23. Rendez-vous

9.5K 632 221
                                    

W domu rozległo się pukanie do dębowych drzwi, o które Elisabeth O'harah walczyła rękoma i nogami. Dźwięk był na tyle długi i nieznośny, że blondynka zwlekła się powolnie z łóżka i niechętnym krokiem w ślamazarnym tempie podeszła do wejścia. Chwyciła za pozłacaną klamkę i nacisnęła ją, uchylając tym samym wnętrza niespodziewanemu najeźdźcy. Gdy tylko jej błękitne oczy zarejestrowały, kto stał po drugiej stronie, zatrzasnęła drzwi, ale chłopak miał na tyle szybki refleks, żeby zdążyć wsadzić stopę w szczelinę i nie pozwolić na ponowne zamknięcie drzwi. Syknął cicho, gdy w but wbiła mu się drewniana płyta, ale odepchnął ją i mimo sprzeciwów dziewczyny wparował do środka.

- Bunny! - Boże drogi, za jakie grzechy? Twarz V rozpromienił wesoły uśmiech.

- Czego dzisiaj chce ode mnie Szatan, że cię przysłał? - mruknęła nastolatka, wodząc podejrzliwe wzrokiem za swoim sąsiadem.

- Myślałem, że gdzie diabeł nie może tam babę pośle - uniósł brew i zerknął na dziewczynę, w tym samym momencie chwytając jabłko leżące w misce na owoce.

- Dlatego pytam - Ebony zamknęła za nim drzwi, po czym również weszła do otwartej kuchni, z której panował idealny widok na salon i hol.

Jak zwykle, Zły Romeo szukał jej siostry. Najpewniej nudził się i chciał podokuczać siedemnastolatce w sposób, o którym młodsza siostra wolała nie myśleć. Nie żeby nie wiedziała nic o seksie, ale chyba każdy kto ma rodzeństwo może przyznać, iż wyobrażanie sobie brata czy też siostry w takiej sytuacji wywołuje albo rozbawienie, albo obrzydzenie. Jakże przyjemnym było rozgromienie jego planów jednym krótkim zdaniem: Penny nie ma w domu.

Rzeczywiście, Moneypenny musiała wraz z resztą samorządu pojawić się w szkole po godzinach i to w weekend, gdyż trzeba było uporządkować tam sprawy papierologiczne, ustalić plan działania na następny miesiąc oraz przygotować się na podsumowanie efektów szkolnego projektu pomocy uczniowskiej, co zajmowało całkiem sporo czasu.

Ebony myślała, że brunet zawiedzie się i zwieje z jej domu tak szybko, jak przyszedł, ale pomyliła się i to bardzo. V wyglądał, jakby w ogóle się tym nie przejął, do tego zamiast wyjść, wkroczył do salonu i rozłożył się na kanapie. Blondynka wzięła głęboki oddech dla uspokojenia nerwów, by zaraz ruszyć śladem sąsiada i stanąć przed nim, podpierając boki rękoma i tupiąc nogą.

- Penny nie ma, więc chyba nie musisz tu przesiadywać? Wróci późno - powiedziała.

Na twarzy Vincenta wykwitł uśmiech, a to nie zwiastowało nic dobrego. Ten chłopak uśmiechał się uprzejmie jedynie do jakichkolwiek rodziców i Penny. Nastolatka zmrużyła oczy podejrzliwie.

- Czego się szczerzysz? - warknęła.

Naprawdę chciała, by opuścił już jej dom i dał dalej wypoczywać w spokoju przy muzyce i książce, w którą właśnie się wciągnęła. Ten jednak jak na złość wciąż zalegał na kanapie i ani mu się śniło gdziekolwiek ruszyć. Spojrzał na nią przebiegle.

- To ile ty właściwie masz lat? - zapytał jakby od niechcenia, rozkładając się jeszcze bardziej na sofie.

Ebony wywróciła oczami. Nie miała pojęcia, dlaczego Murray wciąż siedział w jej domu i zaczynała męczyć się całą tą sytuacją. Jakim cudem Penny była w stanie wytrzymywać z nim tyle czasu? Jej już po paru minutach robiło się niedobrze. Nie nie lubiła Vincenta, po prostu miał bardzo męczącą osobowość. Wszędzie było go pełno i zawsze przyciągał uwagę.

- Nie rób sobie jaj - mruknęła i wróciła do kuchni po coś do przegryzienia. - Dobrze wiesz, że piętnaście.

- Szkoda - podskoczyła, gdy głos bruneta rozbrzmiał zaraz za jej plecami.

What do girls wantWhere stories live. Discover now