18. Małe miasto, duże problemy

9.3K 691 86
                                    

Już w parę godzin po naszej kłótni zaczęłam żałować swoich słów. Nigdy nie byłam impulsywna, ale natłok wydarzeń, które ostatnio miały miejsce w moim życiu, zwyczajnie mnie zmęczył i przytłoczył. Mimo to było mi wstyd, że zachowałam się w ten sposób. Co nie znaczy, że moja duma pozwoliłaby mi się do tego przyznać.

Przetarłam oczy, które kleiły mi się po zaledwie czterech godzinach snu. Podniosłam głowę z blatu ławki i odwróciłam się do Sierry, która pukała mnie w plecy od paru minut. Gdy tylko zobaczyła moją zmęczoną twarz, zmartwiła się.

- Powiesz mi w końcu, co się stało? - zapytała i położyła mi rękę na ramieniu.

- Wiesz przecież - westchnęłam - Pokłóciliśmy się.

Sierra wywróciła brązowymi oczami. Doskonale wiedziała, że to nie było do końca to, co zaszło. Nie dawała sobie wcisnąć wykrętów.

- Pytam, co się stało naprawdę - spojrzała na mnie twardo. Nie przyjmowała odmowy. - Chodź.

Wstała z ławki i wyciągnęła do mnie rękę. Spojrzałam na nią pytająco, ale to nie miało większego sensu. Poszłam w jej ślady i opuściłam klasę, zanim znalazł się w niej nauczyciel.

To nie tak, że przewodnicząca szkoły nigdy nie mogła złamać paru zasad. Ale wiedziałam, że było to nieodpowiedzialne i mogłam wpaść w kłopoty. Mimo to wciąż dałam się ciągnąć przyjaciółce przez korytarz w kierunku wyjścia. Po chwili siedziałyśmy już w autobusie i jechałyśmy w kierunku parku.

- Więc? O co wam poszło? - zaczęła Sierra, gdy tylko usiadła na trawie.

Stęknęłam i także ciężko padłam na ziemię.

- To co zwykle. Po prostu się nie dogadujemy.

- I? - zachęciła mnie do dalszych wyjaśnień, chociaż na tym zamierzałam skończyć.

- I przyznałam się, że mi się podoba. A potem stwierdziłam, że to niemożliwe, żebyśmy byli kiedykolwiek razem, bo to by było naprawdę idiotyczne. Przewodnicząca i szkolny Romeo? Do tego V stwierdził, że cały ten czas go zwodziłam, a ja zaczęłam się wydzierać, że on robił to samo.

Sierra zachłysnęła się sokiem marchewkowym, który właśnie piła. Napój rozbryznął jej się na nosie i policzkach.

- Co mu zrobiłaś?! - wykrzyknęła niedowierzając.

- Zwodziłam. Rzekomo.

Blondynka dopadła mnie i chwyciła za ramiona. Przez chwilę myślałam, że ogarnęło ją czyste szaleństwo. Myślę, że przez umysł mijającej nas starszej pani przeszła ta sama myśl, bo spojrzała na nas dziwnie.

- Czy ty wiesz, co to znaczy? - zmierzyła mnie poważnie, przez co zaczęłam się niepokoić.

- Że zaliczanie kolejnych panien odebrało mu zdolność rozszyfrowywania sygnałów? - powiedziałam słabo, marszcząc brwi.

Dziewczyna wywróciła oczami.

- Że nie jesteś mu obojętna, głupia - klepnęła mnie delikatnie w czoło. - Myślisz, że tak łatwo złapać go w swoje sidła? Gdyby tak było, to żadna nie latałaby po korytarzu zapłakana.

Jakie sidła, do cholery? Nie łapałam go w żadne sidła i nie było to nawet w moich planach! Na próżno jednak próbowałam wytłumaczyć to przyjaciółce, która upierała się, że po prostu tak czasami jest i nie mam na to absolutnie żadnego wpływu. Ta rozmowa w żadnym stopniu nie rozwiała moich wątpliwości, a jedynie je pogłębiła, bo uświadomiło mi to, że możliwe, iż moje uczucia wcale nie były jednostronne.

What do girls wantWhere stories live. Discover now