Rozdział 66 Czas znikać?!

63 8 5
                                    


Powoli zaczęliśmy pakowanie. Za dużo rzeczy mieć nie będziemy do spakowania, ponieważ mój dom jest w pełni wyposażony, dlatego głównie rzeczy osobiste i jakieś pamiątki są do spakowania, plus ja większość swoich rzeczy mam u wujka. Jednak dziś przyjeżdża do mnie Roza z Jack'iem. Zaproponowaliśmy im nocleg u nas, żeby nie musieli jeździć i szukać hoteli. Jednak wpierw trzeba było odgracić pokój gościnny. I to dosłownie odgracić. Dom Nils'a nie posiada, ani piwnicy, ani strychu, a pokój dla gości za duży nie jest, dlatego posłużył nam trochę jako graciarnia. Po przeprowadzce będzie dużo prościej, a już w przyszłym tygodniu będziemy mogli zmienić miejsce zamieszkania, ponieważ wujkowie powoli kończą remont. O dziwo nie było tam za dużo do poprawy, aż sama byłam w szoku. I ponoć odmalowali go oraz wymienili drzwi wejściowe, więc nie szpeci już wyblakłym kolorem, natomiast żony naszych wikingów zajęły się wystrojem, ale niczego więcej zdradzić nie chcieli, gdyż to niespodzianka. Powinnam się niepokoić?
Rano po Nils'a przyjechał wujek i wspólnie pojechali do klubu. Ponoć mają szykować się jakieś zmiany, ale jeszcze za wcześnie, by o nich mówić. Jednak ma się o nich dowiedzieć z czasem, ponieważ to nie jest żadna tajemna sprawa klubu, a zostanie to ogłoszone wszystkim. Ciekawe co planują i kiedy zdradzą, nam co wymyślili. 
Roza miała napisać mi, jak będą się zbliżać do Reno, bym po nich wyjechała. Jednak zanim ruszyłam w drogę, napisałam do Nils'a z ponownym zapytanie, czy naprawdę nie będzie mu przeszkadzać, że Jack pozna o nim prawdę. Lecz odpisał mi, że nie i śmiało mogą u nas zostać. Do tej pory wiedział tylko Arthur, ale on jest Presidentem, więc większa pewność, że tajemnicy dochowa. Jack niedawno został memberem i ten już może powiedzieć, a przebywając u nas w domu, nie da się nie zorientować. Wystarczy, że zobaczy Nils'a w jupie, albo któregoś z wujków, którzy lubią wpadać do nas niezapowiedzianie. Jednak wikingowi, to nie przeszkadza. Machnął na to rękę, bo przecież i tak wszystko wydało, by się w dniu ślubu, ponieważ planujemy zaprosić Orły. Zaprzyjaźniłam się z nimi i niegrzecznym z mojej strony byłoby zapomnienie o nim w tak ważnym dniu. Zresztą wikingowie powiedzieli, że chętnie się zapoznają i jak chcą, to mogą nawet w swoich barwach przejechać. Nie muszę się przed nikim kryć.

Wyjechałam im naprzeciw. Spotkaliśmy się na wjeździe do miasta, a dalej poprowadziłam ich wprost do naszego domu. Przyjechali motocyklem Jack'a. Hm, czyli ruda oficjalnie stała się jego plecakiem, niesamowite. Wszystkiego się po niej spodziewałam, ale nie tego, że realnie się zakocha.
Brama garażowa otworzyła się i wjechaliśmy do środka. Ustawiłam Harlee, jak najbliżej ściany, żeby zrobić miejsce na motocykl mężczyzny. Zsiedliśmy. Zamknęłam bramę, a oni zabrali swoje rzeczy i zaprowadziłam ich do pokoju, w którym będę nocą, żeby odłożyli swoje bagaże, po czym zaprosiłam parę do salonu na kawę. Do jedzenia nic nie chcieli, bo zatrzymali się po drodze w jakiejś knajpce. 

-Ładnie tu macie, ale dalej się przeprowadzacie, jak mi mówiłaś? - przywędrowali za mną do kuchni. -A gdzie ukochany? - spytała z ciekawości.

-Na klubie, niedługo pewnie wróci - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, zaparzając kawę.

-Na klubie? -  powtórzyli zgodnie, a mi się przypomniało, że przecież Roza też nie wiem. 

-Nie wspominałam ci? - zrobiłam niewinną minę. -Pamiętasz, jak ci opowiadałam, jak się poznaliśmy? - przytaknęła. -Nils należy do klubu Sons of Odin, do tego samego należał mój ojciec, dlatego powiedziałam, że znam Nils'a 12, bo przychodziłam z tatą na klub i wtedy wszyscy dla mnie byli wujkami - wyjaśniłam, a przyjaciółka klasnęła radośnie w dłonie.

-I teraz ma sens ta historia z Califorii - zaśmiała się, po czym wzięła kawę i poszliśmy wszyscy usiąść do salonu.

Roza z Jack'iem opowiedzieli mi, jak się poznali. Okazało się, że od dłuższego czasu potajemnie go obserwowała, kiedy przyjeżdżał do tawerny, ale bała się odezwać, żeby nie wyjść przed nim na idiotkę. O proszę, mojej wygadanej, zaczepnej przyjaciółce odwagi nagle brakło, urocze i za to urocze oberwałam od niej poduszką przez głowę z tekstem, żeby się cieszyła, że ciężarna jestem, bo to jeszcze taryfa ulgowa była. 
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, po czym przeprosiłam na chwilę, ale i tak powędrowali za mną. Przypomniało mi się, że miałam sprawdzić pod nieobecność narzeczonego, czy wujkowi udało się wczoraj usunąć problem z odpalaniem. 

Podróżując stalowym rumakiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz