Rozdział 20 Dlaczego ja?

112 21 2
                                    


Wyglądałam ostrożnie zza zasłonki, obserwując w poszukiwaniu czegoś nocną scenografię. Nie spuszczając z oka Nils'a, który powoli rozglądając się dookoła siebie, podchodził do motocykla. Widziałam, jak już schyla się do niego, gdy nagle w jednej sekundzie przypomniało mi się, że drzwi owszem zamknęłam, ale kluczyka w nich nie przekręciłam. Niczym poparzona odskoczyłam od tego okna, biegnąc w stronę wyjścia. Już trzymałam palce na kluczu, gdy nagle z dworu dobiegły do mnie jakieś trzaski. Zaraz pomyślałam odruchowo o wujku i po mnie rozproszyło. Zapomniałam o tym cholernym zamku. Ciszę niespodziewanie przerwał głośny huk, który również odczułam na sobie. Ktoś z zewnątrz kopnął z impetem w drzwi, odpychając mnie tym samym. Kiedy chwilowy wstrząs minął, dojrzałam w progu męską sylwetkę i w żadnym stopniu nie przypominał Nils'a. Zrobiłam odruchowo kilka kroków w tył. Myślałam, że może kiedy on wejdzie głębiej do pomieszczenia, uda mi się go wyminąć i wybiec. Niestety ta próba od początku nie miała racji bytu, więc kiedy przystąpiłam do jej desperackiej próby, delikwent bez najmniejszego problemy ją zastopował.  Nieznajomy chwycił mnie za rozpuszczone, brązowe jak kawa włosy stanowczo pociągając. Pojedynczy jęk bólu, wyrywa się z moich ust, a po chwili znajduję się na łóżku. Napastnik pochyla się bardziej nade mną. Łapie agresywnie za gardło i zaciska na nim palce ile sił. Pod wpływem chwili chwytam za jego dłoń, ale nie jestem w stanie odciągnąć jej. Uścisk jest zbyt silny. Zaczyna wić się z bezradności, jak ryba pozbawiona wody, kiedy niedokrwienie daje o sobie znać. Lecz nie umrę, nie dziś, nie tak. Nie dam zabić się w jakimś obskurnym motelu. Czuje, że powoli odpływam, czas się kończy, trzeba działać. Ręce może po części mam unieruchomione, ale nogi nie. Zbieram w sobie ostatki sił i sprzedaję mężczyźnie cios kolanem, wprost na jego klejnoty. Poskutkował, nie sądziłam, że się uda. Odpuścił, instynktownie złapał się za bolące miejsce, a ja wykorzystując moment,  odepchnęłam go od siebie. Chwytając łapczywie powietrze, zwlekłam się z łóżka, ruszyłam do wyjścia. Gdy ten zorientował się w zaistniałej sytuacji, jak na rozkaz oprzytomniał. Złapał za mój nadgarstek. Odwrócił przodem do siebie, po czym wymierzył kilka siarczystych piąch na niezagojoną jeszcze do końca twarz. Uderzenia były na tyle dotkliwe, że zamroczyło mnie. Nim mgła całkowicie opuściła oczy, zostałam dodatkowo pchnięta na podłużną szafkę pod telewizorem. Ból, jaki przyjęłam na dolną część pleców, odciął na chwilę dopływ tlenu, a atakujący ponownie spróbował chwycić za szyję, lecz tym razem byłam szybsza. Na blacie prócz ekspresu do kawy i kilku bubli, stała lampka nocna, którą rozbiłam na głowie obcego. Kolejny paniczny bieg do wyjścia i kolejna porażka. Czuje, jak obejmuje mnie jego ramię, dusi, dławi, boleśnie zgniata żebra. W ustach czuję metaliczny smak. Najwidoczniej zadane wcześniej ciosy, spowodowały rozcięcia, z których teraz sączyła się szkarłatna ciecz, delikatnie spływając stożkami w dół po skórze i hacząc wargi. Nagle następuje upadek, wstrząs, bolesne uderzenie - leże obalona na ziemi. Nie mam sił walczyć. W głowie rozbrzmiewa pytanie ,,A co gdyby się poddać,,. Nie mściliby się już na wujkach, bo zemsta by się dokonała. Dołączyłabym do taty, Roger prędzej, czy później pogodziłby się ze stratą. Przestałam się bronić, łapska napastnika spoczęły na aksamitnej skórze, długie palce, niczym wąż owijający się wokół swojej ofiary, objęły mą szyję. Wzrok staje się martwy, nie widać już w nim życia, więc zamykam oczy. Zaciska mocniej. Wydaję z siebie ostatnie skomlenie, nim pozbawienia mnie tchu. Serce zwalnia, ale nie staje. Ku zaskoczeniu odzyskuję tlen, a do uszu dobiega łomot. Otwieram powoli oczy, napastnik leży na ziemi nieprzytomny obok mnie. 

-Nie tym razem mała - Nils wyciągnął do mnie rękę, lewą wciąż trzymając się za głowę, z której leciała krew.

Wujek jednym, celnym i silny uderzeniem jakimś tępym przedmiotem w tył głowy atakującego, obalił go. Następnie pomógł mi wstać. Nie ukrywam odetchnęłam z ulgą kiedy go ujrzałam.

Podróżując stalowym rumakiemWhere stories live. Discover now