Rozdział 4

2 0 0
                                    

Rano obudziłam się pełna energii. Jak nigdy wcześniej czułam, że wreszcie komuś się na coś przydam. Wstałam przed ósmą bez budzika. Miałam zaledwie dziesięć minut do doprowadzenia siebie do porządku. Wyszłam bez śniadania bo Tomasz był w kuchni, a nie miałam zamiaru wysłuchiwać, że znów tyle jem, albo nie jem wcale. Zjem na mieście. Już miałam wychodzić i Tomasz zatrzymał mnie w drzwiach.

- Chwila. Gdzie się wybierasz? - szarpnął mnie za rękaw bluzy.

- Puszczaj! Wychodzę. Nie twoja sprawa.

- Mam powiedzieć mamie?

- Mów, mama wie. - skłamałam. Nigdy nie mówię mamie o moich powodzeniach czy osiągnięciach. Nigdy jej to nie interesowało. A jeśli już się z nią tym dzieliłam, krytykowała mnie.

- Masz szczęście, że jest w pracy a ja się spieszę.

- Pieprz się! - krzyknęłam i wyszłam trzaskając drzwiami.

Pod barem byłam już kilka chwil przed otwarciem. Nikki podjechała motorem i nawet na mnie nie spojrzała.

- Hej... - powiedziałam niepewnie. Olała mnie najzwyczajniej w świecie. Ja jednak nie zamierzałam się poddać i kontynuowałam. - Nikki, posłuchaj... Nic mnie nie łączy z Brandonem, naprawdę.

- Powiedz to jemu,a mnie zostaw. Znowu ci będzie komplementował, a ze mnie robił wariatkę. Daj spokój.

- Cornelia, uwierz mi!

- Zobaczymy co się wydarzy w barze.

- Nikki... - tutaj postanowiłam użyć jej przezwiska.

- Do pracy.

                                                              ***

Weszłam do baru udając, że jest okej choć tak naprawdę nie było. Czułam się koszmarnie, ale cóż miałam zrobić? Nikki nie chciała mi wierzyć. Brandon jako pierwszy powitał mnie promiennie.

- Punktualna jesteś Manuela.

- Miałam nie zawieźć.

- Tak trzymaj, ślicznotko.

Nikki wszystko słyszała, wzruszyła ramionami i obsłużyła pierwszego klienta.

- I co? mówiłaś że cię z nim nic nie łączy. - powiedziała dyskretnie, nalewając piwa jakiemuś kolesiowi.

- No ale sama widzisz, że to on!

- Nie kłam, mi oczu nie zamydlisz.

- Bo ty wiesz swoje, jak zwykle. - skwitowałam.

- Stwierdzam fakty których ty nie widzisz. - odgryzła się.

Podeszłam do Matthewa.

- Idziemy na papierosa?

- Jasne. - wyciągnął paczkę a ja wzięłam jednego.

- O której dzisiaj zamykacie? - spytałam.

- O dwudziestej drugiej. Tak jak zawsze w dni robocze.

- Aha.

Spaliliśmy papierosy do końca i weszliśmy z powrotem do baru.

- Staram się, nie widzisz?! - Nikki krzyknęła na Brandona.

- Nie widzę!

- Bo ty widzisz tylko Manuelę! - wyrwało jej się. Kiedy była wściekła nie panowała nad emocjami i plotła to co jej ślina na język przyniesie.

- A ty zazdrosna jesteś? ha ha ha. Matthew słyszałeś?

- Ta. - kolega uśmiechnął się w stronę Nikki.

Usiadłam i oparłam głowę o dłoń. Brandon do mnie podszedł i zapytał głośno aby Nikki słyszała.

- Umówimy się na kawę?

- Jesteśmy w pracy. - skwitowałam.

- Głupiutka... po pracy, po.

- Nie mogę. - spojrzałam na Nikki.

- Wiem, że chcesz, ale się boisz.

- Nie boję się.

- To umów się ze mną.

- OK, wygrałeś, ale tylko jedna randka! - Nikki weszła na zaplecze. Z rezygnacją.

- Okej,okej. - Brandon zaczął mnie przytulać, a ja przytuliłam się również. Przyjaciółka spojrzała i wyszła z baru. Koniec pracy na dziś. Wyszłam razem z Nikki.

- I co? I niby tylko on jest winny?- Nikki zmierzyła mnie gniewnym wzrokiem.

- Tak...

- Wiesz co?

- No? - spytałam zmieszana.

- Jesteś zdzirą.

Odeszłam bez słowa. Słyszałam jak Nikki odjeżdża swoim motorem.

Nowe ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz