4. Jak to nie wiesz, gdzie jest wyrostek robaczkowy?

11.6K 728 121
                                    

Zatrzasnęłam drzwiczki do mojej szafki, a zamek zablokował się automatycznie. Poniedziałkowe lekcje właśnie dobiegły końca, co oznaczało tylko jedną rzecz - minimum godzina spędzona z V. Niektóre dziewczyny dałyby sobie uciąć za to rękę, ale ja nie czerpałam przyjemności z wizji bycia sam na sam z Murray'em przez najbliższy czas.

Podeszłam do wyjścia. Stał tam wraz z paroma kolegami i uganiającymi się za nimi "lalami". O ile nasze cheerleaderki były naprawdę przemiłymi osobami, tak te dwie wyrabiały normę conajmniej czterech królowych ula. V opierał się ramieniem o ścianę i spokojnie popalał mentolowego papierosa. Tak czy siak, śmierdział. Odchrząknęłam, przez co zwrócił na mnie swoje zielone oczy. Zaciągnął się po raz ostatni, po czym kiwnął na mnie głową, dając znak, żebym szła i machnął do przyjaciół ręką w geście pożegnania, pozostawiając ich w osłupieniu. Oczywiście nie raczył im powiedzieć, że był zmuszony do nauki z największą "nudziarą" w szkole (nudziarą tylko w jego mniemaniu, w rzeczywistości była nią Katie Winston, ale i tak była z niej przesympatyczna dziewczyna. Po prostu ciężko było jej odnaleźć się w imprezowym światku.). Wskoczyłam do jego samochodu. Ruszyliśmy.

Podróż mijała cicho, ale szybko. Z radia sączyła się letnia melodia "Dancin'" Aarona Smitha, która automatycznie sprawiała, że myślałam o wakacjach. Przez okno pojazdu padało ciepłe, słoneczne światło. Myślałam, jak zacząć całą tą naszą "projektową sprawę". Zastanawiałam się, jak zacząć, a co najważniejsze - jak szybko to skończyć. Nim się zorientowałam byliśmy pod domem.

Pokierowałam go do drzwi, a następnie niechętnie wpuściłam do środka. Przez umysł przemknęła mi myśl o zatrzaśnięciu drzwi w momencie, gdy wchodził tak, aby trafić go prosto w nos, ale odgoniłam tę kuszącą wizję. W kuchni słyszałam tupanie i pobrzękiwanie naczyń, więc spodziewałam się, że jedno z moich rodziców lub Ebony byli już w domu. Zajrzałam do pomieszczenia i z ulgą przyjęłam fakt, że był to mój tata - dzięki temu uniknęłam niewygodnych pytań i wścibskości.

- Cześć, tato. - przywitałam się z mężczyzną.

Był dwa lata starszy od mamy i na jego rudej czuprynie zaczęły już pojawiać się siwe włoski, co i tak było bardzo dobrym wynikiem jak na naszą rodzinę (jego brat w połowie wyłysiał jeszcze przed czterdziestką). Tata był wyrozumiałym facetem, chociaż miał zasady, których ja i moja siostra koniecznie musiałyśmy przestrzegać. Mimo to mogłam na niego liczyć, a z pewnością w sprawie trzymania języka za zębami - wiedziałam, że nie powie mamie o dzisiejszym gościu, bo skończyłoby się to katastrofą; nie przestałaby trajkotać do wieczora.

- Cześć, Penny. Cześć, V. - tata absolutnie nie dziwił się niechęci Vincenta do jego imienia i dlatego też starał się nie wspominać go, gdy nie było to absolutnie potrzebne.

- Dzień dobry, panie O'harah. - odpowiedział uprzejmie chłopak.

Co by tu dużo mówić, ta dwójka świetnie się dogadywała. Ojciec zawsze chciał syna, a gdy okazało się, że jego drugie dziecko także miało być dziewczynką, uznał, że to fatum. Gdy więc przeprowadziliśmy się do Sedony i okazało się, że w sąsiedztwie mieszkał chłopak, nie było sposobu, by go do niego zniechęcić.

- Chcecie coś do picia? - zagadnął mój rodzic, ale grzecznie odmówiliśmy. Chciałam mieć to wszystko za sobą, a nie przeciągać to spotkanie w nieskończoność.

Pociągnęłam chłopaka po schodach do swojego pokoju. W środku rzuciłam plecak na łóżko i westchnęłam głęboko. Odwróciłam się do bruneta, który opierając się o szafkę biodrem, przeglądał stojące w ramce zdjęcia.

- Więc - zaczęłam - czego nie potrafisz?

Odwrócił się twarzą do mnie.

- O którym przedmiocie mówimy?

- A z ilu jesteś zagrożony? - uniosłam podejrzliwie brew, przygotowując się na najgorsze.

- Z trzech. - wzruszył ramionami. - Ale z dwóch jestem w stanie wyjść sam. Matma i fizyka. Idiotycznie łatwe, ale opuściłem tyle godzin, że nawet moje niezłe oceny nie zachęciły Petersa i McLaw do zaliczenia mi semestru. Muszę wyrobić frekwencję. - mówił o tym bardzo lekko, beztroskim tonem, jakby absolutnie nie musiał przygotowywać się do dwóch z najcięższych przedmiotów.

- A ostatni? Ten trzeci? - dopytywałam dalej.

- Biologia.

- Żartujesz sobie. - z ust wyrwał mi się krótki śmiech.

Jednak wcale nie wyglądał, jakby żartował, dlatego natychmiast przestałam się śmiać. Pokiwałam głową. Wskazałam mu miejsce, gdzie miał usiąść i sama zrobiłam to samo.

- Pokaż mi podręcznik.

Chłopak tylko spojrzał na mnie głupio. Jęknęłam przeciągle.

- Miałeś przynieść książkę, V. - posłałam mu pełne wyrzutu spojrzenie. - Idź po nią do domu i wróć tutaj. - nakazałam chłopakowi, który wstał i wyszedł z mojego pokoju.

Wow, chyba rzeczywiście wystarczyło trzymać go krótko, a robił bez zająknięcia to, o co prosiłam. Przynajmniej narazie.

Pojawił się u mnie z powrotem niecałe dziesięć minut później, niosąc pod pachą podręcznik do biologii, który rzucił mi na kolana.

- Więc czego nie umiesz? - zapytałam. - Co przerabiacie teraz?

- Gdy byłem na lekcji po raz ostatni chyba omawialiśmy układ trawienny. - oparł brodę na dłoni. Pokiwałam głową.

Przewertowałam kartki podręcznika, szybko orientując się w temacie, jaki miałam mu wyłożyć. Gdy skończyłam, przeszłam do krótkiego odpytywania, które miało mi pomóc w stwierdzeniu poziomu jego wiedzy.

- Okej. Gdzie jest wyrostek robaczkowy i czy jest potrzebny człowiekowi? - zapytałam, ale w odpowiedzi usłyszałam jedynie milczenie. - Nie mów mi, że tego nie wiesz. - pokręcił głową. - Boże, jesteś głupszy, niż sądziłam.

- A ty jesteś bardziej upierdliwa, niż myślałem. - odszczeknął mi się.

- Nieważne. Wyrostek robaczkowy to zakończenie jelita grubego, a człowiek jest w stanie bez niego żyć. Co prawda znajduje się w nim dość mocno rozwinięta tkanka limfatyczna, która jest czymś w rodzaju filtru na bakterie głównie w obrębie jamy brzusznej, to po wycięciu organizm wciąż funkcjonuje normalnie. Rozumiesz? - przytaknął. - Lepiej to zapamiętaj, bo często o to pytają, z tego co słyszałam od znajomych ze starszych klas. Albo sobie zapisz. - nie zrobił tego.

Dalej opowiadałam mu o funkcjach i budowie jelit, żołądka, przełyku i reszty narządów wchodzących w skład układu trawiennego. Pewnie dla niektórych zastanawiającym jest fakt, że byłam o klasę niżej, niż V, a tłumaczyłam mu materiał. Cóż, biologię miałam we krwi. Lubiłam ten przedmiot i szczerze się nim interesowałam, więc często poszerzałam zdobytą w szkole wiedzę.

Gdy skończyliśmy, było grubo po osiemnastej. V wstał, więc zrobiłam do samo i odprowadziłam go do drzwi. Brunet pożegnał się z moim tatą i mamą, która zdążyła wrócić z pracy oraz rzucił coś do Ebony.

- Cześć. - mruknął w końcu do mnie i wyszedł.

Weszłam do salonu i padłam na kanapę obok swojej siostry. Blondynka spojrzała na mnie z zaciekawieniem.

- Jak było? - zapytała, nie kryjąc czującej się w jej oczach bezczelnej ciekawości.

- Normalnie? - sapnęłam, marszcząc brwi. Moja odpowiedz zabrzmiała jak pytanie.

- Słyszałam, że obeszło się bez kłótni. - zawołała z kuchni mama, która przygotowywała właśnie sałatkę na kolację.

- Mhm. - mruknęłam, patrząc na ekran telewizora. Właśnie leciał kolejny odcinek Peaky Blinders na BBCTwo.

Uwielbiałam ten serial. Co jak co, ale Cillian Murphy był moją definicją perfekcji. Mama powiedziała do mnie coś jeszcze, ale ja już nie słyszałam, zatopiona w gangsterskim świecie Birmingam.

Mam nadzieję, że wy trzymacie się lepiej niż ja, bo właśnie rozkłada mnie choroba, a w tym tygodniu codziennie czeka mnie sprawdzian:))

What do girls wantWhere stories live. Discover now