XXXIV

18.3K 1.1K 53
                                    

- Jak było na Hawajach, dziewczyny? - zapytał Matt. - Dobrze się beze mnie bawiłyście?

- Nawet nie wiesz jak bardzo - odparła Van, popijając swojego drinka.

- Towarzystwa nam nie brakowało - mruknęłam, posyłając Van cwaniacki uśmieszek.

- Czyli widzę, że się nie nudziłyście - zapytała, a raczej stwierdziła Jen.

- Zdecydowanie nie. To były najlepsze wakacje w moim życiu - powiedziała Van. - Tylko w sumie szkoda, że was nie było.

- Czyli jednak za mną tęskniłyście - rozpromienił się Matt.

- Tak, szczególnie za twoim słabym poczuciem humoru - zaśmiałam się.

- Zabawne - mruknął ironicznie, zmieniając temat rozmowy.

Resztę wieczoru i nocy spędziliśmy na omawianiu szczegółów wyjazdu, do którego zostało już mało czasu. Ustaliliśmy, że na lotnisko pojedziemy taksówkami, gdyż nie ma sensu jechać samochodem i zostawiać go na parkingu na dwa tygodnie. Obejrzeliśmy hotel, który zarezerwowała Jen i zgodnie stwierdziliśmy, że jest idealny. Duży kurort, w które skład wchodziły dwa duże budynki z pokojami i domki typu bungalow. Ucieszyliśmy się też, gdy dziewczyna powiedziała, że będziemy mieszkać w bungalowie, bo dzięki temu będziemy wszyscy razem w jednym miejscu i nie będziemy musieli latać od pokoju do pokoju żeby się ze sobą skontaktować. Na terenie hotelu znajdowały się trzy basenu, w czym do jednego były przyłączone zjeżdżalnie rożnej długości. Coś idealnego dla chłopaków. Na plaże też nie było daleko, bo wystarczyło minąć jeden z basenów, bar z koktajlami i różnymi rodzajami alkoholu, aby się tam znaleźć. Przynajmniej tak pisało, a jak będzie, to się okaże. Mam nadzieję, że będzie równie fajnie jak na Hawajach.

***

- Niall! - krzyknęłam, rzucając się chłopakowi na szyję. W sumie to mogło dziwnie wyglądać, ale kto by się tym przejmował. Napewno nie ja.

- Tak, też się cieszę, że cię widzę - odparł, śmiejąc się. Odsunął mnie od siebie i uważnie przyjrzał się mojej twarzy, a następnie zlustrował cała resztę mojego ciała. - Widzę, że ktoś tu się nieźle usmażył na tych Hawajach.

- Ej bez przesady. Tylko leciutko - oburzyłam się.

- Pewnie siedziałaś na słońcu od wschodu do zachodu - zażartował chłopak, za co dostał ode mnie w ramię. Oczywiście zaczął rozmasowywać miejsce, w które ode mnie dostał, udając, że go to zabolało.

- Właśnie nie bardzo miałam się czas opalać. No nie licząc jednego razu, jak mi się na chwilę przysnęło na słońcu - uśmiechnęłam się, przypominając sobie ten dzień. - Ale na szczęście Van czuwała i mnie obudziła.

- Chociaż tyle. Bo gdyby nie ona to prawdopodobnie wyglądałabyś jak jakiś usmażony homar.

- Ciekawe porównanie - stwierdziłam z powagą i poklepałam chłopaka po policzku.

- Jak zawsze. A teraz chodź, bo nie będziemy sterczeć cały czas na środku ulicy - powiedział, ciągnąc mnie za rękę.

Udaliśmy się do naszej ulubionej kawiarni, w której byliśmy, gdy się zderzyliśmy któregoś razu w parku. W sumie ta kawiarnia nas połączyła, bo zawsze jak się spotykamy, to do niej idziemy. Zazwyczaj też jemy lody. Tak było i tym razem. Zamówiłam deser lodowy z owocami. Chłopak zrobił to samo. Gdy dostaliśmy swoje zamówienie, zaczęliśmy wcinać pyszności, co chwilę wybuchając śmiechem, gdy któreś z nas robiło jakąś śmieszna minę. Znałam chłopaka tak krótko, a czułam się przy nim równie dobrze jak przy Zacku, którego znam od małego. Dziwne uczucie, ale w sumie cieszę się z tego, bo bardzo lubię Niall'a. Nawet coś więcej niż lubię, co uświadomiłam sobie podczas pobytu na Hawajach, ale narazie nie chce o tym myśleć i się zadręczać. Bo jeśli coś jest mi pisane to prędzej czy później się wydarzy.

To Tylko Przyjaciele Where stories live. Discover now