Rozdział 48 Jestem...

77 11 4
                                    


Wstaliśmy wcześnie rano, bo przed wyjazdem chciałam zajrzeć jeszcze do wujka. Pożegnać się i sprawdzić, jak ma się Sheila po niefortunnych wydarzeniach z wczoraj oraz upewnić się, czy nie zmieniła zdania i zaraz nie ucieknie z powrotem do swojej wygodnej oazy. Poza tym długa droga przed nami więc jeśli chcemy dojechać od Los Angeles o jakiejś rozsądnej godzinie, trzeba wyjechać wcześniej. Zresztą musimy jeszcze znaleźć tam jakiś hotel, bądź motel z wolnymi pokojami. Oczywiście opcję motelu, w którym mieszkałam, odrzuciliśmy na starcie. Za dużo bałaganu tam narobiliśmy, wstyd by się było teraz tam pokazać. Szczególnie że w pośpiechu się stamtąd zwinęliśmy, by uniknąć nieprzyjemności związanych z właścicielem budynku.

-Nie puście z dymem L.A, ok? - spytał z zaczepnym uśmieszkiem Roger, kiedy żegnał nas w progu. Udałam, że nie słyszę tego pytania, ale widzę, że wujaszkowi się dowcip wyostrzył.

-Jedźcie ostrożnie - dodała stojąca obok niego Sheila. -Ann - zwróciła się do mnie, kiedy się odwróciłam. -Raz jeszcze dziękuję - spojrzałam na jej niesmutny już uśmiech, po czym go odwzajemniłam.

-Nie zmarnuj tej szansy - dodałam z powagą.

-Nie - zaprzeczyła szybko. -Twój wujek pomaga znaleźć mi odwyk - posłałam jej kolejny ciepły uśmiech, zerknęłam na wujka, unosząc brew i więcej mówić nie musiałam, doskonale wiedział co, na myśli miałam. Żeby mi przypadkiem, prócz pomocy nic się tam nie wywiązało, bo nie ręczę.

Wróciliśmy z Nils'em do motocykli, gdy już wsiadłam na swój, nim ubrałam kask, zadzwoniłam do zniecierpliwionej Rozy dać jej znać, że już wyruszamy z Reno. Uraczyła mnie swoim przeszczęśliwym piskiem, aż musiałam odsunąć telefon od ucha. Chyba nawet wiking usłyszał, bo zaśmiał się, kręcąc głową na boki. Ciekawe, czy tak bardzo ucieszyła się na moją wizytę, a nie fakt, że pozna mojego wybranka. Co ja się łudzę, oczywiście, że wybrała opcję drugą. Ciekawość ją zjadała już od dawna, a wreszcie będzie mogła ją zaspokoić. Dziewczyna zaproponowała, abyśmy się u niej zatrzymali na ten czas, ale zwinnie wymanewrowałam się z jej propozycji. Miło z jej strony, ale zasypałaby nas takim gradem pytań, na który ani trochę przygotowana nie jestem. Dlatego opcja motelu dużo bardziej mnie przekonuje.
Jednak rudowłosa bardzo chciała się ze mną zobaczyć. Uznała, że nie wytrzyma do wieczora następnego dnia, nim fiesta się rozpocznie, dlatego zaprasza nas wspólną kolację wieczorową porą, po swojej zmianie. Zgodziłam się dla świętego spokoju. Ustaliłyśmy, że wpierw znajdę wraz z chłopakiem miejsce na nocleg, a potem podjedziemy pod tawernę. Wsiądzie do mnie na motocykl i pojedziemy tam, gdzie zaplanowała.
Gdy wreszcie udało mi się rozłączyć, założyłam kask oraz rękawiczki i ruszyliśmy w trasę drogą stanową numer 5. 

8 godzin później

Po kilku tygodniach znów wróciłam do miasta aniołów i uświadomiłam sobie właśnie, jak bardzo brakowało mi tego miejsca. Czy to dziwne, że tutaj bardziej czuję się w domu, niż w swoim rodzinnym mieście? Jednak tę uwagę zachowam dla siebie.
Zanim trafiliśmy do motelu oddalonego 15 minut od centrum miasta Los Angeles, zjechaliśmy 4 inne hotele. Niestety nie mieli wolnych pokoi, jak każdy z nich tłumaczył się natłokiem turystów. Na szczęście California słynie z dużej ilości hoteli oraz moteli począwszy od 1 gwiazdki, a kończąc na 5. Na trafił się akurat motel 2-gwiazdkowy. Skromny, ale bardziej zadbany, niż ten, w którym przyjemność miałam nocować na początku mojej przygody w tym mieście. Rozkład pokoju oraz wyposażenie, podobne jak nie takie same jak w większości moteli, poniżej 4 gwiazdek. Prywatna łazienka z prysznicem, duże łóżko zajmujące centralną część pokoju, a zarazem jej największą, biurko, lampka, lustro, telefon, telewizor, stolik z krzesłem, szafa na ubrania i wykładzina dywanowa na podłodze koloru kiedyś śnieżnej bieli, dziś barwy popielatej. 
Wejście do pokoju bezpośrednio z zewnątrz. Zarezerwowaliśmy pokój na parterze, aby mieć lepszą widoczność na motocykle zaparkowane na miejscu parkingowym tuż przed drzwiami pokojowymi.
Odłożyliśmy nasze bagaże, porozmawialiśmy jeszcze, jak to teraz wszystko będzie wyglądać i nim się obejrzeliśmy, czas było się zbierać, bo ruda zaraz kończy zmianę. 
Podjechaliśmy na parking tawerny dla gości i postanowiliśmy czekać, aż dziewczyna skończy wszystko i dołączy do nas. Wjeżdżając na teren, dostrzegłam trzy motocykle zaparkowane przed wejściem głównym do baru. Jednak nie udało nam się niezauważenie przemknąć, ponieważ ledwo zdążyliśmy zgasić silniki i rozebrać się z kasków oraz masek, gdy dołączyli do nas Ethan, Mike oraz jakiś nowy chyba prospect, ponieważ wcześniej go nie widziałam w ich szeregach.

Podróżując stalowym rumakiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz