VI

30.4K 1.8K 137
                                    

Otworzyłam oczy, aby wyłączyć dzwoniący budzik, przy okazji zdając sobie sprawę z faktu, że dziś poniedziałek, a weekend właśnie się skończył, zostawiając po sobie tak wiele w pamięci. I oczywiście mam tu na myśli pocałunek, o którym ciagle myślę, mimo, że miałam o tym zapomnieć - tak jak to ustaliliśmy to z Zackiem. Ale jak mam to zrobić, skoro to wszystko jest takie dziwne, a rozmowa, która powinna mnie uspokoić wywołała tylko więcej wątpliwości niż miałam do tej pory?

Wczoraj wieczorem moja mama wróciła z wyjazdu służbowego, na którym była cały weekend. Nie wiem co ona tam robiła, ale miała bardzo dobry humor, a nawet wydawało mi się, że odleciała na inną planetę, ponieważ kilka razy przyłapałam ją na tym, że mnie nie słucha. Może kogoś poznała? Fajnie by było bo i tak już zdecydowanie za długo jest sama, chociaż jak to ona uważa, do szczęścia nie potrzebuje nikogo prócz mnie. Moi rodzice są pięć lat po rozwodzie, ale mimo to mają naprawdę dobre relacje i nie zabijają się nawzajem wzrokiem. Mój tata mieszka w Nowym Yorku, gdzie prowadzi własną firmę, przez co jest strasznie zapracowany, ale zawsze kiedy ma wolny czas to mnie odwiedza. Ja niestety jeżdżę do niego rzadziej, z czego bardzie ubolewam, ponieważ kocham Nowy York, gdzie chciałabym kiedyś zamieszkać.

Przerwałam moje rozmyślania i wstałam z łóżka, ponieważ obawiałam się, że jeśli spędzę tu kolejne kilka minut to będzie mnie trudno z niego potem ściągnąć. Podeszłam do szafy, wyciągając z niej ubrania na dziś, a następnie szybko założyłam czarną spódniczkę, w którą wypuściłam białą bluzkę z krótkim rękawkiem. Następnie zrobiłam delikatny makijaż i zeszłam na dół, gdzie zastałam mamę, której wczorajszy dobry humor jeszcze nie przeszedł, ponieważ uśmiechała tak szeroko jakby dostała paraliżu.

- Hej mamuś - powiedziałam.

- Hej, jak się spało? - spytała, podając mi talerz z kanapkami.

- Bardzo dobrze - odpowiedziałam szybko, spoglądając na zegarek na nadgarstku i zaczęłam pochłaniać kanapki z prędkością światła. Kiedy skończyłam, chwilę jeszcze porozmawiałam z mamą o tym, o czym nie zdążyłyśmy pogadać wczoraj.

- Dobra, ja spadam do szkoły. Do wieczora - oznajmiłam, wychodząc z kuchni.

- Do wieczora - usłyszałam, zanim zamknęłam drzwi.

Na podjeździe czekał już na mnie Zack, który wyjątkowo siedział w środku, nie czekając na mnie przed autem. Niby to nic takiego, ale jeśli z dnia na dzień ktoś zmienia swoje nawyki to jednak coś musi być nie tak. Skierowałam się w stronę samochodu, szybko zajmując miejsce pasażera i witając się z chłopakiem. W czasie gdy ja zapinałam pas, który akurat się zaciął, Zack zdążył wyjechać już na ulicę.

- Pięknie wyglądasz - stwierdził, przyglądając mi się, gdy zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle.

- Dziękuję - odparłam z uśmiechem.

I mogłam mówić, że ten komplement nie zrobił na mnie wrażenia, ponieważ Zack mówił mi coś takiego bardzo często, ale wtedy bym po prostu skłamała.

***

- Widzę, że znamię po imprezie jeszcze ci zostało - zauważyłam, wskazując na szyję Vanessy, która zawzięcie pisała coś w swoim telefonie. Dziewczyna zablokowała ekran komórki i posłała mi groźne spojrzenie.

- Weź nic nie mów. Próbowałam to zakryć, ale na marne. A przecież nie będę chodzić z chustka na szyi, bo każdy ogarnie, że coś jest nie tak - odpowiedziała lekko zirytowana.

To Tylko Przyjaciele Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz