Rozdział 43

2 0 0
                                    

~ MANUELA ~

Obudziłam się pełna wigoru, spojrzałam przez okno, na niebie świeciło słońce. Założyłam luźną tunikę i zrobiłam sobie śniadanie. Kiedy skończyłam posiłek zdałam sobie sprawę, że w domu nikogo nie ma. Na stole leżała karteczka od Nikodema, wyjaśnił w niej, że zaprowadził Antka do przedszkola i pognał do baru. Uśmiechnęłam się sama do siebie, wiedziałam, że jestem szczęściarą mając u boku takiego wspaniałego faceta, jakim był Nikodem. Korzystając z ładnej pogody, pomyślałam, że umyję okna. Nalałam sobie wody do miski, zanurzyłam w niej ścierkę i solidnie wykręciłam. Aby sięgnąć ram, musiałam wdrapać się na stołek. Kiedy wszystkie ramy lśniły zabrałam się za szyby. Udałam się w tym celu do łazienki po płyn i ręcznik papierowy. Nagle poczułam, że robi mi się słabo. Usiadłam na podłodze. Po chwili zwijałam się z bólu, nie wiedziałam co się ze mną dzieje, i wtedy poczułam, jak odchodzą mi wody. Zdałam sobie sprawę, że już jest ten czas. P O R Ó D . Ostatkiem sił doczołgałam się do kuchni i sięgnęłam ze stołu komórkę. Wykręciłam numer. Po piętnastu minutach przyjechało pogotowie. Byłam przerażona. Czułam, jak świat zaczyna mi wirować. Zasłabłam.

                                                                   ***

Obudziłam się na sali porodowej. Nade mną stało kilku lekarzy i dwie pielęgniarki. Dziecko bardzo chciało wyjść na świat, co objawiało się silnym bólem macicy. Myślałam, że znów zemdleję. W końcu po trzech godzinach zmagań, urodziłam. Po ciężkim wysiłku odetchnęłam z ulgą. Czułam się wykończona. Nie byłam pewna, czy poradzę sobie z wychowaniem tak malutkiego dziecka. Bałam się, że nie dam mu tej miłości, jaką chciałabym mu okazać. Z rozmyślań wyrwały mnie słowa położnej.

- Gratuluję pani Manuelo. Urodziła pani zdrowego chłopca - uśmiechnęła się do mnie życzliwie

- O jejku, naprawdę? Tak się cieszę. - Uroniłam łzę - Czy ja mogę go potrzymać?

- Ależ tak, jak najbardziej. - Uprzejma pielęgniarka wręczyła mi malutkie zawiniątko. Dziecko było śliczne. Czułam jak po policzkach lecą mi kolejne łzy szczęścia.

- Przepraszam, czy mogę je zabrać? Musimy przeprowadzić jeszcze kilka szczegółowych badań. A pani powinna odpocząć, to był na prawdę męczący poród.

- Dobrze, wierzę, że otoczycie państwo moje dziecko najlepszą opieką

- Co do tego nie powinna mieć pani żadnych wątpliwości - posłała mi kolejny pełen życzliwości uśmiech

- Dziękuję. - Ostatni raz spojrzałam na maluszka, i zawieziono mnie do sali.

W pokoju byłam sama. Nie mogłam ukryć radości. Od razu pokochałam tego bezbronnego maluszka

- Dzień dobry - Lekarz wszedł do sali

- Bardzo dobry - uśmiechnęłam się

- Jak się pani czuje?

- W porządku

- Nasza dziewczyna z pogotowia, zabrała ze sobą pani telefon komórkowy i prosiła, abym go pani przekazał. Pomyślała, że może się pani przydać, gdyż zostanie pani z nami jeszcze przez co najmniej trzy dni, na obserwacji

- Proszę ode mnie podziękować ratowniczce - Posłałam mu bardzo szeroki uśmiech

- Będę pamiętał. A to pani telefon, proszę - wręczył mi komórkę.

- Jeszcze raz dziękuję. Spojrzałam na wyświetlacz. Dwadzieścia połączeń od Nikodema. Nie odebranych. Bez namysłu oddzwoniłam, odebrał po dwóch sygnałach

Nowe ŻycieWhere stories live. Discover now