Walenie do zielonych drzwi nie ustępowało, co zaczynało działać mi już na nerwy. Przysiadłam na wannie i westchnęłam głęboko, wywracając przy tym oczami.
- Idź stąd, V - krzyknęłam, ale to w ogóle nie pomogło.
Dziesięć minut temu wyszłam z pokoju goniona swoim pęcherzem. Zaczęłam pić dużo wody, a to skutkowało częstym bieganiem do toalety. Gdy tylko znalazłam się na krótkim korytarzu, usłyszałam dwa głosy dobiegające do mnie z dołu. Przechodząc obok schodów zauważyłam na dole czarną czuprynę.
- Cholera - szepnęłam pod nosem i w tym samym momencie zielone oczy zwróciły się na mnie. Zauważył mnie!
V od razu zaczął szybko wchodzić po schodach, wymijając mojego tatę, a ja biegiem rzuciłam się do łazienki. Dopadł drzwi w momencie, gdy je zatrzasnęłam i przekręciłam zamek.
Teraz próbował dobić się do mnie, a ja usilnie go ignorowałam.
- Penny otwórz i pogadajmy w końcu - poprosił na co go wyśmiałam. Nie zamierzałam z nim rozmawiać.
- Daj się chłopakowi wypowiedzieć - po drugiej stronie znalazł się również mój ukochany i wspierający ojciec.
- Tato! - wykrzyknęłam oburzona jego zachowaniem. - Dlaczego stoisz po jego stronie?
Wciąż jednak nie ruszyłam się z miejsca. Zamiast tego zaczęłam napuszczać wody do wanny, chcąc choć trochę zagłuszyć Złego Romeo i Judasza. Nieco pomogło, ale nie w takim stopniu jakiego bym chciała.
Po chwili do duetu dołączył się trzeci głos. Oprócz pięści Vincenta w drzwi zaczęła uderzać jeszcze jedna dłoń.
- Penny, muszę siku, otwieraj - Bonnie zaczęła walić w drzwi.
- Idź na dół - odpowiedziałam jej, przez co ofukała mnie z góry na dół.
- Nie ma mowy, muszę się jeszcze pomalować, a wszystko mam w łazience - okej, to miało sens - Poza tym Murray zaczyna doprowadzać mnie do szału!
- Co tu się dzieje? - to był chyba jakiś żart. Pod drzwiami łazienki stanęła także mama.
Cała moja rodzina z sąsiadem na doczepkę zaczęła mnie wołać, przekrzykiwać albo kłócić się (V i Bonnie nawet w takiej sytuacji nie potrafili się powstrzymać), albo maltretować moje biedne drzwi czy też się tłumaczyć, ewentualnie wyzywać oraz upominać siebie nawzajem. To przypominało scenę z jakiejś komedii i rzeczywiście tak się czułam.
- Dobra! - wydarłam się w końcu, gdy krzyki stały się już nie do zniesienia - Dobra, wyjdę. Ale bądźcie już cicho, proszę was, bo ogłuchnę.
Przekręciłam zamek i nacisnęłam klamkę. Gdy tylko znalazłam się na korytarzu, do łazienki wepchnęła się Ebony.
- W końcu! - zawołała zza ściany. - Myślałam, że już nie wyleziesz.
Zignorowałam ją i zwróciłam się do chłopaka, który był prowodyrem całego tego zamieszania. Przetarłam dłońmi twarz i skinęłam w głowę swojego pokoju. Nie chciałam ciągnąć tego przedstawienia na oczach całej mojej rodziny.
- Chodź, porozmawiamy.
Wszedł do mojego pokoju, w którym bywał nieraz. Zamknęłam za nami drzwi i oparłam się o nie. V stanął na środku pomieszczenia i po raz pierwszy od dawna wyglądał na tak niepewnego i zestresowanego. Odchrząknęłam i zwróciłam tym jego uwagę.
- Przepraszam - powiedzieliśmy to w tym samym momencie. Machnął ręką na znak, żebym mówiła pierwsza, więc to zrobiłam.
- Nie chciałam tego mówić. Nie miałam na celu zrobienia ci przykrości i chcę, żebyś wiedział, że bardzo żałuję, jeśli przeze mnie poczułeś się gorszy. - wydusiłam, nie ruszając się z miejsca.
YOU ARE READING
What do girls want
Teenage FiktionPenny, a właściwie Moneypenny, O'harah jest bardzo zabiegana - nauka w liceum, stanowisko przewodniczącej szkoły i wredny sąsiad? Brzmi jak kłopoty i masa pracy. Gdy Penny ląduje w parze ze swoim nemezis przez projekt pomocy uczniowskiej ich konfli...