XVI

21.7K 1.7K 84
                                    

Niechętnie podniosłam się z kanapy, zostawiając moich przyjaciół, którzy byli dziwnie zadowoleni. Powiedziałam im jeszcze, że zaraz wrócę i poszłam za Zackem.

- Co chciałeś? - zagadnęłam. Staliśmy już w ogrodzie jakieś pięć minut, a Zack nawet nic nie powiedział.

- Chciałem cię przeprosić za moje ostatnie zachowanie - powiedział, patrząc na mnie smutno.

- Czyżbyś nareszcie zrozumiał, że Ashley cię okłamała i to ja mówiłam prawdę? - spytałam.

- Nie do końca - odparł, drapiąc się nerwowo po karku.

- Może troche jaśniej?

- No bo chodzi o to, że nie wiem komu mam wierzyć.

- Co? Jak to nie wiesz? - spytałam lekko podniesionym głosem.

- Normalnie. Nie wiem komu mam wierzyć - powiedział nadzwyczaj spokojnie, tak jakbyśmy prowadzili tu jakąś rozmowę o tym jakiego kwiatka kupić mamie na urodziny.

- Serio Zack? Serio? - spytałam z niedowierzaniem. - Znamy się od małego. Zawsze mówiłam ci prawdę. Ufałam ci, a ty mi mówisz, że nie nie możesz mi uwierzyć? Więc po co tu w ogóle przyszedłeś?

- Chciałem cię przeprosić. Poza tym to twoje urodziny. Musiałem przyjść.

- Chciałeś mnie przeprosić, za to, że mi nie wierzysz?

- Wierze ci, ale nie całkowicie.

- Dobra, niech ci będzie. Jeśli to wszystko, to będę już spadała, bo mam zamiar się dobrze bawić przez resztę imprezy - odwróciłam się i już miałam odchodzić, kiedy poczułam jak chłopak łapie mnie za nadgarstek. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz, ale postanowiłam go zignorować. Odwróciłam się w jego stronę.

- Mam coś dla ciebie - powiedział. Wyjął z kieszeni spodni dość duże czerwone pudełeczko i mi je podał. - No dalej, otwórz - zachęcił mnie.

Kiedy zobaczyłam zawartość pudełeczka, zaparło mi dech w piersiach. Spojrzałam na twarz chłopaka. Uśmiechnął się, widząc moją reakcję.

- Jeju Zack. To jest śliczne. Dziękuje - rzekłam, spoglądając na srebrne kolczyki i wisiorek z malutkimi kryształkami.

- Nie ma za co - odparł.

- Ale to nie znaczy, że mnie przekupiłeś. Nie wybaczyłam ci - powiedziałam poważnym głosem, zamykając pudełeczko.

- Wiem. Po prostu dziś są twoje urodziny i chce żebyś je dobrze zapamiętała. Dlatego zapomnijmy o wszystkim i po prostu bawmy się jak nigdy. Pasuje ci to? - spytał, a ja zaczęłam się zastanawiać nad jego propozycją. Była korzystna. Nie muszę mu wybaczać, ale mimo tego będę go miała dziś przy sobie i będę się dobrze bawić. W takim razie to najlepsza opcja na jaką kiedykolwiek mogłam się zgodzić. Wiedziałam, że to idiotyczny pomysł i od razu powinnam go odrzucić, ale potrzebowałam Zacka. Zwłaszcza dzisiaj.

- Pasuje. W takim razie chodźmy się bawić - powiedziałam i pociągnęłam chłopaka w stronę domu. Pudełeczko z prezentem schowałam w komodzie na korytarzu, aby mi nie zginęło.

***

Po kolejnym wypitym kieliszku jakiegoś alkoholu, którego nalał mi Zack byłam tak pijana, że śmiałam się z każdego słowa, które powiedziałam i usłyszałam. Chłopak nie był lepszy. Wydaje mi się, że był nawet w gorszym stanie niż ja. Obstawiam też, że oboje nie będziemy jutro pamiętać nic, a nic. Poza tym jak do tej pory uważam moje urodziny za udane. Mam przy sobie Zacka, jestem pijana, a dom chyba nie jest w najgorszym stanie. Chyba wszyscy się dobrze bawią, bo muzyka gra na full (dziwne, że jeszcze sąsiedzi nie alarmowali). Ludzie tańczą, piją, leżą pod stołem i obstawiam, że będą dobrze wspominać tą imprezę - przynajmniej ci, którzy coś z niej zapamietają. Jedynym problemem jest to, że nie mam pojęcia co się stało z moimi przyjaciółmi. Po tym jak poszłam wtedy z Zackem do ogrodu porozmawiać to już nie wróciłam do salonu, ponieważ po powrocie udaliśmy się z chłopakiem do kuchni i tak jakoś zaczęliśmy pić, gadać, śmiać się i dwie godziny zleciały. Najdziwniejsze było jednak to, że nikt mnie nie szukał, a zazwyczaj kiedy nie było mnie conajmniej pół godziny Van się o mnie martwiła.

- Twoje zdrowie, po raz któryś. - Zack nalal mi kolejny kieliszek alkoholu i stuknął swoim o mój. Wypiłam duszkiem całą jego zawartość.

- Chodźmy do ogrodu - zaproponowałam.

Wstałam z miejsca i skierowałam się do szklanych drzwi. Nie odwracałam się za siebie, więc nie wiedziałam czy Zack idzie za mną czy nie. Trzymałam się na nogach z czego byłam bardzo zadowolona, aczkolwiek kręciło mi się już trochę w głowie. Kiedy przekroczyłam próg drzwi, zaczęłam się rozglądać po ogrodzie. To co zobaczyłam przeraziło mnie i chyba nie tylko mnie, bo Zack, który nie wiadomo kiedy stanął obok mnie także miał przerażoną minę. Wszędzie były porozrzucane jakieś rzeczy, ludzie pływali w basenie. Spojrzałam w stronę wierzby, pod którą zawsze przesiadywałam z Van. Tak jak myślałam, siedziała tam. Nie była jednak sama. Dostrzegłam obok niej Matta, do którego się przytulała. Co? To niemożliwe. Ale pewnie i tak jutro nie będzie tego pamiętać. Obok nich siedzieli jeszcze Jen i David. Oscara nie widziałam, więc zapewne był gdzieś z jakąś dziewczyną. Pacnęłam Zacka w ramię, wskazując na wierzbę, a następnie ruszyłam z chłopakiem w kierunku przyjaciół, krzycząc po drodze na ludzi, aby wyszli z basenu.

- Witam naszą solenizantkę! - wykrzyknął Matt, kiedy mnie zobaczył. Prawdopodobnie chciał wstać, bo zaczął się podnosić, ale chyba stwierdził, że mu to nie wyjdzie, bo po chwili ponownie usiadł na trawie.

- Nie za dużo już wypiłeś? - spytałam, siadając obok pomiędzy Mattem i Jen. Zack natomiast usiadł obok Davida.

- Ja? Coś ty. Po szóstym straciłem rachubę - odparł.

- Kieliszku?

- Piwie. Wiem tylko, że potem jeszcze rozpracowywałem whisky z jakimś chłopakiem - powiedział.

- Nie mam pytań. Jak się podoba impreza? - zwróciłam się do przyjaciół.

- Zajebiście.

- Świetnie.

- Najlepsza na jakiej byłem.

***

Koło czwartej nad ranem dom opustoszał. Zostałam tylko ja z Zackem.

- Zamknęłam drzwi i idę spać - powiedziałam do chłopaka i zaczęłam wdrapywać się po schodach. Sprawiało mi to ogromną trudność, więc musiałam trzymać się poręczy. W końcu udało mi się pokonać schody i wejść do pokoju. Nawet nie zastanawiałam sie nad tym co robi Zack. Czy wróci do domu czy będzie spał na kanapie. Wszystko mi jedno. Byłam tak zmęczona, że miałam to gdzieś. Poza tym nadal byłam na niego zła i mu przecież nie wybaczyłam. Przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka, a następnie zamknęłam oczy. Kiedy juz prawie udało mi sie zasnąć, poczułam jak materac się ugina.

O co chodzi?

- To tylko ja - usłyszałam szept Zacka, który juz chwilę później leżał koło mnie. Jak gdyby nigdy nic przykrył się kołdrą i zaczął sie do mnie przytulać.

- Co ty odwalasz? - spytałam, natychmiast zdając sobie sprawę co tu się dzieje. Mimo alkoholu potrafiłam jeszcze zachować jakieś resztki rozsądku. Byłam zdziwiona jego zachowaniem.

Z jakiej racji przychodzi do mojego łóżka i się ze mną kładzie?

- Nie gadaj tylko śpij - powiedział.

- Ale...

- Żadne ale. Dobranoc - mruknął. Nie miałam ani siły ani ochoty na to żeby się z nim kłócić, dlatego ściągnęłam jego ręce z mojego boku i odsunęłam się na sam skraj łóżka. Z niezadowoleniem zamknęłam oczy i natychmiast odpłynęłam.

To Tylko Przyjaciele Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang