Rozdział 53 Powoli do przodu

67 8 4
                                    


Następnego dnia pojechałam odwiedzić wujka, żeby podzielić się z nim swoimi spostrzeżeniami oraz pokazać mu zdjęcia, jakie znalazłam w pudełku. Roger zgodził się z moją teorią i potwierdził, że Axel wpierw był Presidentem klubu, ale nie wie, kto był przed nim, ponieważ on sam nigdy o tym nie wspomniał, a nikomu nie przyszło do głowy zapytać. Czyli jest możliwość, że to dziadek założył chapter w Nevadzie. Wszystko składałoby się w całość. Pokręcą całość, ale jednak. Powiedziałam mu też o bracie taty, bo do tej pory, niektórzy błędnie myśleli, że jednak żyję. I pewnie dalej byśmy tak uważali, gdyby nie zostawił tych pamiątek. 
Mieliśmy też dzisiaj jechać z Nils'em sprawdzić adres, gdzie prawdopodobnie stoi zaparkowany chevrolet, ale nie mógł, bo gdzieś pojechał z memberami, załatwić klubową sprawę, dlatego przyjechałam spotkać się z wujkiem, który zgrabnie się z tego wymiksował, ale on ze swoją funkcją może. Inni już tak dobrze nie mają.

-Sheila, a co z twoimi rodzicami? - siedzieliśmy przy stole w kuchni, a brunetka stała przy kuchni, więc ją zagadałam w czasie, gdy gotowała obiad, żebym nam się odwdzięczyć za pomoc. 

-Do moich żadnej ciekawej historii nie przypiszę - odwróciła się. -Mieszkają Las Vegas. Mama jest emerytowaną nauczycielką, a tata lekarzem, ale nie nie wiem, czy jeszcze pracuję - wzruszyła ramionami. -Nie utrzymujemy kontaktów. Wyrzekli się mnie, gdy poinformowałam ich o ciąży. Zawsze starali się wychowywać mnie w dość surowych warunkach, więc pewnie się domyślasz, skąd ta faza buntu - uśmiechnęła się do mnie smutno. -Im bardziej, czegoś mi zakazywali, tym bardziej w to brnęła na złość im - przytaknęłam. 

-Nie myślałaś, żeby się do nich odezwać? - dopytywałam z ciekawości.

-Wiele razy, ale co im powiem? Cześć mamo, cześć tato, jeszcze się nie zaćpałam, ale wciąż biorę? A na koniec dodam, że jestem byłą kurtyzaną? - rozłożyła ręce w bezradności. 

-Może faktycznie, to zły plan - niechętnie przyznałam rację. -Ale może spróbujesz, jak już wyjdziesz na prostą drogę? - spytałam z nadzieją.

-Może spróbuję - powtórzyła z uśmiechem, odwracając się w stronę garnków, bo chyba właśnie coś jej się przypaliło.

Przeprosiłam rodziców na chwilę. Zaraz rodziców? Jak to dziwnie brzmi wypowiadane z moich ust, ale jakby nie patrzeć są rodzicami. Sheila mnie urodziła, a Roger zaadoptował po śmierci taty. Chodź fakt, że ktoś kogoś urodził, nie czyni jeszcze z niego rodzica, bo tutaj mamy idealny kontrast. Wujek, który nie jestem moim biologicznym ojcem, ale oddałby życie za mnie oraz biologiczna matka, która mnie oddała i nawet po latach nie szukała kontaktu. W każdym razie opuściłam kuchnię, by udać się do łazienki. Źle się poczułam, a nie chciałam nie potrzebnie wujka martwić, bo czuję, że chyba łapie mnie jakieś przeziębienie. Ponieważ łamie mnie w stawach, jeśli tak mogę to nazwać, a konkretnie w dole pleców. Na domiar złego chyba jeszcze mam gorączkę, a przynajmniej tak mi się wydaję, kiedy dotknęłam czoła. Zresztą bolała mnie delikatnie głowa. Niestety w moim przypadku nawet najmniejsza gorączka idzie w parze z bólem głowy. Gdzie niektórzy, stanu podgorączkowego nie odczuwają, ja już zażyłam leki przeciwbólowe. Najchętniej wróciłabym bym do domu i odpoczęła, ale nie chcę sprawiać przykrości Sheila'i, która tak bardzo się stara. Dźwignęłam się brzegu wanny, na którym przysiadłam na chwilę i wróciłam na dół do kuchni, gdzie kobieta rozkładała już talerze.

-Ann? - spojrzałam na wujka nieobecnym wzrokiem, kiedy usiadłam na krześle. -Wszystko dobrze? - skłamałam i przytaknęłam. -Ale widzę, że coś się dzieje - zlustrował mnie wzrokiem.

-Chyba bierze mnie przeziębienie - wyjaśniłam pokrótce, po czym przetarłam twarz dłońmi i szybko się ogarnęłam. 

Po posiłku zrobiło mi się znacznie lepiej. Może to był objaw tego, że zapomniałam zjeść śniadania, a dochodziła już godzina 16:00. Pić również zapomniałam. Nie było na to, jakoś czasu. Posiedziałam z nimi jeszcze godzinkę, po czym pożegnałam się i wróciłam do domu. Wszystkie światła w budynku pogaszone, znaczy, że Nils jeszcze nie wrócił. Zaparkowałam w garażu, upewniłam się, że brama na pewno się domknęła. Z naszym szczęściem, chyba faktycznie wolę sprawdzać takie szczegóły. Weszłam do domu, odwiesiłam kurtkę, klucze położyłam na stoliku koło drzwi wejściowych, po czym zapaliłam stojącą obok lampę i weszłam do kuchni, gdzie zapaliłam już górne światło. Wstawiłam wodę na herbatę i usłyszałam, jak otwiera się brama. Świadczyło, to tylko o jednym - Nils wrócił do domu. Skierowałam się do przedpokoju, odkładając wcześniej telefon na kuchennym stole. Wiking wszedł do środka. Widziałam po jego spojrzeniu, że jest zły. Milczał od kiedy wszedł do domu. Kiedy zbliżył się do mnie, dostrzegłam zadrapanie na jego twarzy? Już miałam spytać, co się stało, gdy podszedł jeszcze bliżej i pchnął mnie na ścianę. Przestraszyłam się w pierwszej chwili. Wiedziałam, że Nils raczej nic mi nie zrobi, ale gest, który uczynił, po ostatnich wydarzeniach nie kojarzył mi się najlepiej. Spytałam, co się dzieje, lecz nie odpowiedział. Złączył nasze usta w dość gwałtownym pocałunku. Odwzajemniłam go, jednak kiedy palce jego ręki zacisnęły się na szyi, w pierwszej chwili nie przejęłam się, bo już odkryłam, że lubi chyba zademonstrować w ten sposób czasem swoją dominację. Nie przeszkadzało mi to, ale kiedy docisnął mnie mocniej do ściany i odczułam delikatny ból, dodatkowo zaciskając jeszcze odrobinę rękę na mojej szyi i utrudniając mi oddychanie. Troszkę się zlękłam. Jednak mężczyzna, ani na chwilę nie przerwał namiętnego pocałunku. Przyznam, że przez tę intensywność oddawania mu pocałunków, nie miałam kiedy łapać oddechu. Nagle puścił mnie i odszedł. Skierował się na piętro, ściągając po drodze jupę. Teraz miałam już pewność, że coś się wydarzyło. Nie wiedziałam tylko co, a najgorsze, że się nie dowiem, co go trapi, gdyż nie wiem, czy powinnam pytać. Wróciłam, więc do kuchni. Zaparzyłam sobie herbatę, a przy okazji dla Nils'a. Postawiłam kubki na stole i usiadłam. Czekałam cierpliwie, aż wiking się ogarnie i dołączy do mnie na dole. Przysiadł się do mnie  po około 15 minutach. Przysunęłam sobie bliżej kubek z zieloną herbatą i spojrzałam na niego wyczekująco.

Podróżując stalowym rumakiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz