30. Sprawa rodzinna

8.6K 566 38
                                    

Trochę zajęło nam przekonanie rodziców Sierry na przynajmniej dwutygodniowy wyjazd do innego stanu, gdzie miała mieszkać u nieznanych im osób. Długo nie pomagało nawet powtarzanie, że zatrzymany się u sprawdzonych ludzi, którzy w dodatku byli rodziną jednego z nas. W końcu jednak odniosłyśmy sukces, gdy z pomocą przyszli nam moi rodzice. To im udało się namówić opiekunów dziewczyny i tym sposobem stałyśmy we dwie z Vincentem w pakiecie przy wejściu do rękawa, którym można było dostać się do samolotu. Tym razem mieliśmy znacznie mniejsze bagaże, dzięki czemu mogliśmy zdecydować się na lot, który miał oszczędzić nam mnóstwo czasu.

Wkrótce znaleźliśmy się w samolocie. Wewnątrz maszyny rozbrzmiały procederowe komunikaty i jakieś dziesięć minut później ta kupa metalu zaczęła wzbijać się w powietrze. Postanowiłam uciąć sobie drzemkę, jako że cała podróż miała trwać nieco ponad dwie godziny.

Niestety obudziłam się wcześniej, niż miałam w zamiarze, gdyż Sierra i V postanowili zacząć się kłócić na temat filmu do obejrzenia. Obrzuciłam ich karcącym spojrzeniem, a wtedy stewardessa poinformowała wszystkich pasażerów o lądowaniu. Dlaczego do cholery ta dwójka chciała oglądać film na dwadzieścia minut przed końcem podróży?! Chwilę później olśniło mnie - najprawdopodobniej zaczęli się spierać tuż po starcie, gdy ja zasnęłam. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i zgodnie z zaleceniami głosu, dochodzącego nas z głośnika, zapięłam pasy.

***

Wysiedliśmy z taksówki, która podwiozła nas pod posiadłość rodziny Scorsese. Zauważyłam, jak usta Sierry rozchylają się z wrażenia wywołanego ogromem domu i ogrodu.

Pod jednym z drzew zauważyłam wylegującą się na słońcu Amalię. Czytała książkę. Gdy usłyszała pracę silnika, uniosła głowę i zsunęła okulary na czubek nosa, by móc ponad nimi spojrzeć na nas. Pomachałam dziewczynie, na co odpowiedziała mi tym samym, ale nie ruszyła się z miejsca.

V z pomocą taksówkarza wyjął z bagażnika wszystkie nasze walizki i zapłacił facetowi za fatygę. Żółty samochód odjechał. Brunet spojrzał na nas znacząco i zagonił mnie i moją przyjaciółkę do niesienia swoich toreb. Zrobiłyśmy to.

Weszłyśmy do domu, gdzie było dziwnie cicho. Jednak po chwili z salonu wypadła Valentina, która natychmiast zamknęła nas w uścisku. Przywitała się także ze Sierrą, która grzecznie przedstawiła jej się i podziękowała za gościnę. Kobieta stwierdziła, że to żaden problem. Przecież mieli duży dom. V rozejrzał się, ale nigdzie nie mógł znaleźć Santiago. Jego ciotka wyjaśniła, że był w kościele. Brunet uniósł wysoko brwi, ale nie skomentował tego.

Znów dostaliśmy ten sam pokój co ostatnio. Uśmiechnęłam się, wchodząc do znajomej przestrzeni. Od razu uderzyły we mnie wspomnienia z poprzedniej wizyty w tym miejscu. Widocznie to samo musiał odczuć Vincent, bo gdy tylko się do niego odwróciłam, puścił mi oczko. Zdecydowałam się zbyć go przewróceniem oczami, ale tak czy siak poczułam uścisk ekscytacji w brzuchu na myśl, co jeszcze mogłoby się tutaj wydarzyć.

Narazie jednak zeszliśmy po prostu na dół, by porozmawiać trochę z goszczącą nas rodziną. Jakiś czas później usłyszałam znajomy głos i w salonie pojawił się Santiago, ciągnąc za rękę Delilah. Rzuciłam jej porozumiewawcze spojrzenie i choć starała się zachować neutralny wyraz twarzy, odpowiedziała mi tym samym. V i jego kuzyn uściskali się i wymienili parę zdań po włosku. Wkrótce wraz z Delilah i Sierrą krzątałyśmy się przy stole w jadalni, pomagając w nakryciu go i rozłożeniu dań, których ilość zmiotła mnie z nóg. Zastanawiałam się, czy byłoby mi bardziej głupio wiedząc, że to z naszego powodu, czy jeśli okazałoby się, że jedli w takich ilościach na codzień. Po krótkiej modlitwie, zasiedliśmy do posiłku.

What do girls wantWhere stories live. Discover now