19. Czas na zakopanie kości niezgody

9.8K 671 90
                                    

Walenie do zielonych drzwi nie ustępowało, co zaczynało działać mi już na nerwy. Przysiadłam na wannie i westchnęłam głęboko, wywracając przy tym oczami.

- Idź stąd, V - krzyknęłam, ale to w ogóle nie pomogło.

Dziesięć minut temu wyszłam z pokoju goniona swoim pęcherzem. Zaczęłam pić dużo wody, a to skutkowało częstym bieganiem do toalety. Gdy tylko znalazłam się na krótkim korytarzu, usłyszałam dwa głosy dobiegające do mnie z dołu. Przechodząc obok schodów zauważyłam na dole czarną czuprynę.

- Cholera - szepnęłam pod nosem i w tym samym momencie zielone oczy zwróciły się na mnie. Zauważył mnie!

V od razu zaczął szybko wchodzić po schodach, wymijając mojego tatę, a ja biegiem rzuciłam się do łazienki. Dopadł drzwi w momencie, gdy je zatrzasnęłam i przekręciłam zamek.

Teraz próbował dobić się do mnie, a ja usilnie go ignorowałam.

- Penny otwórz i pogadajmy w końcu - poprosił na co go wyśmiałam. Nie zamierzałam z nim rozmawiać.

- Daj się chłopakowi wypowiedzieć - po drugiej stronie znalazł się również mój ukochany i wspierający ojciec.

- Tato! - wykrzyknęłam oburzona jego zachowaniem. - Dlaczego stoisz po jego stronie?

Wciąż jednak nie ruszyłam się z miejsca. Zamiast tego zaczęłam napuszczać wody do wanny, chcąc choć trochę zagłuszyć Złego Romeo i Judasza. Nieco pomogło, ale nie w takim stopniu jakiego bym chciała.

Po chwili do duetu dołączył się trzeci głos. Oprócz pięści Vincenta w drzwi zaczęła uderzać jeszcze jedna dłoń.

- Penny, muszę siku, otwieraj - Bonnie zaczęła walić w drzwi.

- Idź na dół - odpowiedziałam jej, przez co ofukała mnie z góry na dół.

- Nie ma mowy, muszę się jeszcze pomalować, a wszystko mam w łazience - okej, to miało sens - Poza tym Murray zaczyna doprowadzać mnie do szału!

- Co tu się dzieje? - to był chyba jakiś żart. Pod drzwiami łazienki stanęła także mama.

Cała moja rodzina z sąsiadem na doczepkę zaczęła mnie wołać, przekrzykiwać albo kłócić się (V i Bonnie nawet w takiej sytuacji nie potrafili się powstrzymać), albo maltretować moje biedne drzwi czy też się tłumaczyć, ewentualnie wyzywać oraz upominać siebie nawzajem. To przypominało scenę z jakiejś komedii i rzeczywiście tak się czułam.

- Dobra! - wydarłam się w końcu, gdy krzyki stały się już nie do zniesienia - Dobra, wyjdę. Ale bądźcie już cicho, proszę was, bo ogłuchnę.

Przekręciłam zamek i nacisnęłam klamkę. Gdy tylko znalazłam się na korytarzu, do łazienki wepchnęła się Ebony.

- W końcu! - zawołała zza ściany. - Myślałam, że już nie wyleziesz.

Zignorowałam ją i zwróciłam się do chłopaka, który był prowodyrem całego tego zamieszania. Przetarłam dłońmi twarz i skinęłam w głowę swojego pokoju. Nie chciałam ciągnąć tego przedstawienia na oczach całej mojej rodziny.

- Chodź, porozmawiamy.

Wszedł do mojego pokoju, w którym bywał nieraz. Zamknęłam za nami drzwi i oparłam się o nie. V stanął na środku pomieszczenia i po raz pierwszy od dawna wyglądał na tak niepewnego i zestresowanego. Odchrząknęłam i zwróciłam tym jego uwagę.

- Przepraszam - powiedzieliśmy to w tym samym momencie. Machnął ręką na znak, żebym mówiła pierwsza, więc to zrobiłam.

- Nie chciałam tego mówić. Nie miałam na celu zrobienia ci przykrości i chcę, żebyś wiedział, że bardzo żałuję, jeśli przeze mnie poczułeś się gorszy. - wydusiłam, nie ruszając się z miejsca.

What do girls wantWhere stories live. Discover now