Rozdział 7

2 0 0
                                    

Kolejny ranek powitałam mimowolnie nakręcona. Cieszyłam się ze spotkania z Alexem. Miał coś w sobie, coś tajemniczego co mnie w nim intrygowało. Był taki łobuzerski, niepozorny. Świetny styl, charakter. No po prostu wszystko było w tym chłopaku cudne. Pakowałam już tylko same najpotrzebniejsze rzeczy do torebki. W barze nie będę, ponieważ Nikki powiedziała, że weźmie całą robotę na siebie, aby zakręcić się wokół Brandona. Tak się złożyło, że Alexowi też nie odpowiadało to dzisiejsze spotkanie w barze, więc umówiliśmy się w kawiarence. Chwyciłam torebkę, założyłam ulubione szpilki i popędziłam na dół do drzwi. Mama z Antosiem była na zakupach. Antoś to mój młodszy braciszek. Adelajda siedziała z kumplami w salonie, a Tomasz szukał sobie zajęcia. Wyszłam niemal niezauważona. Modliłam się aby ojczym mnie nie spostrzegł i nie dał mi jakichś dodatkowych prac. Otworzyłam drzwi i poszłam prosto do najlepszej kawiarenki w Detroit. Alex siedział już przy stoliku i czekał na mnie.

- Hej - pocałowałam go w policzek.

- No siema - zrobił to samo.

- Długo czekałeś?

- Nie, nie długo, ale warto jest poczekać na kogoś takiego jak ty.

- Dziękuję - zarumieniłam się. - Miły jesteś.

- Staram się. - posłał mi uśmiech.

Kelner przyniósł nam napoje. Zdziwiłam się, bo to było akurat to co uwielbiam najbardziej. Mrożona kawa z dużą ilością bitej śmietany i czekolady.

- Skąd wiedziałeś, że to moja ulubiona? - zapytałam mile zaskoczona.

- Domyślałem się - odpowiedział bez emocji.

Alex coraz bardziej mi imponował. Upiłam łyk kawy i przeszłam do rozmowy.

- Długo tu mieszkasz? Nigdy cię tu nie spotkałam.

- Ja, moja droga, mieszkam wszędzie. Raz tu, a raz tam.

- Jak to?

- Ojciec ciągle zmienia pracę

- Aha... rozumiem.

- Noo.. ale mi to pasuje. - poprawił się na krześle. - Poznaję wciąż nowe miejsca. - I znów te dołeczki w policzkach, które coraz bardziej mi się podobały.

- To też racja. - Uśmiechnęłam się i wydusiłam w końcu z siebie jakieś słowo.

Mijały godziny, a my dalej siedzieliśmy i gawędziliśmy sobie. Nadszedł wieczór. Zaproponował, że odprowadzi mnie do domu. Zgodziłam się, choć tak naprawdę wcale nie miałam ochoty się z nim rozstawać.

- Jutro też gdzieś wyskoczymy? - zapytał tak słodko, subtelnie.

- Jasne - już miałam wchodzić na chodnik prowadzący do moich drzwi.

- Zaczekaj. - zatrzymał mnie, spojrzałam w jego niebieskie oczy, a on w moje.

Pocałował mnie, tak gwałtownie ale nie miałam ochoty przerwać. Jednak, nie trwało to długo i z żalem wyswobodziłam się z jego ramion.

- To pa... - Alex jeszcze raz mnie pocałował, tym razem delikatniej.

- Do jutra - pomachałam mu i weszłam do domu.

Nowe ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz