Rozdział 76 Kim jesteś?

67 9 2
                                    


Podczas rannego obchodu przyszedł do mnie lekarz. Nils nocował ze mną w szpitalu, choć nie potrafiłam z nim rozmawiać, ani spojrzeć mu w oczy. Jego obecność uspokajała mnie, dawał mi poczucie bezpieczeństwa, nie musiałam się bać, martwić. Wygoniłam go jednak rano, żeby pojechał do domu odpocząć, bo ta kanapa pozostawia naprawdę wiele do życzenia. Zresztą musiał załatwić coś w pracy i Darren chciał z nim porozmawiać, a jeszcze psiaka ma na głowie. U mnie już był szeryf. Opowiedziałam mu dokładnie, to samo co funkcjonariuszowi w helikopterze. Z tą różnicą, że powiedziałam sierżantowi, coś, czego nie wiedzieli nawet oni - dowiedziałam się, gdzie jest Judy. I wcale wbrew pozorom nie była tak daleko. Poleciłam policji raz jeszcze przyjrzeć się ogrodowi w jej domu, lecz tym razem z większą dokładnością. Potem kilka godzin później, jak się okazało, mój trop był słuszny. Na dawnej posesji Judy, odnaleziono prawdopodobnie jej szczątki. Przykry żywot ją spotkał. Szeryf oczywiście wypytywał mnie o udział osób trzecich i jak doszło do tego, że Jeylen sam się związał. Powiedziałam, że nie wiem. Zanim straciłam przytomność, porywacz stał nade mną w żadnym stopniu nieskrępowany. Podejrzewałam, kto stał za jego obezwładnieniem, ale nie zamierzałam dzielić się tą informacją z nikim. Czy słusznie zataiłam obecność brata Judy na miejscu? Nie wiem, lecz tak podpowiadała mi intuicja. Tak naprawdę, gdyby nie on, dziś byłabym już martwa. Jego rady pozwoliły mi przetrwać cztery dni w tym piekle. Zapewne nigdy nie dowiem się, jaki cel miał w tym wszystkim, ale z jakiegoś powodu tam był. Wiedział, że Jeylen jest mordercą jej siostry i nic z tym nie robił. Czekał na odpowiedni czas? Miał jakiś większy plan z nim związany? Ciężko mi stwierdzić. Wiem jedno, może ten mężczyzna ma swoje za uszami oraz jest zdolny do najgorszych czynów, ale to jemu zawdzięczam swoje życie. Zaufałam komuś, komu nie musiałam i podjęłam słuszną decyzję. Dlaczego więc teraz miałabym podejmować decyzję za niego i skazywać go na życie za kratami? Niech sam się skaże za popełnione w przyszłości złe czyny, bo ja nie zamierzam obarczać go winą. Spłacam dług, którego nie musiałam. Ponieważ uważam, to za słuszne. Podejrzewam, że Darren domyślił się, że nie mówię całej prawdy, ale zignorował ten fakt. 
Pielęgniarka, która przyszła z lekarzem zmieniła mi kroplówki, obejrzała rany, a ja w końcu zebrałam się na odwagę i zagadnęłam doktora o swój stan zdrowia. 

-Panie doktorze - zaczęłam niepewnie. -Czy ja straciłam ciążę? - spytała bez śmiałości w głosie, na co lekarz delikatnie się uśmiechnął.

-Rozmawiałem już z pani mężem na temat pani stanu zdrowia, ale jeśli mąż nie przekazał, to ja panią uspokoję - uśmiechnął się szczerze do mnie. -Ciąża rzeczywiście była zagrożona, lecz był to fałszywy alarm - odetchnęłam z ulgą. -Lekarze w Wyoming zareagowali wystarczająco szybko i przeprowadzone usg nie wskazało żadnych nieprawidłowości, ale musi się pani bardziej oszczędzać, żeby nie doszło do powtórki, bo wtedy już może to nie być fałszywy alarm - skinął do mnie, oddalając się powoli w kierunku drzwi. -Swoją drogą gratuluję pani chłopca i dziewczynki, ale o tym już musi pani sama poinformować partnera - puścił mi oczko, opuszczając salę. 

Chłopiec i dziewczynka? Niewiarygodne. O nie. Mamy przechlapane, jeśli one dorosną i syn pójdzie w ślady ojca, a córka w moje, przecież my z Nils'em możemy tego nie przeżyć psychicznie. 

Gdy lekarz wraz z pielęgniarką opuścili salę, odwiedził mnie niespodziewany gość. Wysoki, dobrze zbudowany 28-latek o oliwkowej cerze, zielonych jak szmaragdy oczach i srebrzystych, jak księżyc w pełni włosach. Poznałam to zimne, obojętne spojrzenie, lecz gryzło się z delikatnym uśmiechem na jego twarzy. 

-Witam ponownie - puścił mi oczko, podchodząc bliżej do mojego łóżka. -Można? - spytał, na co skinęłam przytakująco głową, uśmiechając się szczerze. 

Podróżując stalowym rumakiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz