Rozdział 34 Polowanie rozpoczęte...

78 9 3
                                    


Resztę drogi spędziliśmy w ciszy, jedynie co jakiś czas zerkałam na mężczyznę kątem oka, niedowierzająca w zaistniałą sytuację. Jaka szansa mogła być, że akurat on, którego człowiek znam tyle czasu. 

-Co robisz? - wzdrygnęłam się, kiedy się nade mną nachylił.

Nie odpowiedział, przewiązał mi oczy czarnym materiałem, upewniając się, że zmysł wzroku został mi tymczasowo całkowicie skradziony. Jechaliśmy jeszcze jakiś czas, ciężko było mi oszacować, ile metrów pokonaliśmy z zamkniętymi oczami, ale z około 10/15 minut mogliśmy jechać. Później poczułam, jak samochód się zatrzymuje. Trzask drzwi uświadomił mnie, że kierowca wysiadł, obszedł samochód, po czym otworzył drzwi pasażera. Celowo nimi szarpnął, otwierając na szeroko, żeby kajdanki szarpnęły, przeklęłam go w myślach, z trudem powstrzymując się, żeby jednak nie powiedzieć tego na głos. Syknęłam z bólu, gdy metal gwałtownie zacisnął się na nadgarstku. Napastnik, odpiął drugą część kajdanek od rączki w drzwiach i łapiąc mnie pod rękę, wyciągnął z pojazdu. O mało się nie przewróciłam, nie spodziewałam się tak wysokiego spadku, czyli zapewne jechaliśmy jakiś SUV-em. Ciekawe. Zaraz SUV-em? Wtedy też śledził mnie jakiś duży samochód, czy to był on?  Po krótkiej pieszej drodze chodnikiem bądź kamienistą ścieżką ciężko wyczuć. Dotarliśmy prawdopodobnie do domu, usłyszałam zgrzyt zamka, a po chwili zostałam wepchnięta do środka pomieszczenia, w którym mocno wyczuwalne, wręcz duszące były suche nuty skórzanej odzieży? Silna woń tytoniu, dymu, wymieszana z zapachem palonego drewna oraz słodkością miodu. 
Nie zostaliśmy jednak w tym pomieszczeniu, porywacz prowadził mnie dalej. Otworzył z klucza następną parę drzwi, za którą skrywały się drewniane schody, skrzypiącej u dołu. Tutaj nie wyczuwałam już względnie przyjemnych aromatów, wręcz przeciwnie. Odór stęchlizny intensywnie wyczuwalny w połączeniu z wilgocią nie tworzył miłej atmosfery. Prawdopodobnie znaleźliśmy się poziom niżej, stąd tak drastyczna zmiana. Czyżby piwnica? I kolejne drzwi? Mężczyzna wprowadził mnie do jak się później okazała, znanego mi pomieszczenia. Usadził mnie na jakimś meble i znów przypiął drugą część kajdanek do czegoś metalowego. Szarpnęłam odruchowo ręką. Nic z tego, ani drgnie metal. 
Gdy ściągnął mi opaskę, rozejrzałam się po pokoju. Już je widziałam wcześniej. Na zdjęciach, które mi przysyłał. Spojrzałam na prawą rękę, została przykuta do ramy metalowego łóżka, które również widziałam wcześniej na fotografii. Napastnik w międzyczasie przysunął sobie krzesło, siadając naprzeciwko mojej osoby. 

-Dlaczego, to robisz? - rzuciłam z wyrzutem.

-Dla zemsty - odpowiedział półgębkiem.

-Zemsty? - powtórzyłam zaskoczona. -Nie rozumiem.

-Długo szukałam intratnej okazji, by się zemścić. Gdy już się pogodziłem z porażką, trafiła się dogodna opcja rozwiązania mego problemu - usiadł w rozkroku, opierając przedramiona na kolanach i splatając ze sobą palce, nachylił się delikatnie w moim kierunku. -Tak, ty byłaś tym rozwiązaniem - odpowiedział na pytanie, zanim zdążyłam je zadać. 

-Ale co ja właściwie mam do tego? - dopytywałam, starając się stłumić wyczuwalny w głosie niepokój. 

-Teoretycznie dużo - przesiadł się obok mnie. -Może, gdyby wtedy nie ubrał tej jupy pod barem, dziś byłabyś bezpieczna - uśmiechnął się sarkastycznie, obejmując mnie ramieniem. -Na twoją niekorzyść, dotarła do mnie ta informacja - szepnął mi do ucha, powodując nieprzyjemne ciarki na ciele. -Nie byłem jednak pewny jej autentyczności, więc obserwowałem was i pech chciał, że spotykasz się z wikingiem - zaśmiał się. 

-Czyli robisz, to by się zemścić na nich? 

-Nie tylko - posłał mi zawadiacki uśmieszek. -Spodobałaś mi się - puścił mi oczko wstając. -Nie ostrzegali przed wikingami - zaśmiał się. 

Podróżując stalowym rumakiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz