5. Zdane na...

11.5K 715 77
                                    

Włożyłam kolejną frytkę do buzi. Naprzeciwko mnie siedziała Sierra, która pałaszowała właśnie mojego hamburgera. Ta dziewczyna miała wielkie szczęście, że jej metabolizm działał błyskawicznie i ledwo co tyła. Co prawda sama nie miałam zbytnich problemów z wagą, ale odkąd zaczęłam dojrzewać, moje uda, pośladki i biodra znacznie się rozrosły. Optymiści nazwą to brazylijskim typem figury, pesymiści powiedzą wprost - grucha. "Bardzo nam (nie) przykro, ale wygląda pani jak owoc".

- Penny, w piątek idziemy na imprezę do Autumn. Dlatego przyjdź do mnie po szkole, dobra? - Sierra miała dziwny zwyczaj nie pytania mnie, a oznajmiania niektórych rzeczy. Tak było i tym razem.

- Nie ma szans. - powiedziałam, pakując do ust kolejną frytkę i wlepiając wzrok w zeszyt od historii. Na następnej lekcji czekał mnie sprawdzian.

- Jak to?! - blondynka oburzyła się i wlepiła we mnie spojrzenie swych orzechowych oczu.

- Znaczy - od razu zaczęłam się tłumaczyć. - Możemy iść. Ale nie przyjdę do ciebie od razu po szkole.

Dziewczyna zrobiła pytającą minę.

- Muszę najpierw zająć się nauką z V. - jęknęłam.

Sierra od razu się rozchmurzyła. Całą sobą czułam, że zaraz zacznie wystrzeliwać z siebie pytania i komentarze.

- Bardzo się w to wkręciłaś. - poruszyła zabawnie wyregulowanymi brwiami, które w moim przekonaniu miały odrobinę za ciemny kolor, ale według mojej przyjaciółki wyglądały genialnie. - Co wy tam takiego robicie, co?

- Uczymy się, Sierra. - posłałam jej zirytowane spojrzenie. - Myślę, że jednak mogę zrezygnować z tego w piątek. Należy mi się wolne.

Rzeczywiście, nasze codzienne spotkania trwały już trzeci tydzień i zaczynałam się tym powoli męczyć. Co prawda V był mniej opornym uczniem, niż się tego spodziewałam, ale i tak bywało ciężko. Zwłaszcza, gdy musiałam tłumaczyć mu najbardziej podstawowe rzeczy jak to, że szyszynka i móżdżek to dwie różne części budowy mózgu.

- Tak trzymaj, dziewczyno! - zawołała radośnie Sierra, po czym wstała. - Idę, muszę jeszcze wpaść do biblioteki, a do dzwonka zostało mało czasu. Pa!

Także pożegnałam się z nią i po chwili sama odeszłam od stołu. Wywaliłam do śmietnika resztki i wyszłam ze stołówki.

Włożyłam potrzebne książki do zawieszonej na ramieniu torby, po czym zamknęłam drzwi swojej szkolnej szafki. Ruszyłam wzdłuż korytarza. Spokojny spacer nie był mi jednak dany. Gdy tylko skręciłam za pierwszy róg, wpadłam na V. Znowu. Już chciałam ostro skrytykować jego sposób chodzenia, gdy wcisnął mi w ręce wyrwaną z zeszytu kartkę. Spojrzałam na świstek, na którym było jego nazwisko i parę pytań biologicznych z odpowiedziami. A obok nich wielkie, czerwone C. Usta samoczynnie otworzyły mi się w geście zdziwienia. Wetknęłam zaskoczony wzrok w wysokiego czarnowłosego chłopaka.

- Dostałeś pierdoloną czwórkę! - wykrzyknęłam głośno i nie mogąc powstrzymać emocji zaczęłam się śmiać, skakać i wymachiwać kartkówką Murray'a.

Chłopak wyglądał na równie szczęśliwego, co ja, ale umiał powstrzymać swoje emocje i ograniczył się jedynie do szerokiego uśmiechu. To naprawdę działało. Poświęciłam trzy tygodnie na naukę z V i w momencie, gdy zaczynałam wątpić w efekty, on pokazał mi, że jednak było warto. Gdy napotkałam parę pełnych krytyki spojrzeń innych uczniów, wzięłam swoje emocje za wodze. Odchrząknęłam.

- Gratuluję. - powiedziałam i oddałam brunetowi jego kartkówkę.

- W ramach podziękowania - założył mi rękę na ramiona i pociągnął w przeciwnym kierunku, niż zamierzałam. Spróbowałam się wyrwać, ale był o wiele wyższy i silniejszy. - chcę, żebyś przyszła na imprezę mojego kumpla.

What do girls wantWhere stories live. Discover now