7. "Ciche" dni

11.2K 732 116
                                    

Przez cały tydzień po St. Barbara's High school i Sedonie filmik z ostatniej imprezy rozprzestrzenił się z prędkością światła. Ludzie byli widocznie pod wrażeniem i nie ukrywali zdziwienia z dwóch powodów:
a) przewodnicząca, którą uważali za nudnawą, ale uprzejmą dziewczynę, umiała wyginać się na parkiecie jak jakaś kotka w rui,
b) wyginała się na parkiecie jak jakaś kotka w rui z Murray'em, który uchodził za najbardziej niewzruszonego faceta w szkole i jakby tego było mało - powszechnie wiadomo, że nasze kontakty zazwyczaj nie należały do najlepszych.
Zdążyłam się przyzwyczaić do ich gwałtownych reakcji, bo umiałam postawić się na ich miejscu. Gdyby na moich oczach jakaś laska zrobiła taki występ, z pewnością łatwo bym o tym nie zapomniała.

Mimo to, nie mogłam wyzbyć się odrobiny skrępowania, która towarzyszyła mi na widok mojego sąsiada. Od tamtej imprezy udawaliśmy, że wcale nie zrobiliśmy show na pół miasta i jedynym tematem do rozmów była mejoza i mitoza oraz reguły Mendla i odchylenia od nich.

Siedziałam na lekcji historii i jednym uchem słuchałam, jak nauczyciel przejęty opowiadał o objęciu prezydentury przez Lincolna. Cóż, polityka nigdy nie była mocną stroną, więc na ten przedmiot oraz nauki społeczne uczyłam się wszystkim znaną metodą trzech zet: zakuć, zdać, zapomnieć. Odliczałam dni do zakończenia kursu i pożegnania się z tymi nudnymi lekcjami raz na zawsze.

W końcu zabrzmiał upragniony dzwonek. Profesor poinformował nas jeszcze o nadchodzącej kartkówce, co klasa skwitowała jękiem niezadowolenia i wyprysnęłam z klasy. Na korytarzu wpadłam na Sierrę, która wyglądała jak nowonarodzona, chociaż kac po piątku trzymał ją dobre trzy dni.

- Dobrze, że cię widzę! - rozpromieniła się dziewczyna. - Przyjedź dzisiaj do mnie na noc. Mam ci dużo do opowiedzenia!

Zawahałam się mocno.

- Nie wiem, czy rodzice pozwolą mi spać poza domem w środku tygodnia.

- Wymyślisz coś. Dasz radę. - poklepała mnie po ramieniu na znak wsparcia i zniknęła w tłumie, spiesząc się na kolejną lekcję.

Na całe szczęście w moim przypadku zajęcia na dziś dobiegły końca. Wyszłam ze szkoły w poszukiwaniu V, który jak zwykle miał zabrać mnie ze sobą. Rozejrzałam się po parkingu, ale ze zdziwieniem nie odnalazłam wzrokiem samochodu chłopaka.

- Cholera. - mruknęłam pod nosem, będąc pewna, że już pojechał. W myślach zaczęłam układać plan odpytywania, którym srogo bym się na nim zemściła. Jednak w tym samym momencie usłyszałam klakson.

Odwróciłam głowę i zobaczyłam podjeżdżający do mnie znajomy pojazd. V opuścił szybę po mojej stronie i nachylił się w jej kierunku.

- Wybacz, zapomniałem o tobie. - powiedział neutralnym głosem.

Wsiadłam do środka i obróciłam się przodem do czarnowłosego chłopaka.

- Jak dobrze, że jednak sobie przypomniałeś. - mruknęłam ironicznie. - Jak mogłeś w ogóle o mnie zapomnieć?! Przecież jeżdżę z tobą codziennie, V. Codziennie!

Skwitował mój wybuch wywróceniem oczami, co tylko bardziej mnie zdenerwowało. Miałam dość jego protekcjonalnego zachowania i tego, że był dla mnie bardziej nieprzyjemny, niż zwykle. Z każdą kolejną myślą, czułam, jak dolewałam oliwy do własnego ognia.

- Nie wywracaj na mnie oczami. - zażądałam twardym tonem. - Przyznaj, że po prostu chciałeś zrobić mi na złość.

- Może tak, może nie. - ja ci dam "może tak, może nie", cholero.

- I przestań odpowiadać ogólnikami. Denerwujesz mnie. - zmarszczyłam mocno brwi, patrząc jak chłopak z chłodnej obojętności przeszedł do rozbawienia.

What do girls wantWhere stories live. Discover now