardziej doświadczony w te tematy. Dla niego zawsze już zostanę jego małą księżniczką (Z tym też wiąże się ciekawa historia, kiedyś może opowiem), a dla mnie drugim ojcem. 

Podróżując stalowym rumakiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz