Rozdział 27 Sms

99 18 1
                                    


Las nocą, to inny świat. Mroczny, a zarazem tajemniczy z nutą niebezpieczeństwa w tle. Stoję pośrodku niczego. Do moich uszu dogiegają z różnych stron odgłosy leśnych zwierząt. Najmniejszy ruch listka na krzaku zdaje się przerażać. W oddali w samym środku ciemności pobłyskują lśniące oczy zwierząt w patrujące się we mnie z niepokojem przeplatającym się z ciekawością. Nocna flora i fauna jest magiczna i niesamowicie piękna. Ze spokojem spaceruję leśną drużką. Dźwięk łamiących gałęzi pod moimi butami oraz szelest suchej ściółka cicho rozległa się dookoła mnie. Lecz, czy to mnie odstrasza? Wręcz przeciwnie. Las niczym wielki bajkowy ogród kusi swym urokiem. Ta cisza...ten spokój...odpręża. 
Przy ognisku atmosfera już dobrze rozkręcona. Wszyscy się śmieją, piją,  jedzą i rozmawiają o pierdołach, bądź swoich motocyklowych przeżyciach. Jednak ja potrzebowałam chwili wytchnienia. Poczułam się zbyt osaczona przez pozostałe kobiety, gdy panowie na parę minut odeszli. Seria niewygodnych pytań spowodowała, że wolałam uciec w samotność, niż wymyślać kolejne kłamstwa, na które  naprawdę nie mam już siły. Wystarczy, że w Californii muszę wymyślać co jakiś czas nowe. I najgorsze jest to, że już powoli pomysły mi się kończą na nowe wymówki. Martwi mnie też wścibstwo barmana, ponieważ chciałabym się dowiedzieć, czym spowodowane jest jego zachowanie. Na pewno ma swoje powody. Bez nich nie zacząłby wypytywać o Nils'a. 
A propo Nils'a. On też jest jedną wielką niewiadomą. Czemu życie musi być takie skomplikowane? Choć raz w zyciu zamiast ciągle pod górkę, nie może być z górki? Przecież ja niedługo utonę pod natłokiem problem, przeciwności i myśli. Chociaż jeśli chodzi o to ostatnie, to chyba już za późno.

-Znów uciekasz? - rozpoznałam głos wujka, dochodzący zza moich pleców.

-Tak wyszło - wzruszyłam ramionami. -W momencie, gdy zostałam przyrównana do zabawki, straciłam chęci na dalsze dyskusje - oparłam głowę o jego ramię, przymykając oczy, kiedy stanął obok mnie.

-A drogiej chociaż? - spytał prześmiewczym tonem. Uśmiechnęłam się ledwie zauważalnie kącikiem ust.

-Obawiam się, że nie - odsunęłam się od mężczyzny.

-Chodź - złapał mnie na przedramię i zaczął prowadzić w stronę zaparkowanych motocykli. 

Nils zanim wsiadł na swój motocykl, założył mi kask. Następnie zrobił to samo i usiadł na maszynę. Zdekoncentrowana przyglądałam się jego ruchom.

-Wskakuj - zaskoczył mnie. -Roger cię nie zabiję - wskazał głową na męską sylwetkę w oddali, która podniosła rękę w naszym kierunku, po czym odwróciła się i poszła w swoją stronę. -Nie tylko ja zauważyłem, że coś jest nie tak. Wskakuj - ponowił propozycję, odpalając silnik. Po geście wujka, długo się nie zastanawiałam nad nią.

Wsiadłam, objęłam mężczyznę, po czym wyjechaliśmy z terenu Pyramid Lake Londge. 
Niby ta sama droga, ta sama nawierzchnia, a jednak zupełnie inny klimat. Zatłoczone za dnia ulice, nocą opustoszałe. Późną porą doświadczasz zupełnie innego formatu szczęścia. W nocnej jeździe jest coś dziwnego, niezrozumiałego i podniecającego pokonując kolejne kilometry. Tak zwana jazda bez celu, której nie doświadczysz tego za dnia. Rozmowy lepiej się kleją, a myśli są lepiej poukładane. To jest inny świat. Nie zrozumie tego ten, kto nie doświadczył.  

,,Gdy zakładam kask...Zaczynam inaczej patrzeć na świat"

-A teraz podziwiaj bezchmurną noc i mów - jechał powoli, nigdzie się nie śpiesząc, od czasu do czasu płynąc po asfalcie slalomem. -

-Czasem dość mam tej farsy - zaczęłam. -Przez całe życie idę sama, nikt nie wiem, z czym się zmagam i od kiedy. Do tego śledzą mnie jakieś auta, ciekawski barman węszy, zyskuje miano zabawki, a na domiar złego ta wiadomość - westchnęłam, obejmując go nieco mocniej.

Podróżując stalowym rumakiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz