LIV

13.3K 971 77
                                    

- Wszystkiego najlepszego jeszcze raz kochana! - krzyknęłam, rzucając się Van na szyję. Dziewczyna rozpromieniła się, odwzajemniając mój uścisk.

- Stówka Van - powiedział Niall, także przytulając dziewczynę.

- Jesteście kochani - powiedziała.

- A tu masz prezent od nas obojga - odparłam, podając dziewczynie torebkę prezentową z tymi szpilkami w środku oraz słodyczami i dużym albumem z naszymi wspólnymi zdjęciami, który postanowiłam dokupić przy okazji. Wpadłam na pomysł, że dzięki temu moja przyjaciółka będzie o mnie pamietała nawet na studiach, bo weźmie te zdjęcia ze sobą. Poza tym nie zajmują zbyt sporo miejsca, a są idealne to tego aby powspominać.

- Czy to są... O mój Boże! - krzyknęła Van. - Jezu Vicky! Kocham cię!

- Ja ciebie też - zaśmiałam się, widząc radość przyjaciółki, która otwierała właśnie pudełko ze szpilkami. Po chwili otworzyła także album i jak słowo daje - prawie się rozpłakała. Przytuliła mnie ponownie i jeszcze raz podziękowała, szczerząc się jak mysz do sera.

***

Wypiłam kolejnego shot'a, na którego tym razem namówił mnie Matt. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, szukając kogokolwiek z moich przyjaciół i Nialla, ale nie mogłam nikogo zlokalizować. Gdzie ich kurwa wcięło? Wróciłam wzrokiem do Matta, który nalewał alkoholu do kieliszków i się zaśmiałam.

- Miał być jeden - stwierdziłam, biorąc do ręki kieliszek.

- Jeden w te czy we wte nie robi różnicy - odparł, stukając swoim kieliszkiem o mój. - Wypijmy za szczęście solenizantki, która gdzieś znikła.

Opróżniłam kieliszek i pociągnęłam Matta w kierunku salonu. Lepiej nie będę zostawiać go samego w kuchni z tyloma butelkami wódki, bo obstawiam, że to nie skończyłoby się za dobrze. Weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam siedzących w kole przyjaciół i jakieś inne osoby ze szkoły, grających w butelkę. Typowe. Zajęłam miejsce na jednej z kanap, aby przyjrzeć się grze. Po chwili obok mnie usiadł Matt, więc razem zaczęliśmy komentować grę i ludzi, którzy robili dziwne rzeczy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, zdając sobie sprawę, że połowy osób to nawet nie kojarzę. Zastanawiam się w ogóle, co niektórzy tutaj robili, skoro nawet nie znali Van i byli z zupełnie innej szkoły. Chyba chcieli się za darmo najebać. To jedyne racjonalne wytłumaczenie.

***

Do domu wróciłam chyba koło 5, bo musiałam trochę pomóc ogarnąć Van dom po imprezie i wyprosić resztę ludzi, którzy chyba marzyli o darmowym noclegu w jej domu. Gdyby nie to, to zapewne już o 3 leżałabym w swoim kochanym łożku, no ale przecież nie mogłam zostawić jej z tym wszystkim samej, biorąc jeszcze pod uwagę fakt, że dziewczyna nie byłaby w stanie tego wszystkiego posprzątać w pojedynkę, gdyż trzeźwa to ona raczej nie była. Więc pewnie gdyby nie ja, to poszłaby spać i musiała przywrócić wszystko do porządku następnego dnia z wielkiem bólem głowy, co raczej nie brzmiało zbyt dobrze. A tak to przynajmniej musi tylko umyć podłogi, które pewnie okropnie się lepią i zrobić jeszcze kilka innych, drobnych rzeczy.

***

W niedzielę obudziłam się późnym popołudniem, ale to raczej jasne dlaczego. Zazwyczaj wolę wstawać rano, gdyż wtedy mam więcej czasu na naukę i spotkanie z Niall'em bądź przyjaciółmi, ale niestety czasami sytuacja zmusza do spędzenia w łożku większej ilości czasu, niż sami byśmy chcieli. Przeciągnęłam się leniwie i sięgnęłam po telefon, aby zobaczyć, że dostałam wiadomość od Niall'a. Jak już wstaniesz to się do mnie odezwij. Kocham cię, mój ty śpiochu. Uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy, a serce przyspieszyło swój rytm. Zaskakujące, że tak drobny gest może sprawić, że zaraz po przebudzeniu się uśmiechasz i prawdopodobnie będziesz miała dobry humor przez resztę dnia. Szybko wystukałam numer chłopaka, który już znałam na pamięć i do niego zadzwoniłam. Umówiliśmy się, że wieczorem się spotkamy. Czyli prawdopodobnie Niall przyjedzie do mnie, bo mi się nie będzie chciało ruszyć tyłka z domu.

To Tylko Przyjaciele Where stories live. Discover now