11. Obiad

10.9K 728 189
                                    

Od pół godziny latałam w tę i we w tę po szkole, załatwiając kolejne szkolne sprawy. Musiałam jeszcze skontrolować księgi samorządowego skarbnika i księgowego w jednym, a wciąż zostało mi pełno pracy przy przygotowywaniu się na dzień kultur świata. Było już grubo po ostatnim dzwonku, więc tego dnia odwołałam korepetycje z V.

- Daj mi resztę plakatów i idź już załatwić papierologię, bo nigdy stąd nie wyjdziemy - Sierra, która zaoferowała mi swoją pomoc, zabrała mi z dłoni pozostałe arkusze papieru i popchnęła w stronę klasy, gdzie zazwyczaj działał samorząd.

Wbiegłam do pomieszczenia, gdzie spotkałam Patricka, który zajmował się pieniędzmi. Podał mi notes, w którym były zapisywane wszystkie dochody i wydatki, więc otworzyłam go i zaczęłam uważnie przeglądać. W tej samej chwili usłyszałam dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. Nawet nie uniosłam głowy, bo musiałam skrupulatnie przyglądać się liczbom. W końcu jednak łypnęłam okiem na przybysza.

- Co ty tu jeszcze robisz? - zdziwiłam się patrząc, jak V odsunął krzesło i usiadł na nim, podpierając swój policzek o dłoń zwiniętą w pięść.

- Czekam - odpowiedział tak, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

- Przecież mówiłam ci, że dzisiaj masz wolne - zmarszczyłam brwi. Nie rozumiałam, dlaczego jeszcze nie pojechał do domu, skoro nie przepadał za przebywaniem w szkole i spędzał tu absolutne minimum.

- A jak chciałaś wrócić? Autobusem o dziewiętnastej? - spojrzał na mnie krytycznie wciąż nie zmieniwszy pozycji.

Faktycznie, autobusy w Sedonie miały bardzo słaby czasowo rozkład. Kursowały w godzinach szczytu, a potem przerwy między kolejnymi godzinami odjazdów były bardzo długie. Uroki małych miasteczek. Dziwne, że w ogóle były tu autobusy.

- Jakoś dałabym radę - wzruszyłam ramionami i powróciłam do przerwanej czynności.

Znowu trzask drzwi. Tym razem w środku pojawiła się Sierra, która przywitała się z Vincentem jak gdyby nigdy nic, a co jeszcze dziwniejsze - on jej odpowiedział. Wkrótce skończyłam comiesięczną kontrolę i oddałam dziennik właścicielowi z gratulacjami za skrupulatność i dokładność prowadzenia ksiąg. Nie było to nic dziwnego, Patrick należał do grona perfekcjonistów i zawsze przykładał uwagę do tego, co robił, a to sprawiło, że stanowił idealnego kandydata na tę posadę.

- Jesteście wolni, dzięki za pomoc - pomachałam do uczniów i klepnęłam V w ramię na znak, że mogliśmy już iść. - Sierra, podwieźć cię? - zapytałam przyjaciółki, a ta pokiwała głową.

W trójkę wsiedliśmy do samochodu bruneta.

- Miło, że już się rozgościłaś na tyle, żeby proponować ludziom podwózkę moim samochodem - V spojrzał na mnie z ukosa, a ja wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się przebiegle.

Gadałam chwilę Sierrą o wszystkim, co wpadło nam do głowy, a Murray wtrącał tylko co jakiś czas swoje trzy grosze. Niedługo potem blondynka wysiadła pod swoim domem i podziękowała nam za transport.

- Robisz ze mnie taksówkarza - gdy moja przyjaciółka weszła do domu, V nachylił się w moją stronę i wypowiedział te słowa wywracając oczami.

- Jednorazowa sytuacja. Zresztą sam siebie nim zrobiłeś wszędzie mnie wożąc - stwierdziłam i włączyłam radio.

Stacja puszczała hity, które wszyscy znali i słuchałam ich chwilę, dopóki brunet znowu nie przerwał ciszy panującej w samochodzie.

What do girls wantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz