Rozdział 47

2 0 0
                                    

Kilka dni później żegnałam się z każdym po kolei. Było mi ciężko się z nimi rozstać, a najbardziej bolało mnie rozstanie z dziadkiem. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale mimo to, żyłam nadzieją, że zostanie wyleczony i jego serce wróci do zdrowia. Wierzyłam, w obietnicę Neymara, i trzymałam się jej. Wychodząc, poprosiłam babcię, żeby informowała mnie o wszystkim na bieżąco. Obiecała, że tak zrobi. Minęło pięć godzin, i z powrotem byliśmy w Santosie. Zadzwoniłam do Manueli, i wszystko jej opowiedziałam, w pewnym momencie rozpłakałam się, gdyż ogromnie bolało mnie to, że dziadek był bardzo chory. Słyszałam, że płacze razem ze mną, ponieważ znała go i bardzo lubiła. Mimo to, starała się mnie wspierać. Mówiła, żebym była silna, że wszystko się ułoży, i że gdy będzie trzeba pomogą mi wraz z Nikodemem. Cieszyłam się, że mam takich przyjaciół. Ney poszedł na trening, a ja nie chciałam spędzać dnia samotnie. Postanowiłam, że wyjdę się przewietrzyć. Słońce świeciło wysoko na niebie, sprawiając, że od razu czułam się lepiej. Wparowałam do pokoju i wygrzebałam z szafy niebieskie rurki i bluzę. Włosy upięłam w luźny kucyk, i przepasałam głowę niebieską bandamką. Na nos założyłam ciemne okulary. Ubrałam adidasy i chwytając telefon ze słuchawkami wyszłam z domu zamykając go na klucz, który schowałam do kieszeni luźnej bluzy Neymara. Chodząc po mieście byłam nieobecna. W moich uszach rozbrzmiewało Te Quiero. W pewnym momencie upadłam na ziemię.

- Hej! Uważaj! - krzyknęłam, wyciągając słuchawki z uszu i patrząc na mężczyznę, który spowodował mój upadek.

- Przepraszam, nie zauważyłem cię - powiedział, podając mi rękę. Chwyciłam za nią i wstałam. Otrzepałam się i odpowiedziałam - Spoko, nic się nie stało, ale na przyszłość uważaj trochę!

- Ty też powinnaś uważać - zwrócił mi uwagę - Szłaś ze słuchawkami w uszach i nic cię nie obchodziło

- Hamuj się! - poczułam przypływ złości. - Może i szłam zamyślona, ale to nie powinno cię obchodzić. A po za tym, to ty wpadłeś na mnie - pokazałam na niego palcem - a nie ja na ciebie!

- Okej, okej, przepraszam. Jestem Severyn

- Nikki - odwzajemniłam uścisk dłoni.

- Dasz mi swój numer telefonu? Chciałbym ci to jakoś wynagrodzić

Spojrzałam na niego nie pewnie, ale po chwili uznałam, że to nic złego. Wyglądał na kogoś, kto był godny zaufania, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Wyciągnęłam swój telefon, i podyktowałam mu numer.

- Dzięki! - krzyknął, i odjechał na deskorolce.

Pokręciłam głową, patrząc jak znika za zakrętem. Pomyślałam, że odwiedzę Neya, i wpadnę do niego na trening. Po dziesięciu minutach dotarłam na miejsce. Usiadłam na trybunach, w pierwszym rzędzie, i czekałam, aż piłkarz mnie zauważy. Guss spojrzał na mnie, pomachał w moją stronę i szturchnął Neya, który od razu do mnie podbiegł, zaczęłam się śmiać. Złapał mnie w talii i pocałował.

- Już się stęskniłaś? - zapytał, unosząc do góry jedną brew.

- Wcale nie, po prostu mi się nudziło. - powiedziałam, patrząc spod ciemnych okularów.

- Uhm - mruknął, całując mnie w policzek

- Idź, bo trener się niecierpliwi - wskazałam na niewysokiego grubego mężczyznę, w czapce z daszkiem i gwizdkiem na szyi. Spojrzał w stronę boiska, po chwili pocałował mnie w usta, i pobiegł do pozostałych. Dumnie patrzyłam, jak zdobywa kolejne bramki. Za każdym razem patrzył na mnie, dopatrując się w moim spojrzeniu uznania. Ściągnęłam okulary, i za każdym razem, gdy na mnie patrzył oczekując mojej reakcji unosiłam kciuk w górę. Po skończonym treningu wszyscy udali się do szatni.

- Kochanie, chodź ze mną - powiedział, gdy stał koło mnie - Przebiorę się i jedziemy - wziął mnie za rękę

- Do szatni? Wiesz, mi nie przeszkadza widok chłopaków, którzy świecą torsami, ale czy im nie będzie przeszkadzało moje towarzystwo?

- Martwisz się, czy im nie będzie to przeszkadzać, zamiast mnie? - Oburzył się, na co ja wybuchłam śmiechem.

- Kocham cię - powiedziałam, po czym złapałam go ponownie za rękę, którą przed chwilą zabrał.

- Wiem to - odpowiedział, po czym weszliśmy do szatni. Podczas gdy Ney brał prysznic, ja siedziałam w pustej już szatni na ławce, i przeglądałam jego telefon. Znowu grzebał mi w laptopie, bo tym razem znów miał moje zdjęcie na tapecie, tylko że inne.

- Hej piękna - Guss wszedł do szatni. - To co? Wyskoczymy gdzieś? - zapytał, łapiąc mnie w talii. Lubiliśmy się tak wygłupiać, robiąc na złość Neymarowi.

- Pewnie że tak - uśmiechnęłam się - a co w takim razie proponujesz?

- Hmm, coś się wymyśli - pocałował mnie w policzek

- Ej! - Neymar zaczął krzyczeć. Był już ubrany i gotowy do wyjścia. - Nie zabieraj się za moją pannę. - Przez chwilę miałam wrażenie, że mówi poważnie, ale po chwili w jego kącikach pojawił się uśmiech.

- Spokojnie stary, my tylko umawialiśmy się na randkę - Guss puścił do mnie oczko i podszedł do swojej szafki.

- Nie było mnie tylko dziesięć minut, a ty już zabierasz się za kolejnych? - zapytał obejmując mnie

- Aż tak cię to dziwi? - droczyłam się z nim. Położyłam mu swoje dłonie na jego klatce piersiowej.

- A nie powinno? Nie wystarczam ci?

- Pomyślmy... Ostatnio nie - zaśmiałam się

- Postaram się nadrobić zaległości - uśmiechnął się do mnie, i pocałował.

- Spokojnie zakochani, nie rozpędzajcie się, ja wciąż tu jestem - zaznaczył Guss

- Stary... - odpowiedział zrezygnowany piłkarz - Musiałeś nam przerywać akurat teraz?

- Z całym szacunkiem - zaśmiał się Gustavo - ale ja nie mam ochoty patrzeć na wasze okazywanie sobie czułości. Czuję się zazdrosny. - Zrobił minę smutnego szczeniaczka i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. 

Nowe ŻycieWhere stories live. Discover now