Rozdział 26

2 0 0
                                    

Dwa miesiące później w dalszym ciągu na zmianę czuwałyśmy z Rebeką przy łóżku taty, który wypoczywał, ale jego stan z każdym dniem się pogarszał. Byliśmy bezradni, lekarze nie wiedzieli co mają robić i postawili diagnozę, która mną wstrząsnęła, John miał niedługo umrzeć, to było jak zabawa w odgadywanie kart. Od razu, choć nie chętnie podzieliłam się tą wiadomością z Rebeką, nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa, bardzo schudła, a sen w jej przypadku był bardzo rzadkim gościem. Wiedziałam, że ojciec umrze, więc chciałam aby Antoś również miał możliwość pożegnania się z nim. Nikodem zadzwonił do Nikki aby przybyła z małym i Kacprem. Wszyscy darzyli ojca bardzo dużym szacunkiem. Przyjaciółka pojawiła się jeszcze tego samego dnia, kiedy tylko ich zobaczyłam, wiedziałam, że muszę wyrzucić to z siebie jak najszybciej, dlatego wzięłam Antka na bok, byłam niemalże pewna, że niczego nie będzie w stanie zrozumieć, chciałam mu oszczędzić łez, więc pochyliłam się nad nim i spokojnie zaczęłam mu tłumaczyć w miarę moich możliwości

- Antosiu... wiesz dlaczego tu jesteś?

- Nie zupełnie, ale cieszę się, że tata mnie tu zaprosił

- Właściwie to... - wzięłam głęboki oddech - nasz tata jest bardzo chory

Mały nic już nie odpowiedział, ciągle próbując się wyrwać. Z całych sił trzymałam go w objęciach

- Kochanie posłuchaj mnie uważnie, tatuś niedługo zaśnie na zawsze i już nigdy się nie obudzi

- Ale jak to? Wypił tabletki na sen? - widziałam, że mały coraz bardziej nic nie rozumiał, a ja byłam bezradna.

- Tatuś umrze

- Jak to umrze? - wyrwał się i pobiegł do pokoju, w którym leżał ojciec, wszyscy siedzieli przy nim, dając mu wsparcie, ten na widok syna bardzo się ucieszył, jednak nie umiał wyrazić tego słowami, przytulił go, mały pocałował tatę w policzek i zaczął płakać - Tatusiu, nie odchodź, przepraszam, że nie byłem u ciebie dłużej, że chciałem z tobą wszędzie chodzić kiedy mówiłeś mi, że jesteś zmęczony - płakał coraz bardziej. Ojciec w końcu wykrzesał z siebie iskrę i zdołał coś powiedzieć

- Pamiętaj że bardzo was kocham, to nie jest twoja wina... - zamilkł, a mnie ten widok bardzo rozczulił. Był strasznie blady i słaby, choroba postępowała bardzo szybko i nie dawała za wygraną, mimo że lekarz zapewniał mnie że ojciec wyzdrowieje. Cóż nie mógł tego przewidzieć. Po chwili ojciec przestał oddychać. Wpadłam w histerię. Nie mogłam pohamować żalu i bólu jaki teraz we mnie wstąpił, Nikodem wstał i mocno mnie do siebie przytulił. Antek błagał ojca, aby się obudził, lecz było to na nic. Rebeka wyglądała tak, jakby miała zaraz stracić przytomność, a Nikki zabrała małego na spacer.

- On już nie wróci...- powiedziała do nas, a my zbyliśmy to ciszą.

Dwa dni później wszyscy zgromadziliśmy się w kaplicy na ostatnie pożegnanie. Modlili się, składali kondolencje, za każdym razem płakałam. Ksiądz odsłonił wieczko drewnianej trumny,w której leżał ojciec, podeszłam wspierana przez Nikodema i włożyłam mu obrazek w dłonie złożone do modlitwy, Antek z nikłej odległości włożył tulipany. W kościele również się rozkleiłam, ułożyłam mowę, którą wygłosiłam pod koniec mszy, zamknięto trumnę i wyniesiono przez sześciu postawnych mężczyzn. Marsz pochodny za trumną był długi i powolny, miałam wrażenie, że trwa to cały dzień. Na cmentarzu Nikodem wrzucił razem z Nikki białe kwiaty i garstkę ziemi, ja nie byłam w stanie, za bardzo płakałam. Rodzina Rebeki i nasza zapełniła puste miejsca wrzucając garści ziemi, wyglądało to tak jakby współpracowali z grabarzami, którzy mozolnie zakopywali trumnę. W tłumie rozpoznałam wszystkich, nie mogłam tylko dopatrzeć się mojej mamy, Tomasza i Adeli, miałam do nich żal o to, że nie mieli na tyle godności, aby pojawić się na pogrzebie. Najbardziej do mamy, ponieważ umarł jej były mąż, nie bardzo się tym przejęła, mimo iż była przeze mnie poinformowana.

Nowe ŻycieWhere stories live. Discover now